Ucieczka księży

Ucieczka księży

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co piąty duchowny porzucający w Europie kapłaństwo jest Polakiem
Nie chcę dłużej żyć w systemie kościelnej zależności, w którym gubi się poczucie wartości własnego życia" - napisał do zakonnych współbraci dominikanin o. Tadeusz Bartoś. List był pożegnaniem zakonnika z klasztorem i kapłaństwem. Dyrektor Dominikańskiego Studium Filozofii i Teologii w Warszawie, autor cenionych publikacji teologicznych oraz popularny w mediach komentator zrzucił kilka dni temu habit po dwudziestu latach klasztornego życia. Podobne uzasadnienie odejścia ze stanu kapłańskiego podał kilkanaście miesięcy wcześniej popularny krakowski jezuita prof. Stanisław Obirek. Z kolei w Poznaniu aż huczy od plotek, że z takim samym zamiarem nosi się ks. prof. Tomasz Węcławski, znany z niepokornych i odważnych wystąpień w obronie molestowanych kleryków w poznańskim seminarium oraz lustracji w Kościele. Spekulacje pogłębiły się po tym, jak "Rzeczpospolita", napisała, że Węcławski w zasadzie żyje jak osoba świecka, przestał używać tytułu "ksiądz" i kupił mieszkanie. Sam Węcławski ani nie potwierdza, ani nie dementuje tych informacji. - Nie udzielam na ten temat żadnych wypowiedzi, proszę mnie zrozumieć - ucina w rozmowie z "Wprost".

Nowa fala
Według watykańskich statystyk, więcej niż co piąty porzucający w Europie kapłaństwo ksiądz jest Polakiem. Oficjalnie w naszym kraju ze stanu duchownego odchodzi około 60 księży rocznie, w Europie - prawie 250. Pod względem liczby "eksów" (jak w kościelnym żargonie określa się byłych księży) bijemy Włochy (w 2004 r. 39 księży), Hiszpanię (36) i Niemcy (44). W rzeczywistości statystyki nie ujmują wszystkich, dlatego duchownych porzucających kapłaństwo jest zapewne kilkakrotnie więcej. Najczęstszym powodem takiego kroku jest związek z kobietą. W ostatnich miesiącach do katalogu powodów doszło jeszcze niezadowolenie z sytuacji w polskim Kościele. Z kapłaństwa odchodzą nie tylko wiejscy duchowni, którzy uwikłali się w romans, ale także księża intelektualiści mający kłopoty z głoszeniem niezależnych poglądów.
Dopóki trwał pontyfikat Jana Pawła II, sama osoba papieża stanowiła swoisty weksel gwarantujący wysoki autorytet polskiego Kościoła. Po śmierci Wojtyły takiej gwarancji zabrakło. W ciągu niespełna dwóch lat katolicy nad Wisłą zmierzyli się z falą kryzysów, jakich nie doświadczali od pół wieku. Zabrakło wyrazistego przywództwa, lustracji duchownych, a złą krew robiła zwłaszcza korporacyjna obrona agentów w sutannach przez biskupów, połączona z jawnymi szykanami wobec duchownych domagających się rozliczenia z przeszłością. - Nic dziwnego, że wśród odchodzących z kapłaństwa zaczynają dominować księża wyróżniający się poziomem intelektualnym, zmęczeni kościelną biurokracją i brakiem myślowej swobody - zauważa prof. Edward Ciupak, socjolog religii.

Bunt niepokornych
Odejście z zakonu o. Bartosia, choć wywołało poruszenie w mediach, dla współbraci zaskoczeniem nie było. Jak nieoficjalnie mówią warszawscy dominikanie, od jakiegoś czasu w klasztorze jedynie mieszkał, w rzeczywistości jednak żył poza wspólnotą. Bartoś, znany z niepokornych poglądów (publicznie sprzeciwiał się m.in. wydanemu przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego zakazowi parady homoseksualistów), wyjaśniając powody swej decyzji, skrytykował archaiczną strukturę funkcjonowania Kościoła, niedopasowaną do współczesnego świata. Od kiedy wyprowadził się z klasztoru, unika mediów. Anna Krajewska, bliska współpracownica Bartosia, prosi, by teraz mu nie przeszkadzać. Wraz z porzuceniem kapłaństwa Bartoś zrezygnował z prowadzenia stworzonego przez siebie Dominikańskiego Studium Filozofii i Teologii w Warszawie. Mimo że jego miejsce zgodził się zająć inny dominikanin, Andrzej Kuśmierski, zakon niespodziewanie postanowił zawiesić działalność studium. Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o zbytnią intelektualną otwartość tej instytucji.
Jeszcze większym szokiem dla wiernych było odejście z szeregów jezuitów o. prof. Stanisława Obirka, uznawanego za jednego z najwybitniejszych intelektualistów w polskim Kościele. Od lat wchodził w konflikty z przełożonymi: a to broniąc publicznie krytykowanego przez Watykan jezuickiego filozofa zakonnika Anthony'ego de Mello, a to udzielając kontrowersyjnego wywiadu, w którym Jana Pawła II nazywał "złotym cielcem". Czarę goryczy przelał wywiad, jakiego po śmierci papieża Obirek udzielił belgijskiemu dziennikowi "Le Soir". Porównał w nim Jana Pawła II do wiejskiego proboszcza, który chce mieć w parafii porządek i zdyscyplinowanych współpracowników. Reakcja przełożonych była natychmiastowa: prowincjał jezuitów ks. Krzysztof Dyrek ukarał go rocznym zakazem kontaktowania się z mediami. Đ Dla mnie swoboda wypowiedzi to elementarne prawo. Kościół gwarantuje je w podstawowych dokumentach, ale na co dzień go nie realizuje. W tym sensie zdarza się, choć brzmi to drastycznie, że hierarchowie łamią prawa człowieka - mówi prof. Obirek.

