Życie po Waterloo

Życie po Waterloo

Paweł Kukiz, lider Kukiz'15 w otoczeniu parlamentarzystów (fot.Jacek Herok.newspix.pl)Źródło:Newspix.pl
Dodano:   /  Zmieniono: 
Paweł Kukiz po raz pierwszy od wyborów parlamentarnych postanowił przeprowadzić polityczną akcję przeciwko PiS i poniósł porażkę tak dużą, że można to uznać za jego Waterloo. W tej sytuacji nie wiadomo czy kolejna próba zaznaczenia swojej odrębności od partii rządzącej w ogóle zostanie podjęta.

Bilans bitwy o zablokowanie przez opozycję wyboru nowego sędziego Trybunału Konstytucyjnego jest dla klubu Kukiz15 zdecydowanie negatywny. Lider formacji nie dość że stracił dwójkę posłów, w tym powszechnie poważanego Kornela Mazowieckiego, marszałka seniora, nie dość, że została obnażona jego słabość jako przywódcy nie potrafiącego przekonać własnych parlamentarzystów do jednomyślnego działania, to na dodatek został oskarżony przez prawicowe media o bratanie się ze zdrajcami z opozycji. Przy okazji wyszło też na jaw, że . Według naszych informacji to fala hejtu pod adresem muzyka, która się przelała przez prawicowe portale, sprawiła, że niepokorni posłowie, którzy ocalili PiS przed kompromitacją nie zostali wykluczeni z klubu ani nawet pouczeni. Jedyną, która musiała rozstać się z formacją, była posłanka Małgorzata Zwiercan, bo – jak mówią posłowie Kukiza – popełniła przestępstwo głosując za siebie i Morawieckiego. Marszałek senior sam postanowił porzucić Kukiza, a na dodatek zaprosił do współpracy wszystkich tych, którym nie po drodze jest ani z PiS, ani z PO. Można to uznać za zapowiedź wyciągania z klubu Kukiza kolejnych posłów.

Posłowie Kukiz15 po nieudanej próbie zrywania kworum robią dobrą minę do złej gry. Jacek Wilk w rozmowie z „Wprost” powiedział, że odejście Kornela Morawieckiego paradoksalnie poprawiło atmosferę, bo ten polityk i tak chodził własnymi ścieżkami. Wilk dodał, że przecież w klubie Kukiz'15 z reguły nie ma dyscypliny, więc nikt nie ma pretensji do posłów, którzy nie podporządkowali się akcji zrywania kworum. A gorącą atmosferę klubu zaraz po głosowaniach, co z pikantnymi szczegółami opisywały media, składa na karb zdenerwowanie faktem załamania prawa przez Zwiercan.

Trudno jednak uwierzyć, że klub Kukiza zorganizował bojkot głosowania (to łódzki działacz Piotr Apel zorientował się, że PiS ma deficyt posłów i można spróbować zerwania kworum) i namówił do tego pozostałe kluby opozycyjne tylko po to, żeby udowodnić iż w gruncie rzeczy nie można na niego liczyć, bo nie wie, iloma głosami dysponuje. W Sejmie, gdzie rządzi arytmetyka, taka cecha jest dyskwalifikująca.

Czytaj też:
Wybór sędziego TK. Awantura w Sejmie, trik opozycji i nieobecny głosujący

W tej sytuacji pytanie o przyszłość tej formacji jest jak najbardziej zasadne. Rozsądny lider w trosce o zachowanie klubu i twarzy nie podejmowałby kolejnej tego typu akcji. Ale to skazuje go na jałowe trwanie, a części jego posłów np. narodowcom, wcale się to nie podoba. Sytuacja jest tym bardziej niekomfortowa, że politycy od Kukiza zajmują szczególną pozycję w parlamencie - gdy głosują tak jak PiS, co zdarza się najczęściej, są oskarżani przez resztę opozycji o bycie przystawką partii rządzącej. Gdy raz postanowili zagrać z opozycją przeciwko PiS, prawicowe media rzuciły im się do gardeł bez żadnych hamulców i ważenia racji. Oczywiście Kukiz'15 nie musi stać jedną nogą w opozycji, a drugą w koalicji. Może na trwałe związać się z jedną lub drugą stroną parlamentarnego konfliktu. Ale tutaj kłania się fakt, że posłów Kukiza nie łączą wspólne idee i poglądy.  Listy kandydatów do Sejmu budowano na zasadzie pospolitego ruszenia i w rezultacie klub nie jest spójny ideowo. Na dodatek parlamentarzyści Kukiz'15 uwierzyli w zapewnienie swojego lidera, iż nie są bezmyślną maszynką do głosowania, tylko mają prawo kierować się własnymi poglądami. Z taką formacją nie da się budować tożsamości, a jedyne spoiwo, antysystemowość, które w ubiegłym roku przyciągnęło do Kukiza rzesze wyborców, po czterech latach żyrowania decyzji PiS straci cały swój urok. .