4 czerwca 1989 roku: Częściowo wolne wybory, które zmieniły Polskę

4 czerwca 1989 roku: Częściowo wolne wybory, które zmieniły Polskę

Dodano: 
Lech Wałęsa głosuje w wyborach 4 czerwca 1989 roku
Lech Wałęsa głosuje w wyborach 4 czerwca 1989 rokuŹródło:PAP
Wybory 4 czerwca 1989 roku wybrały w pełni wolny Senat. W Sejmie, zgodnie z ustaleniami Okrągłego Stołu, walka toczyła się o 161 miejsc, bo pozostałe były zarezerwowane dla komunistów. Ku zaskoczeniu władz i samej opozycji, „Solidarność” zdobyła praktycznie wszystko, na co pozwalały okrągłostołowe ustalenia.

Zasady wyborów 1989 roku ustalono przy Okrągłym Stole dwa miesiące wcześniej – 5 kwietnia 1989 r. Dlatego Sejm, który w nich wybrano, nazywa się Sejmem kontraktowym. Termin dwóch tur wyborów wyznaczono na niedziele 4 i 18 czerwca.

Zasady wyborów 4 czerwca

W wyborach do Sejmu 65 proc. z 460 mandatów było zarezerwowanych dla koalicji PZPR i jej satelickich partii: ZSL, SD, „PAX”, UchS i PZKS. Pozostałe 161 miejsc w Sejmie zostało przeznaczonych dla kandydatów bezpartyjnych, w tym dla kandydatów Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. Jednak na listach bezpartyjnych znalazły się również osoby mające mniej lub bardziej nieformalne poparcie władz. W porozumieniu zdecydowano też o powołaniu urzędu prezydenta wybieranego przez Sejm i sformowaniu Senatu, którego członkowie mieli zostać wyłonieni w całkowicie wolnych i demokratycznych wyborach.

W wyborach do Sejmu ustalono 108 okręgów wyborczych. W każdym okręgu wybierano 2, 3, 4 lub 5 posłów. Na każdy mandat w okręgu głosowano na osobnej karcie do głosowania, a dodatkowo w każdym okręgu przynajmniej jedna lista musiała zawierać kandydatów bezpartyjnych (a więc w konsekwencji i jeden mandat). Kandydaci na poszczególnych listach byli ułożeni alfabetycznie. Mogły ich zgłaszać władze poszczególnych partii, władze organizacji społecznych i zawodowych o zasięgu ogólnokrajowym, a także grupy co najmniej 3 tys. wyborców z danego okręgu.

Łatwiej zrozumieć to na konkretnym przykładzie. W okręgu wyborczym Warszawa-Śródmieście do rozdzielenia były dwa mandaty. Rada Państwa przydzieliła z góry jeden mandat dla PZPR, jeden dla kandydatów bezpartyjnych. Utworzono tam więc dwie listy kandydatów: listę PZPR i listę kandydatów bezpartyjnych, na której znajdował się m.in. przedstawiciel Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. Z kolei w okręgu Kraków-Nowa Huta do zdobycia było 5 mandatów, z czego Rada Państwa przydzieliła 1 mandat dla PZPR, 1 dla ZSL, 1 dla Stowarzyszenia „Pax” i 2 dla kandydatów bezpartyjnych. O każdy mandat walczyła odrębna lista zgłoszonych kandydatów.

Co więcej, w wyborach do Sejmu powołano ogólnopolską, krajową listę wyborczą, z której miało być wybranych 35 posłów. W założeniu lista miała pomóc dostać się do Sejmu partyjnym przywódcom. Na liście krajowej nie było kandydatów z „Solidarności”, mimo złożonej przy Okrągłym Stole propozycji ze strony władz PRL. Opozycja nie chciała pokazywać się na jednej liście razem z kandydatami rządzącej koalicji.

Głosowanie w wyborach odbywało się na zasadzie skreślania kandydatów, na których wyborca nie chciał oddawać głosu. Głosowanie „za” danym kandydatem następowało poprzez nieskreślenie jego nazwiska na liście. Jeśli ktoś oddał pusty głos, to oznaczało, że zagłosował za wszystkimi umieszczonymi na niej osobami. Można było również skreślić wszystkie nazwiska i głos nadal pozostawał ważny.

Żeby dostać się do Sejmu z list w poszczególnych okręgach, należało otrzymać więcej niż połowę ważnych głosów w pierwszej turze. W przypadku braku uzyskania takiej większości przewidziano powtórne głosowanie z udziałem dwóch kandydatów z kolejno najwyższą liczbą głosów. W drugiej turze mandat dostawała osoba z wyższą liczbą głosów, bez wymogu uzyskania bezwzględnej większości głosów ważnych.

Z kolei w przypadku listy krajowej ordynacja wyborcza nie zawierała żadnych przepisów na wypadek, gdyby cześć miejsc nie została w ogóle obsadzona w pierwszej turze. Komuniści byli pewni, że bez problemu zdobędą wymaganą liczbę głosów i do Sejmu po prostu dostanie się 35 zgłoszonych na liście kandydatów. Jak się okazało, bardzo się mylili.

