"Praca za seks" ściśle jawna?

"Praca za seks" ściśle jawna?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Samoobrona może poznać skrzętnie skrywane przez prokuraturę szczegóły ze śledztwa "praca za seks". I to legalnie - zapowiada "Gazeta Wyborcza".

W tej sprawie zarzuty mataczenia postawiono już dwóm działaczom Samoobrony - Franciszkowi Irzykowi i Jackowi Popeckiemu. Tymczasem już wkrótce tajemnice śledztwa mogą poznać ich partyjni koledzy. Bo prokuratura, chcąc uchylić immunitet głównemu bohaterowi afery Stanisławowi Łyżwińskiemu, może zostać zmuszona do przesłania akt sprawy sejmowej komisji regulaminowej. A w niej zasiadają Janusz Maksymiuk i Mateusz Piskorski - bliscy współpracownicy Andrzeja Leppera, którego nazwisko także przewija się w aferze.

Na razie publicznie wiadomo o jednym świadku, który obciąży w prokuraturze Łyżwińskiego i Leppera. O Anecie Krawczyk, która sama się ujawniła, oskarżając ich o zmuszanie do usług seksualnych w zamian za pracę w biurze poselskim Łyżwińskiego. Działacze Samoobrony nie znają nazwisk co najmniej kilkunastu innych kobiet, które - według informacji dziennika - doniosły prokuraturze o molestowaniu, i jednej, która oskarża Łyżwińskiego o gwałt. Ale ich dane są w aktach śledztwa i - jeśli dojdzie do przekazania dokumentów sejmowej komisji - przestaną być tajemnicą.

Łódzcy prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie "pracy za seks" nie ukrywali w rozmowie z "Gazetą", że może to zagrozić sprawie. Bo to oznacza, że kolejne osoby pozostające w ich zainteresowaniu -  choćby Łyżwiński - stawią się na przesłuchania przygotowane: będą wiedziały, jak odpowiadać na dowody zgromadzone przeciwko nim. Mogą też mataczyć.

Jak to możliwe, że - wbrew woli prokuratury - tajemnice śledztwa mogą stać się tajemnicą publiczną? Wynika to z procedur uchylania immunitetu posłom lub senatorom. Gdy prokuratura generalna wyśle marszałkowi Sejmu wniosek o uchylenie immunitetu Łyżwińskiego, marszałek przekaże go sejmowej komisji regulaminowej. A ta może zażądać od prokuratury pełnych akt sprawy.

Sam poseł Piskorski nie wyklucza, że zażąda akt: "Jak wpłynie wniosek prokuratury, zastanowimy się, czy to zrobić".

To samo mówi szef komisji regulaminowej Marek Suski z koalicyjnego PiS. Nie obawia się też, że informacje ze śledztwa wyciekną do osób podejrzewanych. "Zakładam, że ludzie działają uczciwie i w dobrej wierze" - mówi o członkach komisji.