Pijemy za lepszy czas

Pijemy za lepszy czas

Nie bardzo zrozumiałe były intencje polskich komunistów, którzy w czasie stanu wojennego, a dokładnie 28 października 1982, uchwalili ustawę o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Wzorując się na doświadczeniach bratniego Związku Radzieckiego, powinni raczej jeszcze bardziej rozpić naród, bo rozpitymi obywatelami łatwiej się rządzi. Historia pokazuje, że i w tym przypadku komuniści nie osiągnęli zamierzonego celu. Polegli na walce z alkoholowymi pasjami Polaków.

Ustawa obowiązuje do dziś. Spożycie czystego spirytusu na głowę mieszkańca jest większe niż w mrocznych czasach komunizmu – ok 11 litrów rocznie, i stale rośnie. Picie jest więc u nas ponad ustrojowe, ponadpartyjne, powszechne. Kiedyś, jak w znanej piosence zespołu Wilki, piliśmy za lepszy czas. Teraz, za to, że jest lub może być dla nas lepszy. Zresztą, jak wiadomo, każda okazja jest dobra. Choćby wino, jako inspiracja do pisania tekstów na tego bloga.

I właśnie, jako osobę pijącą systematycznie, zainteresował mnie panel dyskusyjny „Przyszłość polskiej branży spirytusowej” podczas zakończonego właśnie Welconomy Forum w Toruniu. Okazuje się, że choć spożycie alkoholu nie spadło, zmieniły się radykalnie preferencje konsumentów. We wczesnych latach osiemdziesiątych ulubionym trunkiem rodaków była wódka. Teraz blisko 63 procent pijących wybiera piwo a prawie 10 procent wino. Wódka, polski produkt znany na całym świecie, to dziś tylko niespełna 28 procent spożycia. Można powiedzieć, że w tym aspekcie ustawa spełniła swoje zadanie, jakim była popularyzacja alkoholi niskoprocentowych. Problem w tym, że gdy chodzi o ustawowe „wychowanie w trzeźwości i przeciwdziałanie alkoholizmowi”, niewiele to zmienia a konkretnie nic nie zmienia.

Tłumaczy to lekarz od lat zajmujący się od alkoholikami: – Jest bez znaczenia czy do obiadu wypijemy piwo, lamkę wina, czy kieliszek wódki. To dokładnie ta sama dawka alkoholu. W przypadku alkoholików też obojętne czy piją dziennie 8 piw, 2 wina czy pół litra wódki. Uzależniamy się od etanolu jako substancji psychoaktywnej, a nie od określonego rodzaju alkoholu. Nie ma też żadnego dowodu na to, że od jakiegoś rodzaju napoju uzależniamy się szybciej. Preferowanie przez ustawodawcę piwa uważam za hipokryzję.

Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica, autor raportu o polityce alkoholowej twierdzi, że owa polityka wytworzyła w społeczeństwie szkodliwy stereotyp. Jest społeczne przyzwolenie na piwo czy wino, pijących wódkę uważa się za pijaków, osoby mającą problem z alkoholem. A tak wcale nie musi być.

Zostawmy na moment ekspertów. Mieszkam w Warszawie w okolicach izby wytrzeźwień na ul. Kolskiej. Rano szwędający się pensjonariusze zaczepiają mnie prosząc o parę złotych na piwo. Zawsze daję, gdyż rozumiem ich problem zwany fachowo zespołem abstynencyjnym. Żebrak, który zamiast iść do jakiejkolwiek pracy, wymyśla naiwne historie o operacji córki, nic ode mnie nie dostanie. Cyniczna dobroczynność ?

Znowu na poważnie. Skąd ta radykalna zmiana preferencji konsumenckich. Na pewno przemiany rynkowe. Za komuny piwo było słabej jakości a wódka to wódka. W Chicago widziałem plakat reklamujący Żytnią – From Poland where vodka was born. U nas podobnej treści plakat nie mógłby wisieć przy sklepie. Ustawodawca zakazał wszelkiej reklamy alkoholu, z wyjątkiem… piwa. Piwo wieczorem może być w telewizyjnym spocie reklamowym wraz z pijącym go Zbigniewem Bońkiem, Marco van Bastenem i Luisem Figo. Piwo może być koszulkach piłkarzy Legii i w sprzedaży podczas meczów. Logotypy piw zdobią parasole w knajpianych ogródkach. Piwo dostępne jest w wagonach restauracyjnych.

I dobrze, nie jestem przeciwnikiem reklamy piwa. Ale jestem przeciwnikiem zakazu reklamy innych trunków. Skoro każdy zawiera ten sam etanol czyli spirytus, to co równym traktowaniem podmiotów gospodarczych? Dlaczego browar może, a gorzelnia nie może promować swoich produktów? A jeśli ustawodawca chce być tak ortodoksyjny, niech zakaże promocji owoców. Dlaczego owoców? Bo fermentują. Słonie afrykańskie potrafią wyczuć sfermentowane owoce i ruszyć pędem do pobliskiej wioski, zrównując z ziemią kilka chałup i tratując ludzi. Alkoholizm wśród zwierząt to zjawisko naukowo stwierdzone. Ich nie powstrzyma zakaz promocji ani żadna ustawa. Nas, homo sapiens też nie.

Ostatnie wpisy