W Senacie wybierano 100 senatorów w 49 okręgach wyborczych. Wybory były w całości wolne. W każdym okręgu do Senatu była jedna lista kandydatów. Oddanie ważnego głosu następowało poprzez nieskreślenie nazwisk popieranych przez siebie kandydatów (nie więcej niż liczba mandatów w okręgu) i skreślenie pozostałych. Mandaty dostawali kandydaci z największą liczbą głosów, którzy uzyskali przynajmniej 50 proc. głosów ważnych. W drugiej turze nie było wymogu uzyskania większości bezwzględnej głosów ważnych.

Komitet Wyborczy„Solidarność” wystawił w każdym okręgu po jednym kandydacie na każdy mandat, co miało podkreślić spójność formacji. Oddziały „Solidarności” nie miały zbyt wiele czasu na kampanię wyborczą. Istotną rolę odgrywały popularne i licznie organizowane spotkania przedwyborcze w parafiach, szpitalach, kinach czy remizach strażackich.

Każdy plakat wyborczy musiał być zaakceptowany przez cenzurę. Najpopularniejsze przedstawiały „Drużynę Lecha”, czyli kandydatów „Solidarności” ściskających dłoń Lecha Wałęsy. Furorę zrobił też plakat z Garym Cooperem z filmu „W samo południe”. Na podstawie ustaleń Okrągłego Stołu jako organ prasowy Komitetu Obywatelskiego powstała istniejąca do dziś „Gazeta Wyborcza”, której redaktorem naczelnym został Adam Michnik.

Ulotka wyborcza „Solidarności”

W wyborach wystartowały także inne opozycyjne ugrupowania. Kandydatów wystawiły Konfederacja Polski Niepodległej, Grupa Roboczej Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” (zawiązanej wokół Andrzeja Gwiazdy i Mariana Jurczyka), Unia Polityki Realnej Janusza Korwin-Mikkego oraz Ruch Wolnych Demokratów Karola Głogowskiego. Wystartowała także spora liczba kandydatów niezależnych, w tym lider Pomarańczowej Alternatywy Waldemar Fydrych.

Warto też wspomnieć, że cześć formacji opozycyjnych nie wystawiła swoich kandydatów i wzywała do całkowitego bojkotu wyborów. Wśród takich organizacji znalazła się Solidarność Walcząca, Federacja Młodzieży Walczącej, Liberalno-Demokratyczna Partia „Niepodległość” czy PPS-Rewolucja Demokratyczna.

Druzgocąca klęska komunistów

4 czerwca odbyła się pierwsza tura wyborów. Frekwencja wyniosła 62 proc. W wyniku głosowania „Solidarność” zdobyła 160 ze 161 mandatów przeznaczonych dla kandydatów bezpartyjnych. Decyzja o ostatnim mandacie przeszła do drugiej tury. W wyborach do Senatu przedstawiciele „Solidarności” zdobyli 92 mandaty. W pozostałych ośmiu przypadkach kandydaci nie zdobyli wymaganych 50 proc. głosów, ale również znaleźli się w drugiej turze.

Największym zaskoczeniem były wyniki głosowania na listę krajową. Z ogólnopolskiej listy do Sejmu dostało się tylko dwóch kandydatów komunistycznej koalicji, bo duża część wyborców skreśliła wszystkich kandydatów z listy. W ten sposób do parlamentu nie dostali się m.in. premier Mieczysław Rakowski, ministrowie Czesław Kiszczak i Florian Siwicki, członkowie Biura Politycznego KC PZPR, czy liderzy SD i ZSL.

To była druzgocząca klęska rządzących. 8 czerwca, w trakcie spotkania Komisji Porozumiewawczej Czesław Kiszczak oskarżył Lecha Wałęsę, że opozycja celowo nawoływała do skreślania wszystkich kandydatów, wbrew wcześniejszym uzgodnieniom. Ustalono, że Rada Państwa błyskawicznie zmieni ordynację w trakcie wyborów w ten sposób, że w drugiej turze 33 nieobsadzone miejsca trafią do koalicji już na zasadzie głosowania w okręgach. „Solidarność” zgodziła się na to, bo nie chciała dawać władzy podstaw do unieważnienia wyborów.

Druga tura wyborów odbyła się 18 czerwca. W jej trakcie wybrano 295 posłów i ośmiu senatorów. Frekwencja wyniosła jedynie 25 proc. „Solidarność” zdobyła ostatni dostępny dla kandydatów bezpartyjnych mandat w Sejmie i wywalczyła kolejnych 7 mandatów w Senacie. Ostatni senatorski mandat dostał od wyborców Henryk Stokłosa, formalnie bezpartyjny przedsiębiorca, który cieszył się nieoficjalnym wsparciem PZPR. Przyznano też 294 mandaty do Sejmu dla kandydatów rządowej koalicji.

Wybory zakończyły się niespodziewanym, miażdżącym zwycięstwem Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, który zdobył prawie wszystko, co było do zdobycia: 161 mandatów do Sejmu przeznaczonych dla kandydatów bezpartyjnych i 99 mandatów w pełni wolnych wyborach w Senacie. Otworzyło to drogę do powstania po kilku miesiącach koalicyjnego rządu solidarnościowej opozycji i PZPR. Jego szefem i pierwszym od wojny niekomunistycznym premierem został przedstawiciel „Solidarności” Tadeusz Mazowiecki.

Tekst pierwotnie ukazał się 4 czerwca 2022 roku.

Czytaj też:
To nie spodoba się opozycji. Lech Wałęsa gorzko o 4 czerwca
Czytaj też:
„Nocna zmiana”, czyli upadek rządu Olszewskiego. „Ten mit raczej nie przetrwa”