Jak poinformowano na wtorkowej (28 listopada) konferencji prasowej, podwodny okręt San Juan, który zaginął przed dwoma tygodniami, najprawdopodobniej wybuchł. Płynęło na nim 44 marynarzy. – Woda przedostała się do kadłuba przez kanały wentylacyjne, czyli tzw. chrapy, gdy ładowane były baterie. Doszło do zwarcia i wybuchu pożaru – ujawnił Enrique Balbi, rzecznik prasowy argentyńskiej marynarki wojennej. – Polecono im, by odizolowali baterię i kontynuowali podwodną drogę do bazy Mar del Plata, wykorzystując przy tym inną baterię – dodawał. Nie wiadomo, czy marynarze sami podjęli decyzję o pozostawaniu w zanurzeniu, czy też nie pozwoliły im na to problemy techniczne.
Argentyńczycy nie odrzucają także innej ewentualności, mówiącej o eksplozji na pokładzie. W dniu zaginięcia okrętu czujniki akustyczne znajdujące się w tym rejonie Atlantyku wykryły niezidentyfikowany dźwięk, mogący świadczyć o katastrofie. Z San Juan już od dwóch tygodni nie napływają żadne znaki, mogące świadczyć o tym, że ktokolwiek przetrwał. Wojskowi przypominają, że powietrza w zanurzeniu mogło starczyć tam zaledwie na siedem dni. Poszukiwania nie przyniosły jak dotąd żadnych rezultatów.
Pomimo braku jakichkolwiek przesłanek świadczących o najmniejszej szansie przeżycia marynarzy, rodziny zaginionych nie porzucają modlitwy. – Postanowiłam pościć. To moje poświęcenie dla Boga, by zwrócił nam wszystkich 44 członków załogi – mówiła siostra jednego z marynarzy, Marta Vallejos. Ludzie wciąż organizują procesje ze świętymi figurami i wspólne msze za osoby pływające na San Juan.
Zaginięcie San Juan
Kontakt z 44-osobową załogą argentyńskiego okrętu został zerwany 15 listopada. Od tego czasu trwają poszukiwania, w które włączyło się kilkanaście krajów, m.in. Rosja i Stany Zjednoczone, Chile i Wielka Brytania. W akcji bierze udział blisko 4 tys. osób. Dotychczas nie natrafiono jednak na ślad po okręcie. Jego załoga dysponowała zapasem powietrza, który miał wystarczyć na maksymalnie tydzień. Konferencja prasowa argentyńskiej marynarki może oznaczać, że poszukiwania 65-metrowej jednostki zostaną w niedługim czasie porzucone.