Kto prowokuje Gazputina

Kto prowokuje Gazputina

Władimir Putin
Władimir PutinŹródło:Newspix.pl / ABACA
Zaprzeczać i oskarżać innych o prowokację. Po użyciu gazów bojowych przeciw cywilom w Syrii Rosja stosuje tę samą strategię, co przy otruciu Skripala w Wielkiej Brytanii.

Przydomek Gazputin, stosowany jest w świecie od lat. Określa on związek polityki prezydenta Putina z naturalnym bogactwem jego kraju czyli gzem ziemnym. Nie od dziś wiemy, że Kreml wykorzystuje to paliwo jako środek nacisków dyplomatycznych a nawet narzędzie wojny. W ostatnich tygodniach jednak termin Gazputin trzeba zacząć chyba traktować bardziej dosłownie. Gaz przestaje być tylko paliwem, staje się trucizną, którą posługuje się Putin.

W cywilizowanym świecie robi się różne świństwa, wszczyna się brudne wojny, wykorzystuje operacje szpiegowskie i najemników. Nikt tu nie jest święty. A jednak obowiązuje jedno tabu: jest nią broń chemiczna. Opakowane międzynarodowymi konwencjami gazy bojowe i trucizny są na szarym końcu listy narzędzi przydatnych w konfrontacji z przeciwnikiem wszędzie poza Rosją.

Zaawansowana rosyjska broń chemiczna o nazwie Nowiczok została użyta w Salisbury do otrucia Siergieja Skripala, szpiega, pracującego dla brytyjskiego wywiadu w Rosji. Broń chemiczna została także najprawdopodobniej użyta przeciwko syryjskim rebeliantom, walczącym z siłami rządowymi, wspieranymi przez Rosjan. Nie ma na razie dowodu, że to Rosjanie truli gazami bojowymi cywilów na terenach opanowanych przez rebelię. Ale syryjskie arsenały chemiczne pochodzą z czasów, gdy kraj ten był wiernym sojusznikiem Związku Radzieckiego. Poza tym reżim, ktory nie pierwszy raz używa ich przeciwko własnym obywatelom trwa w Syrii i ma się coraz lepiej wyłącznie dzięki rosyjskiej pomocy wojskowej, politycznej i finansowej. Każda zbrodnia sił Bashara Assada obciąża także Rosję, nadwerężając międzynarodową wiarygodność i reputację tego kraju.

To główny powód, dla którego Rosjanie reagują tak nerwowo i przewidywalnie zarazem na każde słowa, łączące ich z użyciem broni chemicznej. Świat może jakoś zrozumieć ostrą grę Putina na Ukrainie czy w Syrii. Nie on jeden gra ostro i jeśli przy tym jest skuteczny, to może wyjśc na swoje, bo w końcu prawda jest zawsze po stronie zwycięzców. Nie brak we Francji czy Niemczech polityków, gotowych przejść do porządku dziennego nad zdobyczami Putina w Donbasie czy umocnieniem się go na Bliskim Wschodzie. Ale puszczanie gazów bojowych w międzynarodowym towarzystwie nie uchodzi, jest czymś na kształt głośnego bąka, puszczonego w czasie ostrej kłótni na przyjęciu.

W kulturalnym, cywilizowanych świecie wiele uchodzi na sucho, ale akurat nie puszczanie bąków w towarzystwie. Szczególnie, gdy sprawca zamieszania, zamiast taktownie przeprosić krzyczy tylko coraz głośniej, że to nie on. Mało tego, wskazuje nawet palcem innych, kompletnie absurdalnych sprawców. Skripala mieli rosyjską trucizną wojskową otruć Brytyjczycy, którzy wcześniej udzieli mu azylu w nagrodę za to, że jako agent wywiadu GRU zdradzał dla nich Rosję. W przypadku ataku chemicznego w Syrii Moskwa też głośno krzyczy, że to prowokacja. Im głośniej szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow o tym krzyczy, tym mniej ma świat podstaw, żeby mu wierzyć. Wszyscy wiemy, że za tym stali Rosjanie. Nie dlatego nawet, że są na to dowody, ale po prostu dlatego, że w cywilizowany świecie tylko oni mogliby się na coś takiego porwać. To nawet nie ich wina, że tak o nich sądzimy, tylko ich prezydenta, który przecież dawno temu zapracował sobie na przydomek Gazputin.