Pierwszy na świecie wodny musical w 3D
Artykuł sponsorowany

Pierwszy na świecie wodny musical w 3D

Romeo i Julia w 3D
Romeo i Julia w 3D
Trójwymiarowa rzeczywistość, wielkoformatowe ekrany, latające motory, strugi deszczu na scenie, młodzieńczy zapał artystów i zapierająca dech w piersiach muzyka Janusza Stokłosy to tylko niektóre atrakcje najnowszej produkcji w reżyserii Janusza Józefowicza. Żeby zobaczyć więcej, trzeba wybrać się do teatru Studio Buffo.

Romeo i Julia w 3D, czyli miłość w czasach cyberzarazy

Romeo i Julia 3D to pierwszy na świecie i jedyny w Polsce wodny musical 3D! Historii trudnej miłości dwojga nastolatków z Werony nie trzeba nikomu opowiadać… A może jednak trzeba? Bo po pierwsze, młodzież nie czyta dziś lektur, a po drugie – wersja Janusza Józefowicza jest jedynie inspirowana dramatem Szekspira. Dlatego osi sztuki nie tworzy historia zwaśnionych rodów, ale nieszczęśliwa miłość pary młodych ludzi, którzy nie tylko, mniej lub bardziej skutecznie, bronią się przed zalewem wirtualnego świata (Romeo), ale walczą z brakiem porozumienia i źle pojętego zainteresowania rodziców (Julia). I dlatego w stosunku do oryginału zmienia się prawie wszystko. Prawie – bo pozostają wartości ponadczasowe. Takie, jak przyjaźń, miłość czy marzenia

Nieodłącznym rekwizytem każdego artysty na scenie, poza ojcem Laurentym, jest telefon komórkowy. Nie służy jedynie do komunikacji, choć to za jego pośrednictwem porozumiewają się wyświetlonymi na wielkim ekranie sms-ami główni bohaterowie. Zanim Romeo poznał Julię, wzdychał do wirtualnej Rosaliny (w tej roli, choć jedynie z ekranu, Natasza Urbańska), wpatrując się właśnie w ekran telefonu. W pierwszej scenie sztuki kilkanaście osób wyłania się z ciemności rozświetlonej jedynie wyświetlaczami swoich aparatów. Jeśli w pewnym momencie komuś wydawać się mogło, że reżyser przerysował ten obraz, wystarczyło poczekać do przerwy, w której większość widzów zamiast komentować, to co zobaczyli przed chwilą, czy choćby rozmawiać o pogodzie, sprawdzała swoje telefony. Czyli – samo życie.

Po raz pierwszy Janusz Józefowicz zmierzył się z historią kochanków z Werony w 2004 roku. Już wtedy przeniósł ją w czasy współczesne, pojawiały się kabriolety i jachty a artyści unosili się nad sceną. Szalone pomysły reżysera i jego nieograniczona niczym wyobraźnia od zawsze wyprzedzały epokę i przyprawiały o ból głowy kolejnych scenografów. Tym razem przed wyzwaniem stanęli graficy ze studia PLATIGE IMAGE (twórcy m.in. nominowanego do Oskara filmu „Katedra”), z którym Józefowicz spotkał się wcześniej przy okazji realizacji Polity. Za technologię wodną odpowiadała firma WATER CONCEPT specjalizująca się w tworzeniu zaawansowanych instalacji multimedialnych z wykorzystaniem wielkoformatowych ekranów i kurtyn wodnych, dysz efektownych i gejzerów. Józefowicz uznał, że po niespełna 15 latach od premiery Romea i Julii świat zmienił się tak bardzo, że trzeba dostosować spektakl do oczekiwań dzisiejszych nastolatków. Zmienił więc dialogi, przeniósł Rosalinę do wirtualnej rzeczywistości, zaprosił do zespołu rapera Pono a tradycyjną scenografię zastąpił obrazem 3D.

Już same te wszystkie nowinki technologiczne wystarczyłyby, żeby spektakl Januszów Józefowicza i Stokłosy wyróżniał się spośród tysięcy innych adaptacji Szekspira. A jednak powiedzieć, że warto go zobaczyć właśnie dlatego – to nie powiedzieć nic. Powinni obejrzeć go wszyscy młodzi ludzie. Ale nie dlatego, że jest lekturą szkolną. Powinni obejrzeć go również, a może przede wszystkim dorośli. Bo kiedy oni sami chcieli się kiedyś ukryć przed rodzicami, po prostu uciekali z domu. A ich dzieci – uciekają w cyberrzeczywistość. O tym właśnie opowiada Julia w scenie w ruinach starego kościoła, kiedy mówi, że chciała wystraszyć rodziców, żeby zwrócić na siebie ich uwagę. „Uciekłaś z domu?” pyta Romeo. „Nie, weszłam do sieci i długo z niej nie wychodziłam. Nikt mnie nie szukał…” – odpowiada ze smutkiem dziewczyna. Jeszcze bardziej wymowna jest scena rozmowy Julii z matką, która nie tylko nie dostrzega emocji targających córką, ale przekłada na następny dzień rozmowę, której nigdy nie będzie jej już dane odbyć.

W wodnym spektaklu debiutują dwie nowe artystki teatru Studio Buffo. Julię grają na zmianę Nina Major i Magdalena Dąbkowska, w rolę Romea wciela się Mateusz Jakubiec, uczestnik programu „Twoja twarz brzmi znajomo”. Poza tym na scenie możemy zobaczyć Artura Chamskiego, laureata „Jak oni śpiewają” Jerzego Grzechnika laureata koncertu Debiutów w Opolu, Michała Derlickiego, wielokrotnego złotego medalistę Międzynarodowych Mistrzostw Polski i czynnego zawodnika Kadry Narodowej Wushu, Pawła Orłowskiego, czterokrotnego mistrza świata i Polski juniorów w breakdance, Wojciecha Paszkowskiego, Mariusza Czajkę, Alicję Borkowską, Małgorzatę Dudę-Kozerę, a także wspomnianych wcześniej rapera Pono i wirtualną Nataszę Urbańską oraz stały zespół teatru Studio Buffo.

Połączenie doświadczenia jednych aktorów z młodzieńczym entuzjazmem innych, stanowi mieszankę gwarantującą nie tylko niezapomniane wrażenia i pełen wachlarz emocji od rozbawienia dialogami, poprzez wzruszenia do niekłamanego zachwytu nad przyprawiającą o ciarki muzyką Janusza Stokłosy, ale także zmusza do refleksji. Widzowie wychodzący z teatru po premierze Romea i Julii 3D dzielili się na trzy grupy: tych, którzy natychmiast włączyli telefony i zatopili się w cyberświecie, tych żywo dyskutujących i wymieniających się spostrzeżeniami oraz tych, którzy nie mówili nic. Ze zmoczonego kurtyną wody świata musicalu wyszli w zmoczony deszczem świat codziennych problemów, nucąc w zadumie, że „promieniał będzie świt, gdy ja i ty, zdołamy już pokonać lęk i łzy – miłością”…

Czy można krócej podsumować ten spektakl i jego wartość, nie tylko artystyczną, ale i edukacyjną? Można. Słowami jednej z mam, zmoczonej lejącą się ze sceny wodą (musiała siedzieć w jednym z pierwszych rzędów, tam zasięg wodnej kurtyny jest największy, choć widzowie otrzymują peleryny przeciwdeszczowe) do dwójki nastolatków: „koniec z komórkami w czasie jedzenia. Od dziś będziemy rozmawiać przy kolacji”.

Kurtyna.