„Kaczyński ma niezwykłą zdolność do jednoczenia opozycji”. Czego domagają się posłowie, którzy nie opuszczają Sejmu

„Kaczyński ma niezwykłą zdolność do jednoczenia opozycji”. Czego domagają się posłowie, którzy nie opuszczają Sejmu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Posłowie protestujący w Sejmie
Posłowie protestujący w Sejmie Źródło: Twitter / @KingaGajewska
Sejmowy kryzys trwa w najlepsze: posłowie opozycji dalej zajmują salę obrad, a przez kraj przemierzają marsze poparcia dla uch działań, lub te, w których Polacy okazują swoje poparcie dla rządu. W chaosie informacyjnym, potęgowanym przez zakaz wstępu mediów do Sejmu i wcielenie się parlamentarzystów w rolę dziennikarzy, zniknęło pytanie: kto do tego doprowadził? W wypowiedziach jednej ze stron najczęściej pada nazwisko marszałka Kuchcińskiego.

Próba ograniczenia dostępu mediów do Sejmu, wykluczenie posła Michała Szczerby z uczestnictwa w obradach oraz wątpliwości dotyczące legalności głosowań w Sali Kolumnowej – wszystkie te sprawy łączy osoba marszałka Marka Kuchcińskiego oraz protest opozycji. Arkadiusz Myrcha z Platformy Obywatelskiej, Andżelika Możdżanowska z Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Paweł Pudłowski z Nowoczesnej w rozmowie z Wprost.pl wyjaśnili powody, dla których ugrupowania, których są członkami, postanowiły wspólnie podjąć protest i nie opuszczać sali posiedzeń plenarnych Sejmu.

Warto zaznaczyć, że sama forma rozmowy z politykami była niezwykła – ze względu na zakaz wstępu mediów na teren Sejmu, trójka posłów z różnych partii, pozostających w budynku parlamentu, zebrała się wokół telefonu, a z drugiej strony był dziennikarz. Takie zjednoczenie opozycji było możliwe przede wszystkim, dzięki... marszałkowi Markowi Kuchcińskiemu z Prawa i Sprawiedliwości, którego zachowanie stało się bezpośrednią przyczyną „okupacji” sali posiedzeń, choć posłowie opozycji wolą sformułowanie o „przebywaniu na sali plenarnej i manifestowaniu”.

Skąd demonstracje?

– Manifestujemy w związku z kilkoma sprawami. Tą, która przelała czarę goryczy, była decyzja marszałka Marka Kuchcińskiego o wykluczeniu z obrad posła Michała Szczerby. Opozycja stanęła w obronie posła PO, tak samo, jak stanęłaby w obronie każdego innego posła – podkreślił Paweł Pudłowski z Nowoczesnej. – Sejm Rzeczypospolitej to Sejm wszystkich obywateli. Tymczasem został jednym gestem marszałka Marka Kuchcińskiego zamieniony w jego prywatny Sejm – wskazał Arkadiusz Myrcha. Zdaniem Andżeliki Możdżanowskiej, „opozycja i tak była bardzo cierpliwa dla zachowania marszałka od początku trwania kadencji”. – Działania nieregulaminowe miały miejsce niejednokrotnie. Granica została przekroczona, gdy bez żadnych argumentów i podstaw prawnych został wykluczony poseł, który ma takie sama prawa i obowiązki wobec wyborców, jak posłowie opcji rządzącej. To jest bezsporne, i stąd akt solidarności – wyjaśniła polityk PSL.

Przypomnijmy, Marek Kuchciński wykluczył Michała Szczerbę z obrad Sejmu 16 grudnia, po tym jak poseł PO zaczął zadawanie pytanie od słów „, dlatego Warszawa...”. – Nie powiedział tego w sposób bagatelizujący. Wyrzucenie go z obrad uznaliśmy za rzecz niemożliwą do akceptacji – podkreślił Pudłowski.

– Wszyscy parlamentarzyści bez względu na środowisko polityczne mają mandat uzyskany w wolnych wyborach od obywateli. Pan marszałek uznał, że to on na początku kadencji przyznał nam mandaty. Uznał także, że może swoją bezprawną decyzją pozbawić posła prawa udziału w posiedzeniu Sejmu, prawa zadawania pytań, w dodatku przy tak ważnej ustawie, jaką jest budżet. W piątek to był Michał Szczerba, na następnym posiedzeniu to może być ktoś z innego klubu parlamentarnego, a w przyszłym miesiącu to może być cała grupa posłów – wskazał w rozmowie z Wprost.pl poseł PO.

