Czy kredyty zawsze trzeba spłacać?

Czy kredyty zawsze trzeba spłacać?

Tak zadane pytanie - patrz tytuł niniejszego wpisu – wydaje się niemal niedorzeczne w obecnej rzeczywistości. Dlaczego? Bo wszechobecną władzę, nie tylko zresztą w naszym kraju, posiada lobby finansowe. A nie ta, czy inna opcja polityczna.

Czym różni się niespłacony dług wobec banku w stosunku np. do zaległości w czynszu za mieszkanie? Albo od niezapłaconej faktury za wykonaną usługę? W tym miejscu dodatkowo zakładam, że brak spłaty danego zobowiązania nie wynika ze złej woli dłużnika, ale jest spowodowana brakiem płynności finansowej danej osoby. Dzieje się tak w sytuacji, kiedy nasze dochody są niższe od wydatków koniecznych. Obowiązujące powszechnie, narzucone nam zasady, iż „kredyty zawsze trzeba spłacać” nie są wiele warte, jeśli dłużnik w żaden sposób nie może wywiązać się z ciążących na nim spłat. Nie dlatego, że dana osoba spłacać rat nie chce, tylko – nie może. Wtedy dopiero zaczynamy się zastanawiać – i właśnie antywindykatorzy tę kwestię nagłośnili – nad poniższym:

kto ponosi winę za brak możliwości spłaty kredytu?

Specjalnością banków jest przerzucanie całej odpowiedzialności za skutki swoich działań (w tym także w zakresie prowadzonej polityki kredytowej) na klientów. Może miało by to jakiś sens, gdyby bank działał jak sklep samoobsługowy, gdzie klienci biorą z półek towary w postaci kredytów i pożyczek i nie muszą pytać o zgodę sprzedawcy. Jak wiemy, tak nie jest. Banki podejmują decyzję przy każdej transakcji, mając możliwość odmowy na wniosek o pożyczkę. Każdy bank posiada bardzo rozbudowane narzędzia do badania ryzyka kredytowego. Mówimy więc o w pełni profesjonalnym działaniu kredytodawcy, który zostaje (lub nie) stroną umową. Zaś kredytobiorca najczęściej nie ma wiedzy z zakresu bankowości.

Reklama dźwignią … strat?

Trudno też, oceniając winę stron umowy kredytu, nie uwzględnić wszechobecnych reklam banków i firm pożyczkowych, które tak bardzo zachęcają nas do zadłużania się. Często hasłem przewodnim takich promocji jest „spełnianie marzeń na kredyt”. Wpadnięcie w niedostatek jest bardzo często konsekwencją wydarzeń, zupełnie niezawinionych przez dłużnika. Mowa nie tylko o kredytach „frankowych”, ale także o wypadkach losowych (wypadek, choroba kredytobiorcy, rozpad związku), utracie pracy, załamaniu się koniunktury gospodarczej w danej branży, itp. Czy w podobnych przypadkach, można uznać, że poszkodowanym nie należy się żadna pomoc? W takich właśnie sytuacjach, jedyną deską ratunku dla osób, którym w oczy zajrzało widmo rychłego bankructwa, okazali się antywindykatorzy.

Antywindykacja: kto jest naszym wrogiem?

Antywidykatorów nazywa się czasem „pogromcami komorników”. Ładnie brzmi, ale miano to jest dalekie od sposobu działania specjalistów z tej branży. Najważniejszym warunkiem skutecznego prowadzenia sprawy przez antywindykatora jest bowiem prewencja. Czyli niedopuszczenie do powstania tytułu egzekucyjnego (wtedy komornik nie może „wejść do gry”), lub znaczące odroczenie uzyskania możliwości prowadzenia egzekucji przez wierzyciela. Jakie mogą to być działania? Kiedy dłużnik ma chwilowe problemy ze spłatą rat, można dążyć do restrukturyzacji lub konsolidacji jego zobowiązań. Gdy jednak takie działania nie mogą okazać się skuteczne, zwykle musimy stanąć do sądowej walki z wierzycielem. I tam … okazać się zwycięzcą! Wbrew pozorom, pomimo zawartej umowy o kredyt, bank wcale nie musi wygrać sporu sądowego o zapłatę. Wystarczy, że pozew nie będzie przygotowany perfekcyjnie, a ewentualne błędy wykorzysta bezwzględnie kancelaria, do której po pomoc uda się dłużnik.

Atuty antywindykacji

Z pewnością klienci cieszą się najbardziej z faktu, że nasze usługi są … skuteczne. Mowa oczywiście o profesjonalistach (w tej branży już się pojawiło sporo naciągaczy). Innymi cechami, które na plus wyróżniają antywindykatorów, w stosunku do typowych kancelarii prawnych, jest dostępna cena usługi oraz szybka pomoc. Antywindykator z prawdziwego zdarzenia powinien być także psychologiem, który potrafi wyjaśnić klientowi, że przyjęcie odpowiedniego sposobu działania, zapewni dłużnikowi spokojną egzystencję: bez stałego „towarzystwa” komorników i windykatorów. Wymaga to jedynie odpowiedniego zestawu działań organizacyjnych.

Z opisanych powodów, naturalni wrogowie antywindykacji (instytucje finansowe, handlarze wierzytelnościami oraz firmy windykacyjne) czasem starają się wobec tej dziedziny tworzyć czarny pi-ar, zarzucając nam, iż pomagamy dłużnikom w niespłacaniu zobowiązań. Jest to czysta hipokryzja. Wystarczy wspomnieć niedawną „aferę GetBack”, kiedy to firma specjalizująca się w odzyskiwaniu bankowych długów, sama ich narobiła na astronomiczną kwotę, tj. ponad 2,5 mld zł; m.in. poprzez emisje obligacji. Dziś jest pewne, iż będzie wielki problem z odzyskaniem, nawet części środków przez obligatariuszy. Z kolei pracownicy banków często namawiali swoich klientów na złamanie lokaty i zakup obligacji GetBack. Pieniądze te czasem stanowiły oszczędności życia danej osoby. Pewnie za powyższe, nikt nie poniesie żadnej kary.

Mam więc pytanie do naszych adwersarzy: I kto tu jest po złej stronie mocy?

Ostatnie wpisy