Legia, czyli gorycz sukcesu

Legia, czyli gorycz sukcesu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gratulujemy Legii historycznego awansu do rozgrywek Champions League i 14 milionów euro zarobionych tylko z powodu przebrnięcia eliminacji, gdzie ostatnią przeszkodą był półamatorski zespół z Irlandii, o którym nikt wcześniej nie słyszał. Podobnie jak o piłkarzach tej ambitnej drużyny pobierających stypendia tylko kilka miesięcy w roku a dalej żyjących z zasiłków lub pracując w swoim zawodzie. Na przykład – co fajne – architekta.

Warszawska Legia dokonała tej sztuki po 21 latach (20 lat temu po raz ostatni w Lidze Mistrzów grał łódzki Widzew). Legia znalazła się w gronie 32 drużyn europejskiego topu bynajmniej nie dlatego, iż do tego topu należy. Podziękowania dla Michela Platiniego, który jakiś czas temu zreformował eliminacje tak, by klub z słabych lig krajowych nie trafia czwartą drużynę ligi angielskiej czy hiszpańskiej typu Manchester United czy FC Sevilla tylko może awansować grając miedzy sobą. Taka sobie sprawiedliwość społeczna, jak punkty za robotnicze czy chłopskie pochodzenie w przyjmowaniu na wyższe uczelnie za czasów komuny. Ten preferencyjny system ma zostać wkrótce zniesiony. I słusznie.

Legia, to potentat jak na polską, mizerną ligę. Sprawnie zarządzana firma przez trzech przedsiębiorców, którzy sporo zarobili na swoich poprzednich biznesach. Budżet roczny – 130 milionów robi wrażenie. Podobnie jak piękny stadion i plany budowy akademii piłkarskiej. Problem jest jeden ale podstawowy: piłkarska jakość. Legia w tym sezonie jest słaba, kompromituje się. 12 miejsce w polskiej lidze, fatalny poziom gry, nowy trener i chaotycznie kupowani piłkarze. Do tego perspektywa granicząca z pewnością gdy chodzi o transfer dwóch największy gwiazd drużyny: Nemanja Nikolić, bez którego nie byłoby bramek niezbędnych do awansu i Michał Pazdan, bez którego nie istnieje linia defensywna. Wcześniej stracono Artura Jędrzejczyka (podobnie jak Pazdan – reprezentant Polski) i Ondreja Dudę. Zostali Ci, których nikt nie chce kupić.

Gorycz sukcesu. Chcemy zapomnieć o fatalnym stylu, w jakim Legia wywalczyła awans. Cieszymy się ale przed oczami staje widmo kompromitacji. Sprawiedliwość społeczna Platiniego nie raz przybrała wymiar groteski, gdzie klub z „bocznego” rozdania przegrywał w fazie grupowej wszystkie mecze, a w sześciu meczach strzelał… jedną bramkę (Macabi Telaviv). To właśnie grozi Legii, której kibice na trybunach śpiewają: niepokonane miasto, niepokonany klub.

We wszystkich komentarzach eksperckich radość mieszała się ze strachem. Oczekiwanie na losowanie grup fazy grupowej nie wywołuje wielkich emocji. Co to za różnica czy Legia trafi na z pierwszego koszyka na Real Madryt czy FC Barcelonę , z drugiego na Atletico Madryt czy Borussię Dortmund, z trzeciego na Tottenham czy Sporting Lizbona. Dla Legii, każda grupa, to tzw. grupa śmierci. Tu cudu nie będzie. Naprzeciwko Legii wybiegną piłkarze warci tyle, co imponujący w polskich warunkach, budżet Legii. To będzie walka o najniższy wymiar kary.

Niestety takimi prawami rządzi się branża gospodarki zwana sportem a zwłaszcza futbol. To nie sport indywidualny gdy nagle rozbłyśnie talent Adama Małysza, który po porażkach chciał wrócić do zawodu dekarza. To prawdziwy, profesjonalny przemysł.

Mimo tego sprowadzenia na ziemię, proszę życzyć i wierzyć w sukces. I pamiętajmy, sport to najlepsza i najtańsza forma promocji. W tym przypadku Warszawy, gdzie na trybunach przy Łazienkowskiej kibice śpiewają za Niemenem: miasto moje a w nim…..

Ostatnie wpisy