Wolne media na mównicy

Wcześniej Michał Szczerba na mównicy zawiesił zrzuconą przez jednego z polityków PiS kartkę z napisem „Wolne media”, jednak po interwencji marszałka, ściągnął ją, co wywołało burzliwą reakcję opozycji. W tych okolicznościach parlamentarzysta próbował porozumieć się z marszałkiem, jednak jak wynikało z późniejszych relacji, nie słyszeli się. Warto zaznaczyć, że Sejm miał przyjąć ponad 350 poprawek do ustawy budżetowej, a przed każdą z głosowanych wcześniej na mównicę wychodził przedstawiciel opozycji i zadawał pytanie, po czym mówił o konieczności pozostawienia bez zmian regulacji dotyczących obecności mediów w Sejmie. Z każdą minutą stawało się jasnym, że kierujący obradami będzie próbował przerwać takie działania, ponieważ szybka kalkulacja wskazuje, iż głosowanie poprawek budżetowych zajęłoby niemal 10 godzin (a nie były to jedyne zaplanowane głosowania – red.)

Sprawa wykluczenia stanęła w dosyć krótkim czasie na specjalnie zwołanym posiedzeniu komisji regulaminowej, jednak marszałek nie zmienił zdania, co spowodowało zablokowanie przez posłów opozycji początkowo mównicy, a następnie dostępu do fotela marszałka. W tej sytuacji, po kilku godzinach i spotkaniu z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, Marek Kuchciński zdecydował o przeniesieniu od godziny 21.30 posiedzenia Sejmu do Sali Kolumnowej (wcześniej odbywało się tam posiedzenie klubu parlamentarnego – red.). Politycy opozycji, którzy pozostają w Sejmie, wskazują, że w ich przekonaniu nadal trwa przerwa ogłoszona po wykluczaniu Szczerby, gdyż marszałek nie zakończył, ich zdaniem, legalnego posiedzenia.

twitter

Alternatywne głosowania

W czasie, gdy opozycja pozostawała w sali plenarnej, posłowie PiS wsparci przez dwoje parlamentarzystów Kukiz'15 i posłów niezależnych głosowali w kilku blokach nad ustawą budżetową. Zdaniem opozycji, nielegalnie. – Wszystkie opozycyjne kluby parlamentarne podpisały się pod uchwałą wzywającą marszałka do przeprowadzenia legalnego posiedzenia Sejmu na sali plenarnej i legalnego głosowania nad ustawa budżetową. „Dużo wątpliwości” wokół przyjęcia poprawek do budżetu to najłagodniejsze co można powiedzieć o procedowaniu w piątek. Nie ma cienia wątpliwości, że budżet został przyjęty nielegalnie. Zebrała się tam grupa parlamentarzystów, nie wiemy z imienia i nazwiska, kto się tam znalazł, bo nie było specjalnej lista dla sali kolumnowej, a z tej przy sali plenarnej wynikało jakoby brakowało kilkudziesięciu posłów PiS. Nie wiemy, kto był uprawniony do głosowania. Z tego co widać na kamerach sejmowych, głosy liczyli posłowie PiS, tak więc nie ma pewności co do kworum, a marszałek Kuchciński nie przedstawia, kto głosował kto jak głosował (po 3 dniach w sieci pojawiły się przedstawione w specyficznej formie wyniki – red.). Nie wiemy nic, marszałek nie udostępnia nagrań z kamer. – wskazał Paweł Pudłowski.

Również PSL podnosi problem legalności posiedzenia w Sali Kolumnowej, a także zachowania posłów PiS i marszałka, który nie dopuszczał do zgłaszania wniosków formalnych i wystąpień. Oficjalną skargę, jedyną do tej pory, złożył poseł PSL Zbigniew Sosnowski. Ludowcy chcą również, by prezydent odniósł się do zgodności sposobu przeprowadzania obrad z prawem (Kancelaria Prezydenta zamówiła opinie prawne w tej sprawie – red.). Zdaniem Arkadiusza Myrchy, ustawa, jeśli trafi do podpisu, powinna zostać skierowana do Trybunału Konstytucyjnego.

Czytaj też:
Kancelaria Sejmu odpowiada na zarzuty opozycji. „Głosowanie w Sali Kolumnowej zgodne z regulaminem”

Zanim jednak ustawa budżetowa zostanie wysłana prezydentowi, musi zatwierdzić ją Senat, a nic nie wskazuje na to, by było to łatwe. Jak przyznał poseł PO, wśród senatorów znajdują się działacze opozycji z okresu PRL. – Bogdan Borusewicz, Jan Rulewski czy Jerzy Fedorowicz to osoby, które w swoim dorobku miały niejedną bohaterską postawę. – dodał Myrcha.

