Ruszył bój o władzę w PKO BP

Ruszył bój o władzę w PKO BP

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czarne chmury zebrały się nad byłym premierem. Kazimierz Marcinkiewicz, który chwilowo zajmuje posadę doradcy prezesa PKO BP, chciałby zająć jego fotel. Pojawiła się jednak ostra konkurencja - stwierdza "Dziennik" w tekście "Ruszył bój o władzę w PKO BP". W dodatku wczoraj wicepremier Zyta Gilowska powiedziała, że ma wątpliwości, czy były premier posiada odpowiednie kwalifikacje do kierowania bankiem - przypomina gazeta. Wyścig do fotela prezesa PKO BP już ruszył. Rada nadzorcza banku otworzyła wczoraj koperty ze zgłoszeniami kandydatów. Marcinkiewicz w rozmowie z "Dziennikiem" odmówił podania informacji, czy w ogóle złożył swoją ofertę. Okazało się, że chętnych na to stanowisko jest nadspodziewanie wielu. A jeszcze w ubiegłym tygodniu media zastanawiały się, czy Marcinkiewicz w ogóle będzie miał kontrkandydata, skoro decyzja o obsadzie stanowiska prezesa miała być polityczna, a nie merytoryczna. Tymczasem do walki o stanowisko stanęło kilkanaście osób. Wśród nich prawdziwi bankowi wyjadacze - na przykład Andrzej Topiński, który przez 10 lat sprawował wysokie funkcje w PKO BP z prezesurą włącznie. Do konkursu zgłosiła się też Henryka Pieronkiewicz, była prezes PKO BP. Zaś Marcinkiewicz szlifów w bankowości nabiera zaledwie od trzech tygodni. I to na stanowisku doradcy prezesa, którego w PKO chwilowo nie ma - zaznacza "Dziennik". Ostra konkurencja nie jest dobrą wiadomością dla najpopularniejszego polityka PiS. Jeszcze gorszą musiały być słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego, który zdystansował się od zawodowych ambicji Marcinkiewicza. "On sam wybrał sobie to stanowisko" - powiedział szef rządu "Wprost".