W trakcie spotkania z ludźmi, którzy mieszkają na Krymie, zdenerwowana kobieta zapytała premiera Rosji co z zapowiadaną od aneksji podwyżką emerytur. – Niemożliwym jest przeżyć na takiej (niskiej - red.) emeryturze. Ceny są szalone – przekonywała kobieta. Miedwiediew odpowiedział, że kwestia podwyżek świadczeń to „osobny temat”, jednak emerytka nie przestawała. Skrytykowała władze za to, że nie przyznały nawet 4-procentowej podwyżki, a wskaźnik wzrostu cen oraz kwoty niezbędnej do przeżycia jest źle obliczony.
Kobieta dodała, że emerytura w wysokości 8000 rubli (niespełna 500 złotych – red.) to kwota niewystarczająca na przeżycie. Stwierdziła, że emeryci na Krymie traktowani są jak śmieci.
Premier Rosji próbował wyjaśnić, że nie może podnieść emerytur tylko w jednym regionie kraju, na co emerytka przypomniała, że po aneksji zapowiedziano podniesienie świadczeń na Krymie. Po kolejnych zdaniach, jakie padły w trakcie dyskusji, Miedwiediew przyznał, że Moskwa nie ma na to pieniędzy, po czym szybko się pożegnał i odszedł.