Co dalej z mediami?

Warto przypomnieć, że protest posłów przeciwko wykluczeniu Michała Szczerby ma też drugie dno. Jak już wskazano, w trakcie pierwszych głosowań nad budżetem posłowie podczas wystąpień apelowali do marszałka o pozostawienie przedstawicieli mediów w Sejmie. – Solidaryzujemy się z mediami, które powinny być w Sejmie i wykonywać swoją pracę. Pokazujemy, że chcemy, by to prawo do informacji, które jest prawem konstytucyjnym, było możliwie szeroko wykonywane – zapewnił Arkadiusz Myrcha, po czym dodał, że obecność dziennikarzy w parlamencie stanowi element kontroli posłów.

i informacyjnej na rzecz obywateli. To nie tylko prawo konstytucyjne, ale i wywalczone prawo do wolności i niezależności mediów. Spotkanie marszałka Karczewskiego z dziennikarzami było zwołane z powodu fali protestów, które reprezentujemy. Ale przecież to powinien być początek, najpierw spotkanie, później propozycje. To, co miało miejsce, to próba stawiania przed faktem dokonanym. Mamy nadzieję, że media w tych negocjacjach nie odpuszczą bronienia niezależności i możliwości niezależnego przedstawiania informacji. Bulwersujące jest to, że media nie mają dostępu do instytucji życia publicznego – podkreśliła Andżelika Możdżanowska.

W związku z zakazem obecności mediów w Sejmie, posłowie opozycji zdecydowali się prowadzić niemal nieprzerwane transmisje na żywo z wydarzeń w parlamencie. W sobotni wieczór, gdy zwołano w trybie pilnym spotkanie dziennikarzy z marszałkiem Karczewskim, padły nawet żartobliwe postulaty przyznania dziennikarskiej nagrody Grand Press posłowi PO Sławomirowi Nitrasowi, który spotkanie transmitował na żywo. Politycy, którzy pozostają w Sejmie, nie zamierzają jednak wykorzystać sytuacji do zastąpienia mediów. – Zaobserwowaliśmy ze zdziwieniem, że dziennikarze, którzy mają stała przepustkę do Sejmu, nie mogą wejść do parlamentu. Gdy przerwano obrady nad budżetem, wyproszono media z Sejmu. Po to, abyście wiedzieli co się dzieje, prowadzimy stale transmisje na Facebooku i Twitterze. , ale dostęp do informacji jest kluczowy dla dziennikarzy i dla obywateli – podkreślił Paweł Pudłowski.

Cień marszałka

Nazwisko marszałka Marka Kuchcińskiego pojawiało się już kilkakrotnie w tekście, co pokazuje jego niewątpliwą rolę w wywołaniu kryzysu. Nie można pominąć jednak próby powstrzymania eskalacji konfliktu, o czym mówił prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. W trakcie nerwowego posiedzenia konwentu seniorów marszałek był gotów wycofać się z decyzji w sprawie posła Szczerby, jednak zablokować takie rozwiązanie miał prezes PiS. „Rozumieją się bez słów: gdy Jarosław Kaczyński podczas obrad Sejmu krzywi się lub niecierpliwi, Marek Kuchciński natychmiast przykręca śrubę posłom opozycji – wyłącza im mikrofon, nie dopuszcza do głosu, udziela nagany” – pisały o wpływie Jarosława Kaczyńskiego na drugą osobę w państwie przed kilkoma miesiącami Eliza Olczyk i Joanna Miziołek na łamach tygodnika „Wprost”.

Czytaj też:
O marszałku, który słucha jazzu

W rozmowie z Wprost.pl postać prezesa Prawa i Sprawiedliwości przywołał także Arkadiusz Myrcha, który uznał go za spiritus movens zjednoczenia opozycji oraz odpowiedzialnego za wybuch protestu. – Prezes Jarosław. Pokazały to pierwsze manifestacje sprzed roku, gdy bardzo duża liczba ludzi o rożnych poglądach wyszła manifestować przeciwko pierwszym zachowaniom związanym z Trybunałem Konstytucyjnym. Tak też się działo później. Przypomnijmy, że ten majowy marsz zorganizowany z inicjatywy PO odbywał się z udziałem wszystkich sił politycznych - i parlamentarnych i pozaparlamentarnych. Są takie momenty, gdy opozycja staje ramię w ramię – podkreślił polityk.