Wałęsa o Kaczyńskich: Byli mi potrzebni do rozwalenia komunistów

Wałęsa o Kaczyńskich: Byli mi potrzebni do rozwalenia komunistów

Lech Wałęsa
Lech Wałęsa Źródło: Newspix.pl / Michał Fludra
Lech Wałęsa skomentował na swoim profilu na Facebooku doniesienia „Gazety Wyborczej” o naciskach na prokuraturę w sprawie Tomasza Komendy, jakie miał rzekomo wywierać Lech Kaczyński.

„Być kiedyś ministrem sprawiedliwości i nie znać podstawowej zasady domniemania niewinności” – napisał były prezydent. Wałęsa odniósł się również do obecnej sytuacji . Będąc teraz emerytem, na L4 pobierając ZUS – pracować – stwierdził. „Po co ja ich kiedyś obu wziąłem do Kancelarii Prezydenta? Dziś mam »zapłatę« za to, że kiedyś miałem dobre serce. Wziąłem jednego, a on niestety za moją zgodą ściągnął do pracy w Kancelarii swego brata. Byli mi potrzebni do rozwalenia komunistów” – przyznał . Były prezydent stwierdził również, że „po tylu latach komuniści jak byli, tak są i to na wielu odpowiedzialnych, publicznych stanowiskach i funkcjach, a za to Polska jest rozwalona i Polacy podzieleni”.

facebook

Dziennikarze „Gazety Wyborczej” przypomnieli rozmowę z byłym prezydentem Lechem Kaczyńskim, która została przeprowadzona w 2000 roku.
Kaczyński sprawował wówczas funkcję prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka. Wywiad przeprowadzał Jarosław Kurski. Ówczesny prokurator generalny mówił m.in. o naciskach na prokuratorów, aby stosowali wobec przestępców bardziej surowe kary. – Wykorzystujemy instytucję nadzoru dla wywierania nieustannego nacisku na zaostrzenie działań prokuratury. Ster został przestawiony, choć oczywiście przed okrętem jeszcze długa droga – mówił Kaczyński.

Jako przykład brat prezesa PiS podał zbrodnię, za którą później został skazany Tomasz Komenda. – Brutalnie zgwałcono, a później zamordowano piętnastoletnią dziewczynkę, właściwie jeszcze dziecko. Znaleziono jej ciało z rozerwanymi narządami rodnymi. I prokurator powiada pełnomocnikowi rodziny, że co najwyżej może jednemu ze sprawców postawić zarzut gwałtu. Są ślady zębów tego zbira, ślady DNA, wszelkie możliwe znaki – i nie można postawić zarzutu – podkreślił Kaczyński.

Co na to prokuratura?

„Gazeta Wyborcza” twierdzi, że Lech Kaczyński miał wywierać naciski na dolnośląską prokuraturę a opieszałość w śledztwie w sprawie zbrodni w Miłoszycach miała być powodem późniejszych zmian personalnych. W związku z artykułem, Prokuratura Krajowa wydała specjalne oświadczenie, w którym stwierdzono, że „nieprawdą jest, iż Lech Kaczyński wpływał na decyzje Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu o przedstawieniu Tomaszowi Komendzie zarzutów popełnienia przestępstwa”. „Zarzuty zgwałcenia skutkującego śmiercią pokrzywdzonej zostały podejrzanemu postawione 18 kwietnia 2000 r., czyli na dwa miesiące przed powołaniem Lecha Kaczyńskiego na stanowisko Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego. W dokumentacji sprawy nie ma żadnych poleceń Prokuratora Generalnego dotyczących sposobu zakończenia tego postępowania. Akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi Komendzie został skierowany do Sądu Okręgowego we Wrocławiu 2 kwietnia 2001 r. i zawierał te same zarzuty, które zostały ogłoszone rok wcześniej” – napisano w oświadczeniu.

Czytaj też:
Ostre starcie Wałęsy z reporterem TVP Info. „Pan jest głupi. Z głupkami się mówi głupio”

Źródło: WPROST.pl