Z igłą w ręku

Z igłą w ręku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rośnie liczba napadów z użyciem strzykawki z krwią zarażoną HIV
W Polsce pojawiła się nowa, groźna broń - strzykawka z krwią zarażoną wirusem HIV. Dzięki niej można dokonać kradzieży w supermarkecie lub na stacji benzynowej, zabrać kurtkę albo telefon przechodniowi, włamać się na teren cudzej posesji czy zemścić za odmowę pieniężnego wsparcia. Dla części zarażonych osób (opuszczonych przez rodziny i nie mających wstępu do instytucji takich jak Monar) to sposób na zdobycie środków na życie, dla innych - forma zemsty za społeczne odtrącenie albo demonstracja desperacji. Ostatnio coraz częściej takiej broni używają także ludzie zdrowi.

Zakażona strzykawka, czyli broń
W ostatnich latach doszło do kilkuset napadów z użyciem strzykawki, lecz tylko co dziesiąty został zgłoszony policji. W większości wypadków strzykawki nie zawierały zarażonej krwi. Kiedy ochroniarz jednego z wrocławskich supermarketów zatrzymał złodzieja, ten ugryzł go w rękę, krzycząc, że jest zarażony wirusem HIV. Mariusz Cz. wyłudził kilka tysięcy złotych od bydgoskiego restauratora Lecha S. Zagroził, że jeśli nie otrzyma pieniędzy, wbije synowi Lecha S. strzykawkę z krwią zarażoną wirusem HIV. Dopiero kolejny szantaż spowodował, że restaurator zgłosił się na policję i Mariusz Cz. został zatrzymany. Przyłapany na próbie kradzieży bezdomny mężczyzna terroryzował strzykawką ochroniarzy supermarketu w Mysłowicach, twierdząc, że jest nosicielem wirusa śmiertelnej choroby. Na przystanku autobusowym w tej samej miejscowości narkoman ukłuł igłą z resztką "kompotu" 22-letniego mężczyznę. Policjantom pochwalił się, że choruje na AIDS. 500 zł chciał dostać narkoman od mieszkańca wrocławskich Karłowic. Pocztą przesłał strzykawkę z brunatną substancją i zagroził, że w razie zignorowania żądań zarazi wirusem HIV i żółtaczką syna szantażowanego. Na Wydziale Prawa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu narkomanka, nosicielka wirusa HIV, ukłuła igłą studentkę. W Szczecinie dwójka narkomanów rabowała sklepy i przechodniów, używając jako broni strzykawek z "kompotem". W Radomiu dwaj mężczyźni próbowali wymusić okup od kilku firm. Żądali po 2 tys. marek. Właścicielom firm grozili, że zatrują ich produkty krwią zakażoną wirusem HIV.

Agresja, czyli skutek desperacji
- Agresja zarażonych wirusem HIV jest skutkiem tego, jak się traktuje u nas chorych. Nie do wyobrażenia jest, żeby wybitni polscy artyści czy politycy wspierali chorych na AIDS, solidaryzowali się z nimi. O problemie pomocy tym ludziom mówi się tylko 1 grudnia, kiedy obchodzony jest Światowy Dzień AIDS - tłumaczy prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog. - Nie doszukiwałbym się specjalnych powodów, które sprawiają, że ludzie chorzy na AIDS szantażują strzykawkami zainfekowanymi wirusem HIV. Dla nich to po prostu broń, taka sama jak pistolet czy nóż - dodaje dr Andrzej Samson, psycholog.
- Agresywne zachowanie ludzi chorych na AIDS jest rzadkością. Częściej zdarza się, że osoba szantażująca kogoś zakażeniem wirusem HIV wcale nie jest chora, a tego sposobu chwyta się w desperacji, licząc, że coś na tym zyska - mówi ks. Arkadiusz Nowak, doradca ministra zdrowia ds. narkomanii i AIDS. Tak zdarzyło się w Katowicach, gdzie Aleksiej L., który ukradł trzy żarówki, ukłuł igłą ochroniarza sklepu. Złodziej twierdził, że jest chory na AIDS, co okazało się kłamstwem. - Takie incydenty sprzyjają postrzeganiu ludzi żyjących z HIV przez pryzmat wyłącznie groźnych i desperackich zachowań, a to obraz wypaczony - tłumaczy ks. Nowak.

