Kamil Grosicki w tureckim Burasporze przeszedł już testy medyczne, a władze jego obecnego klubu doszły do porozumienia z nowym pracodawcą Polaka w sprawie odstępnego. W piątek 31 sierpnia wszyscy oczekiwali już tylko podpisu skrzydłowego reprezentacji Polski na nowym kontrakcie. 1 września, po zamknięciu letniego okna transferowego, okazało się jednak, że zawodnik zostaje w starym klubie – drugoligowym (Championship) angielskim Hull City.
Dziennikarze sportowi nie kryli zaskoczenia i pytali o powody. Grosicki jak na razie milczy w tej sprawie. Jedyne informacje na temat fiaska negocjacji podał do tej pory dziennikarz lokalnego tureckiego portalu informacyjnego bursa.com. Adnan Batir twierdzi, że do transferu nie doszło z winy polskiego zawodnika. Rzekomo miał on żądać wypłaty wynagrodzenia za dwa lata z góry. Turek zacytował nawet słowa piłkarza: „chcę zobaczyć pieniądze na stole”. Po odpowiedzi odmownej, Grosicki wraz ze swoim agentem mieli opuścić spotkanie i nie odbierać telefonów.
Czytaj też:
Dramat reprezentanta Polski. Transfer do Premier League upadł w ostatniej chwili