Podejrzewali, że łowca padł ofiarą kanibali. Nowe badania szczątków znad Narwi

Podejrzewali, że łowca padł ofiarą kanibali. Nowe badania szczątków znad Narwi

Dodano: 
Las, zdj. ilustracyjne
Las, zdj. ilustracyjneŹródło:Fotolia / Kamil Kurus/fotolia.pl
Łowca sprzed 8 tys. lat, którego szczątki odkryto ponad pół wieku temu nad Narwią, nie został zjedzony jak dotychczas sądzono. Człowiek ten został uderzony w głowę, lecz przetrwał to wydarzenie – twierdzą naukowcy po badaniach m.in. z użyciem mikroskopu elektronowego.

Pod koniec lat 50. XX wieku w Wieliszewie nad Narwią (Mazowieckie) archeolodzy wydobyli z wydmy pojedyncze kości człowieka. Znaleźli również pradziejowe narzędzia krzemienne. Z uwagi na to, że odkryte szczątki były przepalone, a kość czaszki również dodatkowo mechanicznie uszkodzona – uznano, że było to świadectwo kanibalizmu z czasu mezolitu (ok. 8 tys. lat) - okresu po zakończeniu ostatniej epoki lodowcowej.

Teraz badacze z Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW) w Warszawie ponownie przebadali szczątki z wykorzystaniem najnowocześniejszych metod, m.in. mikroskopu elektronowego i tomografii komputerowej. – Okazało się, że na uszkodzonej czaszce widoczne są ślady gojenia, których nie widać gołym okiem. Oznacza to, że osoba ta nie zmarła w momencie, w którym nastąpiło uderzenie. Jednocześnie obala to przekonanie archeologów, że mamy do czynienia z ofiarą kanibalizmu – opowiada PAP kierownik badań, prof. Jacek Tomczyk, antropolog fizyczny z Katedry Biologii Środowiskowej UKSW.

Dowody na domniemane praktyki kanibalistyczne z okresu mezolitu na terenie Polski znane są jeszcze tylko z jednego miejsca – Pomorska na Pojezierzu Lubuskim. Mocniejsze potwierdzenie na ich obecność badacze uzyskali w czasie wykopalisk w zachodniej Europie, m.in. we Francji i w Niemczech.

Najnowsze badania z Wieliszewa każą jednak przyjąć, że w przypadku odkrytych tam szczątków koncepcja ludożerstwa nie ma racji bytu. – Jest to za to pierwszy przypadek z mezolitycznej Polski, gdzie widzimy uszkodzenie kości i ich gojenie – zaznacza badacz.

Zagadkę kości z Wieliszewa pogłębia fakt, że były one częściowo przepalone. Być może był to element praktyk pogrzebowych (w mezolicie zmarłych zarówno palono, jak też ich zwłoki chowano w całości). – Przeprowadziliśmy też badanie DNA. Niestety zniszczenia tkanek powstałe na skutek wysokich temperatur uniemożliwiły nam uzyskanie wiarygodnych wyników – dodaje naukowiec.

Badacze szacują, że zmarły był najprawdopodobniej mężczyzną w wieku 20-30 lat. Uszkodzenie czaszki na kości czołowej wskazuje ich zdaniem, że nie był to wypadek. – Być może otrzymał cios ostrym narzędziem - brzegi uszkodzenia są regularne – dodaje antropolog. Zmarły mógł być łowcą, o czym świadczą odkryte w sąsiedztwie kości narzędzia krzemienne.

W ocenie badaczy zabliźnienie nie jest widoczne na całej powierzchni uszkodzenia czoła. Może to oznaczać, że człowiek ten żył najwyżej 7-8 dni po otrzymaniu ciosu.

Na obszarze Polski z okresu mezolitu odkryto do tej pory tylko pojedyncze szczątki ludzi. Najbardziej kompletny szkielet pochodzi z Janisławic, który odkryto w 1937 roku - jest on również celem analiz i prac zespołu prof. Tomczyka, który go zeskanował i wydrukował za pomocą trójwymiarowej drukarki.

Czytaj też:
Kanibale, sadyści, nekrofile. Oto najlepsze dokumenty o seryjnych mordercach. Gdzie możesz je obejrzeć?

Źródło: Nauka w Polsce PAP