Zamach obronny

Dodano: 
Józef Piłsudski na Moście Poniatowskiego w towarzystwie gen. Gustawa Orlicz-Dreszera
Józef Piłsudski na Moście Poniatowskiego w towarzystwie gen. Gustawa Orlicz-DreszeraŹródło:Wikimedia Commons / Marian Fuks/Domena publiczna
Piłsudski w maju 1926 r. uchronił Polskę od przygotowywanego przez obóz narodowy zamachu faszystowskiego

Przewrót faszystowski Piłsudskiego w maju 1926 roku prowadził do polityki układów z Niemcami hitlerowskimi, szykując i wychowując naród polski do napaści na ZSRR. (...) Ta polityka doprowadziła Polskę w dniach wrześniowych do klęski" - tak twierdziły PRL-owskie podręczniki. Według endeckiej ewangelii Jędrzeja Giertycha, "O tym, że zamach stanu Piłsudskiego był inspirowany przez Wielką Brytanię - mimo że brak jest dokumentów, które by to stwierdzały w sposób urzędowy - istnieją tak liczne poszlaki, że uznać to trzeba za fakt bezsporny". Do dzisiaj prawda o zamachu majowym z trudem toruje sobie drogę do polskich umysłów i polskich podręczników.

Tymczasem ów tzw. zamach uchronił Polskę od rzeczywistego nieobliczalnego w skutkach, przygotowywanego przez obóz narodowy, zamachu faszystowskiego. "Dziś tylko usunięcie parlamentu, stan wyjątkowy i 3-5 ludzi na czoło to jedyna formuła rządu i ratunku" - głosił w tych dniach gen. Józef Haller, przywódca nieudanego puczu faszystowskiego w 1922 r. i jeden z duchowych ojców haniebnych wydarzeń warszawskich, w których wyniku został zamordowany prezydent Narutowicz. "Można było - pisał socjalista Zygmunt Zaremba - mieć najbardziej krytyczny stosunek do Piłsudskiego i jego polityki, można było zwalczać jego wpływy na ruch robotniczy i ludowy, ale teraz dla przeciwników Piłsudskiego w obozie robotniczym nie było wyboru. Faszyzm stoi u bram, hasło to szło przez masy z żywiołową siłą".

I owe masy, co w świetle dokumentów nie pozostawia żadnej wątpliwości, poparły zamach majowy z ogromną determinacją. W całym kraju ruch strajkowy zatrzymywał pociągi z oddziałami wojskowymi, zmierzającymi na pomoc rządowi. Wydarzenia owego maja noszą wszelkie cechy ogromnego społecznego ruchu masowego, wręcz rewolucji. Dość przypomnieć nieprzeliczone tłumy na placu Zamkowym, które intonują "Pierwszą Brygadę", gdy Piłsudski 12 maja wieczorem wkraczał na Zamek. Dość przypomnieć wypadki zlinczowania na ulicach Warszawy ludzi podejrzewanych o strzelanie z okien do oddziałów marszałka. Obok wojska to ulica, zwykli cywile, robią ten tzw. zamach i to oni w ogromnej części będą stanowić ofiary walk. 12 maja 1926 r. Polska rozczarowana nieudolnością rządów i porządków państwowych pierwszych odrodzonych lat raz jeszcze na nowo przeżywała odzyskiwaną niepodległość.

Zamiarem Piłsudskiego nie był przewrót. Za wszelką cenę próbował uniknąć walki. Warto przypomnieć, że kategorycznie zakazał wypuszczenia lokomotyw, które miały wykolejać pociągi z rządowymi oddziałami zmierzającymi do Warszawy. Zakazał użycia artylerii i bateria z parku Skaryszewskiego zdążyła wystrzelić ledwie sześć pocisków, chociaż strona rządowa z nieodpowiedzialnym gen. Zagórskim ostrzeliwała i bombardowała Warszawę przy użyciu lotnictwa. Jego zamiarem była tylko zbrojna demonstracja, która spowoduje dymisję rządu Witosa i przywrócenie w Polsce normalności. "I staję do walki tak jak i poprzednio z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partii i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści" - głosiła odezwa marszałka. Warto przypomnieć, że pierwsze strzały w tej polskiej wojnie oddała na rozkaz prezydenta Wojciechowskiego strona rządowa, wydając na Piłsudskiego w głośnym rozkazie gen. Rozwadowskiego wyrok śmierci.

Ze strony Piłsudskiego nie była to walka o władzę ani zamach na demokrację. Nie przeszkodził, aby 31 maja 1926 r. Zgromadzenie Narodowe w swym przedmajowym, a więc wrogim mu składzie głosowało jego kandydaturę na prezydenta Rzeczypospolitej. "Nie wstydzę się niczego, skoro się nie wstydzę przed własnym sumieniem - powiedział wówczas. - Jest mi obojętne, ile głosów otrzymam". Owego 31 maja Piłsudski został wybrany prezydentem Rzeczypospolitej. Historia zapomniała, że tym wyborem Polska przyjęła jego racje, a tym samym uznała wyższą konieczność i sens przewrotu majowego. Czego rodzimi krytycy nie chcą bowiem po dziś dzień przyznać - w przewrocie majowym nie chodziło o władzę, a chodziło jedynie o Polskę.

Artykuł został opublikowany w 18/2006 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.