Na początku wywiadu w Radiu ZET Gowin przyznał, że miał ochotę na przewodnictwo w MON, jednak polityczna rzeczywistość kazała mu zrewidować swoje oczekiwania. – Były takie plany. Zakładaliśmy, że będzie rząd koalicyjny. Pewnie w tym rządzie koalicyjnym pełniłbym inną funkcję niż ministra nauki i szkolnictwa wyższego – powiedział. – PiS, czyli główna partia obozu zjednoczonej prawicy przygotowywała Antoniego Macierewicza i jego współpracowników od wielu lat do tej funkcji. W tym sensie wydaje mi się, że stało się to, co było najbardziej prawdopodobnym scenariuszem – ocenił.
Pytania o obsadę stanowiska ministra MON pojawiły się w związku z serią wpadek i wizerunkowych gaf pracowników ministerstwa oraz konfliktu na linii prezydent - MON. Wielu politologów naturalnego następcę Antoniego Macierewicza widziało właśnie w Jarosławie Gowinie. – To w ogóle nie wchodzi w grę, nawet w tym hipotetycznym scenariuszu, że to stanowisko staje się wolne – podkreślał wicepremier. – Ja podjąłem pewne zobowiązania wobec środowiska naukowego. Rozpisałem reformę na cztery lata, chcę ją dokończyć – dodał. – To nie będzie zależało ode mnie, ale na pewno nie ma takiego prawdopodobieństwa żeby w tym resorcie ja zasiadł – stwierdził.