Nabieranie Ukrainy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kampania wyborcza na Ukrainie na dobre rozpoczęta. Wczoraj włączyła się w nią Wierchowna Rada, a dziś po raz kolejny Władimir Putin.
Putin nie wyciągnął lekcji z wywołanego niedawno kryzysu gazowego. Podobnie niczego nie nauczyła się parlamentarna opozycja, z Julią Tymoszenko, dawną damą pomarańczowej rewolucji. Ale skoro kampania się rozpoczęła, nie liczą się dawne sentymenty i przyjaźnie. Liczy się zwycięstwo i Tymoszenko pokazuje, że by rządzić, zrobi wszystko.

Ukraina wygrała gazowy kryzys dzięki "medialnej" reakcji na postępowanie Moskwy na Zachodzie. Politycznie Zachód nie zrobił nic. Wystarczyła jednak seria krytycznych publikacji, a stanowisko Kremla złagodniało. Mistrzowskim posunięciem Juszczenki była decyzja o podtrzymywaniu przesyłu gazu z własnych zapasów. Doprowadziło to do powolnego spadania ciśnienia gazu w rurach. Było to jak tykająca bomba, która w każdej chwili mogła wybuchnąć, tyle że w rękach Putina. Ukraina ten spór zdecydowanie wygrała, zarówno z punktu widzenia międzynarodowego (była stroną poszkodowaną, co usilnie próbował odmienić Gazprom) jak i krajowego (ryzykowano upadek całych gałęzi przemysłu). Pozostawało jeszcze umożliwienie Moskwy wyjście z twarzą z całego zamieszania. Stąd ta dziwna umowa gazowa, która, co nie spotykane, spełnia radykalne postulaty obu stron.

Władimir Putin niczego się nie nauczył. Głównym zarzutem wobec niego jest polityczna manipulacja cenami gazu. Powinien więc zrobić coś, co by przekonało opinię międzynarodową, że ceny są rynkowe i stabilne. I kilka dni później Putin licząc, że uda mu się przeciągnąć w stronę Rosji ukraiński elektorat mówi, że obowiązująca umowa może się zmienić ceny - na wyższe lub na niższe. Czyli znowu manipuluje. Z punktu widzenia Ukrainy to raczej prymitywna socjotechnika, która Kremlowi przynosi więcej szkód niż korzyści. Całości dopełnia atak parlamentu zainicjowany przez Tymoszenko. Jak zareaguje ukraiński wyborca? Miejmy nadzieję, że nie da się nabrać.

Grzegorz Sadowski