Jarosław – budowniczy. Nie tylko IV RP

Jarosław – budowniczy. Nie tylko IV RP

Jarosław Kaczyński
Jarosław Kaczyński Źródło: Newspix.pl / Grzegorz Krzyżewski
Taśmy Kaczyńskiego pokazują mniej więcej to, co pokazywały wcześniej taśmy Morawieckiego, czy taśmy z udziałem polityków Platformy. Kulisy styku wielkiej polityki, biznesów, wykorzystywania państwa do własnych celów. Tyle że prezes PiS przez lata budował zupełnie inną opowieść o sobie.

dotychczas utrzymywał wizerunek polityka, który od tego świata trzyma się z daleka. Rewolucja moralna, budowa IV RP, potem snucie narracji, że rządy PiS to alternatywa dla afer Platformy – cała ta filozofia polityczna była budowana przede wszystkim na wizerunku lidera, którego nie interesuje materialny wymiar władzy.

Ten mit wraz z taśmami ujawnionymi przez „Gazetę Wyborczą” upada. I to raptem kilka tygodni po tym, gdy Jarosław Kaczyński zapewniał, że jego partia różni się od Platformy tym, jak reaguje na afery we własnych szeregach (a afer tych przybywa z każdym kolejnym miesiącem). Dzisiaj jednak ta różnica sprowadza się raczej do tego, że taśmy z nagraniem Donalda Tuska nie było, a taśma z Kaczyńskim jest.

Dla PiS – jakkolwiek lekceważąco brzmiałby partyjny przekaz – taśmy Kaczyńskiego oznaczają polityczny pożar. O największej skali, bo dotyczący bezpośrednio samego Kaczyńskiego. Z kolejnych publikacji „Wyborczej” wyłania się polityk, który stojąc na czele obozu rządzącego, jest jednocześnie jednoosobowym ośrodkiem sterującym biznesowego zaplecza partii. Zaplecze to zaś planowało ambitny projekt budowy wieżowców w centrum Warszawy za ponad miliard złotych. Decyzja o zawieszeniu tych planów ma podłoże polityczne – Warszawą rządzi PO, która torpeduje inwestycję. Gdyby jednak rządził PiS… No właśnie. Można zakładać, że wówczas inwestycja realizowałaby się bez zbędnych przeszkód. Państwowy bank dałby kredyt, a spółka, w której władzach zasiadają kierowca, sekretarka i przyjaciółka prezesa budowałaby K-Tower.

Nie jest prawdą, że w całej tej historii nie ma nic nowego, bo sprawa Srebrnej to prehistoria, a wszystko zostało dawno opisane. Negocjacje z udziałem austriackiego biznesmena, który nagrał Kaczyńskiego toczą się bowiem w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy (od 2017 r.). Odsłaniają więc całkiem teraźniejszy odcinek sprawy. Na marginesie, ciekawy jest też obraz konfliktów na szczytach Srebrnej, jaki wyłania się z komentarzy prezesa PiS na temat pań Janiny Goss i Małgorzaty Kujdy.

Taśmy kolejny raz odsłaniają, jak wygląda władza za kulisami. Przyzwyczajeni do gładkich partyjnych przekazów odbiorcy znowu mają okazję spojrzeć głębiej, za ekrany telewizorów. Wizerunek nieco nieporadnego prezesa, który wręcz brzydzi się kontaktami z wielkim biznesem i przeprowadza odnowę moralną państwa, jest przynajmniej równie nieprawdziwy jak wizerunek Donalda Tuska jako „polityka miłości”.

Cała reszta jest dość przewidywalna. Reakcje i komentarze polityczne można było przewidzieć nawet bez lektury stenogramów i dokumentów. Bohaterowie taśm zawsze bagatelizują ich sens, a nawet przekonują, że jest on dla nich korzystny i pokazuje ich intencje w dobrym świetle. Oponenci usiłują z kolei zbić jak największy kapitał. Tak było z taśmami Platformy, Morawieckiego, a teraz Kaczyńskiego. Każde z nich ujawniają inny wycinek brudnej politycznej kuchni. Tylko publiczność zdaje się coraz bardziej przyzwyczajona.

Źródło: Wprost