Zmowa milczenia
Kiedyś wokół odejść księży panowała zmowa milczenia. Nawet proboszcz w parafii nie ogłaszał wiernym, że ich wikariusz zrzucił sutannę - po prostu informował, że do parafii przyjdzie jego następca. Kilka lat temu w jednej z diecezji wydano tzw. schematyzm diecezjalny - rodzaj kościelnej książki teleadresowej. W publikacji był też spis absolwentów miejscowego seminarium z poszczególnych lat. Nazwisk księży, którzy odeszli z kapłaństwa, po prostu nie umieszczono.
Księża intelektualiści schemat "zamilczania" sprawy odważyli się złamać. Odejście z zakonu prof. Obirek zsynchronizował z wydaniem wywiadu rzeki "Przed Bogiem", w którym wyjaśnia przyczyny swej decyzji. W jego ślady poszedł też Tadeusz Bartoś, który właśnie opublikował krytyczną wobec instytucji Kościoła książkę pod wiele mówiącym tytułem "Ścieżki wolności". Odejście księży wywołało też poruszenie w mediach. Paradoksalnie zrzucenie habitów nie tylko nie załamało ich pozycji, ale ją wręcz umocniło. W tym sensie decyzja popularnego kapłana o porzuceniu stanu duchownego jest zawsze łatwiejsza niż w wypadku wiejskiego wikarego. Ci pierwsi po opuszczeniu murów plebanii czy klasztoru znacznie szybciej odnajdują się w życiu świeckim.
Stanisław Obirek jako doktor habilitowany historii wykłada na Uniwersytecie Łódzkim. Z kolei prof. Tadeusz Gadacz po odejściu z zakonu pijarów przeniósł się z uczelni katolickiej na świecką. Porzucenie sutanny nie zachwiało też karierą naukową prof. Mariana Filipiaka: wykłady na KUL zastąpił po prostu pracą na lubelskim UMCS.
Szeregowym księżom jest trudniej. Najczęściej nie mają przydatnego na rynku wykształcenia, a polscy biskupi nie pozwalają "eksom" pracować jako świeccy katecheci. Ks. Piotr Dzedzej wspomina, jak przed jednym z supermarketów podszedł do niego człowiek żebrzący o parę groszy. Okazało się, że to były ksiądz, jego dawny kolega. To zdarzenie opisał w liście do "Tygodnika Powszechnego". Publikacja wywołała burzę, a redakcja zorganizowała dyskusję na temat "eksów". O. Wacław Oszajca zaproponował stworzenie duszpasterstwa byłych księży, wzorowanego na istniejących przy kościołach grupach tzw. małżeństw niesakramentalnych. Inny jezuita, ks. Józef Augustyn, wezwał nawet do stworzenia kościelnego funduszu pomagającego ekskapłanom.

Minister ksiądz
Kłopoty materialne "eksów" nie są największym problemem. - Trudne są reakcje samych parafian, którzy czują się oszukani, opuszczeni, wręcz zdradzeni. Do tego dochodzą reakcje wewnątrz Kościoła. Zachowania dawnych współbraci to często potępienie, odrzucenie, zerwanie więzów. Tymczasem były ksiądz nie przestaje być chrześcijaninem. Nadal potrzebuje wsparcia Kościoła, może bardziej niż wcześniej - mówi o. Wacław Oszajca.
Wielu byłych księży czuje się nimi dalej. Ks. Adam Boniecki wspomina historię sprzed lat: ksiądz porzucił kapłaństwo i został wysokim urzędnikiem państwowym PRL. Wkrótce awansował i objął funkcję ministra. - Mimo to dręczyła go tęsknota za kapłaństwem - wspomina ks. Boniecki. Zwierzył się zaprzyjaźnionemu księdzu, że chce odprawić mszę. Kolega stwierdził, że nie ma przeszkód kanonicznych, dał mu naczynia liturgiczne. Podobno minister trzymał je w swoim biurku i kilka razy celebrował mszę - opowiada ks. Boniecki.

W glorii męczenników
Rozczarowanie instytucją Kościoła to coraz częściej podawany publicznie powód rezygnacji z kapłaństwa. Jeśli duchownego na dodatek spotykały wcześniej szykany, takie jak zakaz wypowiadania się w mediach, jak w wypadku Stanisława Obirka, taki ksiądz odchodzi w glorii męczennika. Czasem nie do końca słusznie: w Krakowie było tajemnicą poliszynela, że jednym z powodów odejścia o. Obirka z klasztoru był jego związek z kobietą.
- Głośno mówi się np. o rozczarowaniu Kościołem, braku wolności słowa wewnątrz wspólnoty zakonnej czy ograniczeniach możliwości rozwoju. Wielkiej trzeba by było natomiast odwagi, aby przyznać się do kłopotów z celibatem czy po prostu do kryzysu wiary. Tymczasem mówiąc "B", uczciwość wymagałaby dyskretnie wspomnieć także o ukrytym gdzieś "A" - ocenia o. Józef Augustyn. Nie zmienia to jednak faktu, że obserwowany po śmierci papieża chaos w polskim Kościele, brak duszpasterskiej wizji oraz jawne kłamstwa biskupów w sprawach lustracyjnych będą stanowiły dodatkowy argument za porzuceniem kapłaństwa dla wielu księży, którzy być może nosili się z tym zamiarem od dawna.
Więcej możesz przeczytać w 6/2007 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.