Sikorski: Nie zajmowałem się organizacją wizyty z 10 kwietnia 2010 roku

Sikorski: Nie zajmowałem się organizacją wizyty z 10 kwietnia 2010 roku

Radosław Sikorski
Radosław SikorskiŹródło:Newspix.pl / KRZYSZTOF BURSKI
– Jako szef MSZ nie zajmowałem się organizacją wizyty z 10 kwietnia 2010 r. Prowadziłem politykę zagraniczną, a nie organizacyjną – mówił we wtorek przed warszawskim sądem były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. – Logistyczne kwestie odbywają się pięć szczebli poniżej ministra spraw zagranicznych – podkreślił.

Radosław Sikorski jest świadkiem w procesie Tomasza Arabskiego oraz innych urzędników, którzy oskarżeni są w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 roku.

Były minister spraw zagranicznych zeznał, że „nic mu nie wiadomo o jakimkolwiek rozdzielaniu wizyt” w Katyniu premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w kwietniu 2010 r. Powiedział, że „zręcznym określeniem” tej wizyty była „pielgrzymka”. – Wizyta w Smoleńsku to nie było coś nowego, to była jedna z takich wizyt, byłem przekonany, że ministerstwo poradzi sobie tak, jak w przeszłości – mówił.

Sikorski podkreślił, że „nic mu o tym nie wiadomo, by wizyty były rozdzielone” . – Trudno mi powiedzieć, nie pamiętam dat, bo się tym nie zajmowałem. Rola MSZ była pomocnicza, a nie wiodąca – tłumaczył. – Jeśli nasz prezydent spotyka się z innym prezydentem, to wcześniej uzgadnia się agendę by prezydenci się nawzajem nie zaskakiwali. Ustala się program poszczególnych zdarzeń, przeważnie to wizyta o znacznie większym wymiarze i angażuje większą ilość instytucji państwowych – powiedział.

Jak mówił dalej, wizyty zagraniczne ważnych przedstawicieli w stosunkach międzynarodowych mają też inny charakter. – Są to wizyty prywatne, konferencyjne, okolicznościowe, przy okazji pogrzebów, upamiętnień - wylicza Sikorski. - Wtedy, przy tych niższej rangi wizytach, zaproszenie nie jest wymagane – mówił.

Sikorski podał, że o katastrofie dowiedział się z telefonu od ówczesnego szefa departamentu Wschód MSZ. – Poinformował mnie, że rozmawiał z obecnym wtedy na lotnisku bodajże naczelnikiem – mówił. – Moim pierwszym zadaniem było poinformowanie najwyższych władz państwowych. Poinformowałem także pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego – opowiadał. 

Źródło: Onet.pl / twitter