Literówki w nazwiskach polskiego premiera i ministra? Media publikują list ambasador USA

Literówki w nazwiskach polskiego premiera i ministra? Media publikują list ambasador USA

Georgette Mosbacher (z lewej)
Georgette Mosbacher (z lewej) Źródło:Newspix.pl / Grzegorz Krzyzewski / Fotonews
Za pośrednictwem Twittera dziennikarze „DGP” i RMF FM pokazali list, który ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce miała przesłać 19 listopada do premiera Morawieckiego. Ze względu na niechlujną formę pisma, aż trudno uwierzyć, że jest to prawdziwy dokument.

Bartosz Godusławski z „Dziennika Gazety Prawnej” zastrzega, że „nie wie czy to fejk, czy nie, taki list jest rozsyłany po mediach dzisiaj jako potwierdzenie, że istnieje”. Reporter RMF FM Patryk Michalski oraz Marcin Makowski z „Do Rzeczy” dokument publikują już bez zgłaszania wątpliwości. Pismo ma być listem, wysłanym do premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie materiału „Superwizjera” TVN, a dokładniej rządowej krytyki pod adresem dziennikarza odpowiedzialnego za materiał. Ambasador Mosbacher wyraża w nim zaniepokojenie oskarżeniami wysuwanymi przez członków rządu pod adresem dziennikarza TVN24.

twitter

We wspomnianym liście amerykańska dyplomatka wyraża „zdumienie” faktem, że minister Joachim Brudziński oraz inni posłowie PiS oskarżają stację TVN o sfingowanie spotkania polskich neonazistów. Przyznaje, że zaskakuje ją rządowe zainteresowanie motywami dziennikarzy. Podkreśliła, że ważne jest dla niej wspólne wspieranie przez Polskę i USA wolności mediów i wolności słowa. Wyraziła nadzieję, iż członkowie rządu powstrzymają się od atakowania niezależnych dziennikarzy.

To, co budzi zdumienie w liście ambasador Mosbacher, to niedociągnięcia dotyczące takich kwestii jak nazwiska premiera i ministra. Wątpliwości dziennikarzy budzi też forma, w jakiej autorka listu zwraca się do swoich adresatów („minister Morawiecki”, „minister of interior”).

twitter

Wolność mediów

Także wcześniejsza wizyta Georgette Mosbacher w  była żywo komentowana w mediach społecznościowych. Podczas rozmów z posłami Mosbacher mówiła o wolności prasy w Polsce, co relacjonowali później sami parlamentarzyści. „W Kongresie wielka sympatia dla Polski, ale jest jedna rzecz, która może zepsuć te stosunki to zamach na wolne media. Ostrzegam, bo jestem szczera" – napisał Marcin Święcicki z , cytując Mosbacher. „Ambasador Mosbacher na spotkaniu zespołu parlamentarnego PL-USA ostrzega, że w jednej sprawie nie będzie mogła Polsce pomóc, bo jest pełna zgoda co do tego w Kongresie. To atak na wolność mediów. I pyta, czy w sejmie jest przygotowywana jakaś ustawa w tej sprawie” – przekazała klubowa koleżanka Święcickiego, Agnieszka Pomaska.

Co dokładnie powiedziała Mosbacher?

Do nagranej wypowiedzi Mosbacher dotarła Agencja Informacyjna Polska Press, o czym poinformowała na . „Czy będzie jakiś procedowany projekt, co do którego państwo myślicie, że należy się zainteresować, czy też coś może nas niepokoić? (...) Powinniście mieć świadomość, że jedna rzecz, co do której Kongres amerykański się zgadza zarówno Demokraci, jak i Republikanie, to jest wolność prasy" – powiedziała ambasador USA. Mosbacher podkreśliła, że „Kongres jest bardzo pozytywnie nastawiony do Polski”. – I Demokraci i Republikanie bardzo chętnie pomagają Polsce, bo wiedzą, że Polska jest bardzo ważnym sojusznikiem. Ale, to się może wszystko posypać, jeśli chodzi o wolność prasy, to tu wszystko jest czarno-białe w USA. I mówię to państwu, bo słyszę o tym ciągle – podsumowała.

List do premiera i odwołane spotkanie

Wypowiedź ambasador USA spotkała się z ostrą reakcją . Z informacji uzyskanych przez „Do Rzeczy” wynika, że wicepremier odwołał spotkanie z Mosbacher, które miało być zorganizowane z jej inicjatywy. Minister nauki i szkolnictwa wyższego miał odebrać słowa Mosbacher jako popieranie konkretnej stacji telewizyjnej oraz naciskanie na ustawodawcę.

Czytaj też:
Rzecznik PiS krytykuje słowa Georgette Mosbacher o Polsce