Zwycięstwo demona

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Berlusconi powtórzy sukces Aznara?
Prasa europejska prześcigała się w ostrzeżeniach, że ewentualne zwycięstwo Berlusconiego mogłoby zagrozić włoskiej demokracji. Przypominano, że Berlusconiemu wytoczono sześć procesów o korupcję, oszustwa podatkowe i tworzenie nielegalnych funduszy za granicą. I rzadko kto przypomniał, że w czterech procesach został on uniewinniony (dwa jeszcze się nie odbyły), a oskarżenia o współpracę z mafią zostały oddalone jako absurdalne już podczas śledztwa. Nie było też ani słowa o wyroku na konkurenta Berlusconiego - Francesco Rutellego - skazanego za zatrudnianie przyjaciół w administracji gminy Rzym, której był burmistrzem.

Lewica oceniła - zresztą słusznie - że tylko Berlusconi jest w stanie skupić wokół siebie siły prawicy i że gdyby został wyeliminowany z gry, pozostałaby praktycznie bez liczącej się konkurencji. Wyborcy nie uwierzyli jednak, że Berlusconi jest wcielonym demonem i powierzyli mu ster rządów na najbliższe cztery lata. Zwycięstwo wyborcze nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z poważnym konfliktem interesów - każda decyzja gospodarcza podjęta przez premiera Berlusconiego będzie siłą rzeczy dotyczyła również Berlusconiego przedsiębiorcy. Nowy premier musi szybko rozwiązać ten problem.
Przyczyn porażki lewicy należy się doszukiwać głównie w sferze ekonomicznej. Przez pięć lat jej rządów Włochy stały się czerwoną latarnią Unii Europejskiej pod względem tempa rozwoju, za to zajęły pierwsze miejsca na liście krajów z największym deficytem, największym bezrobociem i największą presją podatkową (średnio 42 proc.!). Administracja państwowa, mimo prób usprawnienia, nadal jest niewydolna. Włosi poczuli się więc oszukani przez lewicę i zagłosowali na opozycję.
Pierwszy komentarz na temat porażki lewicy wygłosił w publicznej telewizji Giuliano Ferrara, syn wysokich funkcjonariuszy Włoskiej Partii Komunistycznej, który przeszedł na pozycje Berlusconiego. Ferrara zacytował powiedzenie ojca włoskich komunistów Palmiro Togliattiego: "Precz klowni z placu boju", podsumowując w ten sposób zdolności przywódcze liderów postkomunistycznej lewicy. "Lider Massimo", jak nazywany jest Massimo D’Alema, o włos wygrał w swoim rodzinnym Gallipoli z przeciwnikiem z prawicy, podobnie jak i obecny premier Giuliano Amato. Przepadło kilku ministrów, wśród nich minister spraw wewnętrznych Enzo Bianco. To z jego winy tegoroczne wybory stały się pasmem skandali: na oddanie głosu trzeba było godzinami czekać w kolejkach, a lokali wyborczych nie zamknięto o godzinie 22.00, lecz w niektórych wypadkach dopiero o 4.30 nad ranem.
Ze złych nastrojów społecznych po mistrzowsku skorzystał Berlusconi. Przygotował jasny pięciopunktowy pro-gram, obiecując zmniejszenie podatków, reformę administracji i wymiaru sprawiedliwości, ograniczenie przestępczości i realizację wielkich robót publicznych, takich jak budowa autostrad i mostu między kontynentem a Sycylią. Dwa dni przed głosowaniem przed kamerami telewizji podpisał wielką umowę, którą nazwał kontraktem z Włochami: "Jeśli nie uda mi się w pełni zrealizować czterech z pięciu tych obietnic, przyrzekam, że za cztery lata nie będę kandydował" - powiedział.
Silne punkty Berlusconiego to znajomość mechanizmów gospodarki, umiejętność "wsłuchiwania się" w nastroje społeczne, łatwość pozyskiwania sojuszników i zdolność do wytężonej pracy (sypia po trzy godziny na dobę). Jego słabość to tendencja do autorytaryzmu, otaczanie się "potakiwaczami" i słaba znajomość problematyki międzynarodowej. Z tego punktu widzenia nasza dyplomacja może mieć pewne problemy, tym bardziej że rząd polski zaniedbał kontakty z pozostającą w opozycji włoską prawicą. Przez kilka ostatnich lat nie doszło do spotkania przedstawicieli rządzącej w Polsce koalicji z Berlusconim.
Istniały pewne obawy, jak dalece sprzymierzeńcy Berlusconiego - postfaszystowskie Przymierze Narodowe i separatystyczna, faszyzująca Liga Północna - będą w stanie wpłynąć na politykę nowego rządu. Rezultaty wyborów w pewnej mierze rozwiały te niepokoje. Przymierze zdobyło 11,5 proc. głosów, a Liga Północna ledwie przekroczyła próg wyborczy. Forza Italia stała się zdecydowanie pierwszą partią Włoch, zdobywając około 30 proc. głosów. Realizacja programu prawicy nie będzie łatwa. Berlusconi deklarował chęć naśladowania metod zastosowanych przez José Marię Aznara w Hiszpanii. Aznar osiąga jednak sukcesy dzięki porozumieniu ze związkami zawodowymi, które zgodziły się na uelastycznienie stosunków pracy. Coś podobnego będzie we Włoszech nie do pomyślenia. "Oficjalne" związki zawodowe CGIL-CISL-UIL mają ogromny wpływ na życie społeczne i gospodarcze Italii. Od lat skutecznie paraliżują wszelkie próby reformy systemu rent i ubezpieczeń społecznych mimo nalegań Unii Europejskiej, MFW i Banku Światowego.


Więcej możesz przeczytać w 20/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.