Kapelan prezydenta mieszka jak minister

Kapelan prezydenta mieszka jak minister

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydencki kapelan ks. Roman Indrzejczyk kilka tygodni temu dostał rządowe mieszkanie - ustalił "Dziennik". Z tych informacji wynika, że był to pomysł Lecha Kaczyńskiego, który wręcz nakazał księdzu przeprowadzkę do służbowego lokalu.

Ks. Indrzejczyk od dwóch i pół roku jest na emeryturze. Do tej pory mieszkał przy parafii Dzieciątka Jezus na warszawskim Żoliborzu, gdzie przez 18 lat był proboszczem. Na jej stronie internetowej cały czas widnieje jako rezydent. Teraz zmienił adres. "To prezydent się uparł. Nie raz słyszałem, jak nakłaniał Indrzejczyka, by nie rezygnował z tego, co mu się należy" - twierdzi informator dziennika z otoczenia głowy państwa.

Tę wersję przedstawia jeszcze jeden pracownik Kancelarii Prezydenta: "Kaczyński namawiał go do tego mieszkania od początku kadencji. Indrzejczyk bronił się rękami i nogami. W końcu powiedziano mu wprost, że ma się tam przeprowadzić i koniec".

Rzecznik Lecha Kaczyńskiego Maciej Łopiński potwierdza, że ks. Indrzejczyk ma służbowe mieszkanie. Ale zaprzecza, że miał w tym swój udział prezydent. "Nic mi nie wiadomo, by był to pomysł prezydenta. Ks. Indrzejczyk faktycznie od jakiegoś czasu wynajmuje ten lokal, ale obciążamy go za to finansowo. Jest to normalna rynkowa stawka" - mówi.

Gazeta informuje, że rządowe osiedle, na które przeprowadził się prezydencki kapelan, znajduje się przy ul. Grzesiuka na warszawskim Mokotowie. Mieszka na nim wielu członków obecnej ekipy rządzącej. Sąsiadem Indrzejczyka jest obecny szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Trzeba spełnić dwa warunki, by otrzymać tam mieszkanie.

"Trzeba zajmować wysokie stanowisko państwowe. Drugim warunkiem jest brak własnego mieszkania w Warszawie" - tłumaczy Paweł Przechodzeń, dyrektor Centrum Obsługi KPRM, które zarządza tymi mieszkaniami. Na pytanie o ks. Indrzejczyka odpowiada: "W wyjątkowych sytuacjach na wynajem lokalu mogą liczyć także inne osoby wskazane przez szefa KPRM".

Do tej pory żaden z prezydenckich kapelanów nie korzystał z rządowego lokalu - pisze "Dziennik".