Dlaczego kobiety tkwią w przemocowym związku. 7 przyczyn

Dlaczego kobiety tkwią w przemocowym związku. 7 przyczyn


Trzy fazy cyklu przemocy

Faza narastającego napięcia – sprawca jest zdenerwowany i napięty, nawet błahostka powoduje awanturę. Często zaczyna pić więcej alkoholu, przyjmować narkotyki lub inne substancje zmieniające świadomość. Poniża ofiarę, prowokuje kłótnie. Sprawia wrażenie, że nie panuje nad swoim gniewem. Osoba doznająca przemocy stara się opanować sytuację: uspokaja sprawcę, spełnia jego zachcianki, jest nadgorliwa w wywiązywaniu się ze wszystkich obowiązków, często przeprasza i bierze winę na siebie. Niekiedy osoby doznające przemocy cierpią w tej fazie na dolegliwości fizyczne, jak bóle żołądka, głowy, bezsenność, utratę apetytu. Są one wynikiem wciąż narastającego napięcia, które po pewnym czasie staje się nie do wytrzymania.

Faza gwałtownej przemocy – sprawca wpada w szał i wyładowuje złość na ofierze/ofiarach. Wybuch agresji wywołuje zwykle jakiś mało znaczący drobiazg typu zbyt chłodny posiłek czy brak jakiegoś produktu. To w tej fazie może dojść do interwencji z zewnątrz, bo ofiary w afekcie wzywają pomoc. W trakcie trwania tej fazy ofiara stara się zrobić wszystko, aby uspokoić sprawcę i ochronić siebie i bliskich, jednak często, niezależnie od jej starań, wściekłość sprawcy narasta coraz bardziej. Wówczas ofiara czuje się bezradna, ponieważ żaden ze sposobów: ani bycie miłym, ani unikanie, ani bierne poddawanie się sprawcy nie pomaga i nie łagodzi jego gniewu. Po zakończeniu wybuchu ofiara jest w stanie szoku, nie może uwierzyć, że to się naprawdę stało. Jest zawstydzona, przerażona, oszołomiona, czego wyrazem staje się apatia.

Faza „miodowego miesiąca” – sprawca wyładował swoją złość i zdał sobie sprawę, że posunął się za daleko, następuje czas skruchy i okazywania miłości. Sprawca szczerze żałuje swojego zachowania, obiecuje, że to już więcej się nie powtórzy, znajduje usprawiedliwienie swoich czynów. Zaczyna zachowywać się tak, jak na początku znajomości: przynosi kwiaty, prezenty, dba o ofiarę i poświęca jej dużo czasu i uwagi. Para w fazie „miodowego miesiąca” zachowuje się jak świeżo zakochana, a ofiara powoli zaczyna wierzyć, że partner się zmienił, i że wszystko już będzie dobrze. Czuje się kochana i sama też kocha, życie wydaje się jej piękne i pełne nadziei. Ofiara zapomina o tym co zaszło i to zatrzymuje ją w cyklu przemocy. Prawdziwym zagrożeniem fazy „miodowego miesiąca” jest to, że przemoc w kolejnym cyklu staje się zazwyczaj gwałtowniejsza.


Zaburzenie osobowości typu zależnego jest najczęściej występującym w populacji – przejawia je od 2 do 4 proc. osób. Dla porównania – zaburzenia osobowości border-line to 2 proc, dyssocjalna – 3 proc. (ale 30 proc. wśród więźniów), paranoiczna – 0,5- 2,5 proc.

Nieprawidłowa osobowość zależna, jak każde zaburzenie osobowości, kształtuje się w dzieciństwie. Na budowanie osobowości (każdej) składają się nie tylko predyspozycje genetyczne, ale i wpływ środowiska. Jeśli jest przemocowe, jeśli dziecko nie wzrasta w atmosferze bezpieczeństwa i poczucia wartości, które nie jest uzależnione od tego, co robi lub czego nie robi, może wykształcić nieprawidłową osobowość, którą w dorosłym wieku bardzo trudno zmienić.

– Pacjentki w terapii często mi mówią kwestię typu: „Mój mąż bywa miły”. Słowo „bywa” jest istotne – tym, że mąż „bywa” miły usprawiedliwiają to, że poza tymi sytuacjami, kiedy „bywa miły”, stosuje przemoc – mówi Kowalczyk.

Wskazuje, że jednocześnie ofiara przemocy ma wewnętrzne przekonanie o tym, iż jeśli będzie się starać, nie będzie „prowokować”, mąż będzie częściej „miły”.

Po czwarte: poczucie winy

Relacja ofiara-kat to relacja oparta o bezwzględną dominację jednej strony – sprawcy. Urszula Nowakowska podkreśla, że najczęściej jest on świetnym manipulatorem i odgrywa różne role na zewnątrz, ale także w stosunku do partnerki. Często to ją obwinia za to, że stosuje wobec niej przemoc. Karnistka, prof. Eleonora Zielińska z Uniwersytetu Warszawskiego przytacza sformułowania z akt spraw sądowych o przemoc, w których sprawca usprawiedliwiał swoją agresję wobec partnerki swoimi posądzeniami o jej bałaganiarstwo czy zdrady. Ofiara czuje się zaś winna i wyłącznie odpowiedzialna za stan, w jakim znajduje się rodzina.

Po piąte: poczucie odpowiedzialności za rodzinę i dzieci

Kobiety często nie zdają sobie sprawy, że dzieci, które są świadkami przemocy wobec matki, są także ofiarami przemocy, nawet wtedy, gdy sprawca bezpośrednio wobec nich jej nie stosuje.

To, że ojciec czy ojczym ich nie bije, matki-ofiary przemocy odbierają zaś jako oznakę dobrego ojcostwa, dla którego warto poświęcić swoje cierpienie w imię zachowania całości rodziny.

– Kobiety często są tak wychowywane, że powinny być grzeczne, dbać o ognisko domowe za wszelką cenę – bo jeżeli coś w domu nie gra, to jest jej wina, bo nie potrafi zadbać o relacje domowe – mówi Nowakowska.

Podaje przykład kobiety, która zgłosiła się do Centrum po podjęciu decyzji o odejściu od męża.

– Zdecydowała się odejść od niego, kiedy dzieci dorosły. One wspierały ją w tej decyzji. Przez lata godziła się na przemoc, bo wierzyła, że to najlepsze wyjście dla dzieci, bo przecież on ich nie bił, przynosił pieniądze do domu. A po latach syn powiedział jej: „Mamo, czy ty myślisz, że dla dzieci takie piekło, które ojciec nam zgotował, było czymś dobrym?”. To był dla niej szok. Powiedziała mu: „Przecież ja dla was tak cierpiałam, a ty mi teraz coś takiego mówisz?” – opowiada.

Po szóste: wstyd i odwrócone poczucie wartości

Jak mówi Nowakowska, przemocy w domu towarzyszy wstyd.

– Zdarza się, że kobiety chronią sprawcę przed odpowiedzialnością, bo obawiają się, co powiedzą inni, rodzina, znajomi. Wstydzą się, że otrzymają piętno tej, która męża wsadziła do więzienia, czy naraziła go na kłopoty – dodaje.

Obawiają się też, że inni pomyślą: „Przecież bez powodu krzywdy by jej nie robił, musiała go czymś sprowokować, przecież to taki porządny facet”.

Jednocześnie ofiara przemocy paradoksalnie może w pewien sposób odnosić psychologiczną korzyść z takiej relacji: staje się tą jedyną, która może sprawcę uratować.

– Kobiety mówią: „Beze mnie by się stoczył, zapił” – opowiada Małgorzata Kowalczyk.