Marcinkiewicz wycofuje się przynajmniej na kilka lat. Na razie zrezygnował z ubiegania się o fotel prezesa PKO BP. - Przekonała mnie bardzo zdecydowana wypowiedź wicepremier Zyty Gilowskiej, że nie powinienem obejmować tego stanowiska. Nie da się realizować programu rozwoju banku i tworzenia wielkiej grupy finansowej bez wsparcia ministra finansów, powiedział Marcinkiewicz "Dziennikowi".
Najprawdopodobniej były premier obejmie dyrektorski fotel w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Z nieoficjalnych informacji "Dziennika" wynika, że już rozpoczęła się procedura usunięcia Tadeusza Syryjczyka z rady zarządzającej EBOR-u. To właśnie jego miejsce miałby zająć polityk PiS, choć Syryjczykowi kadencja kończy się dopiero w przyszłym roku.
"Jak nic się nie powiedzie, wrócę do Gorzowa i rozpocznę wszystko od początku" - mówi były premier.
Marcinkiewicz prognozuje, że w ciągu najbliższych trzech lat Polskę czeka stabilizacja. Według niego koalicja będzie trwała do wyborów, które odbędą się w normalnym terminie.
Były premier ma nadzieję, że po wyborach politycy wrócą do idei PO-PiS i wtedy, być może, tacy politycy jak on wrócą do łask. "Mamy w Polsce dwie partie centroprawicowe, programowo bardzo do siebie podobne. I te dwa stronnictwa zamiast działać razem w koalicji, walczą ze sobą, czasem na śmierć i życie. Przecież to jest całkowicie nienormalne" - podkreśla w rozmowie z "Dziennikiem" Kazimierz Marcinkiewicz.
pap, ss