Artykuł 161 kodeksu karnego
Wypadków używania strzykawki jako broni jest jednak coraz więcej, dlatego do obowiązującego od 1 września 1998 r. kodeksu karnego wprowadzono zapis o nowym rodzaju przestępstwa. Do trzech lat więzienia grozi temu, kto wiedząc, że jest nosicielem wirusa HIV, "naraża bezpośrednio inną osobę na zarażenie". - Nie da się wskazać konkretnej osoby jako źródła zakażenia. Nigdy nie ma stuprocentowej pewności, czy poszkodowany nie został zarażony wcześniej. Dlatego w kodeksie zapisano "kto naraża", a nie "kto zaraził" - tłumaczy prof. Marian Filar, karnista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Przepis ten jest jednak stosowany bardzo rzadko. Do końca 2000 r. zanotowano 19 przestępstw z artykułu 161 kk, chociaż czynów tego rodzaju popełniono kilkanaście razy więcej. - Grożenie strzykawkami z zainfekowaną krwią to dla policji codzienność. Zwłaszcza wtedy, gdy funkcjonariusze odwiedzają meliny narkomanów. Policjanci zbytnio nie zwracają uwagi na zagrożenie, bo nie mogliby wykonywać swoich obowiązków. Poza tym wiedzą, jak obezwładnić grożącego strzykawką osobnika - mówi Paweł Biedziak, rzecznik komendanta głównego policji.

Zawody podwyższonego ryzyka
Na większe niebezpieczeństwo wystawieni są strażnicy miejscy i ochroniarze. W lipcu ubiegłego roku w Chojnowie (woj. dolnośląskie) Robert Wierzbicki, strażnik miejski, ukłuł się igłą od strzykawki podczas zakładania kajdanek złodziejowi. Złodziej był narkomanem i nie potrafił powiedzieć, czy jest chory na AIDS. Badania dowiodły, że do zakażenia nie doszło. Trzy miesiące później strażnik miejski z Wrocławia ukłuł się igłą od strzykawki, przeszukując mężczyznę kradnącego w sklepie skarpety i pastę do zębów. Tym razem złodziej był nosicielem wirusa HIV. - Rozpoczęliśmy gorączkowe poszukiwania leków minimalizujących ryzyko zakażenia wirusem. Okazało się, że nie mają takich we wrocławskich szpitalach i aptekach. Trzeba było je sprowadzać helikopterem - mówi Dagmara Turek-Samól, rzecznik straży miejskiej we Wrocławiu.
To wydarzenie spowodowało, że wrocławska straż miejska zdecydowała się zabezpieczyć na wypadek zainfekowania HIV. W kwietniu 2001 r. podpisała umowę z Wojewódzkim Szpitalem Chorób Zakaźnych. Dzięki temu można było podać odpowiednie środki strażniczce, która podczas interwencji miała kontakt z krwią mężczyzny najprawdopodobniej chorego na AIDS.

Igła pod celą
Narażeni na ataki osób zarażonych wirusem HIV są także strażnicy więzienni i współwięźniowie. Ponad 10 proc. chorych na AIDS w Polsce to osoby przebywające w zakładach karnych. Niektórzy z nich są na tyle zdeprawowani, że z błahego powodu gotowi są ugryźć lub ukłuć osobę, która im się nie podoba. Służby więzienne bagatelizują problem. - Więźniowie zarażeni wirusem HIV nie szantażują innych, a zdrowi współwięźniowie nie boją się takiego szantażu. Osadzeni mają o wiele wyższą świadomość dotyczącą AIDS niż reszta społeczeństwa - uspokaja Kajetan Dubiel z Centralnego Zarządu Służby Więziennej. - Personel zakładów penitencjarnych jest poinformowany, kto jest nosicielem wirusa HIV, natomiast współwięźniowie wiedzą o tym tylko wówczas, jeśli zarażony przyzna się do swojej choroby. Z doświadczenia wiem, że zazwyczaj więźniowie dbają o swoje bezpieczeństwo - dodaje Luiza Sałapa, rzecznik prasowy CZSW. W rzeczywistości nie jest aż tak różowo: w więzieniu w Łowiczu dwóch więźniów w czasie podwieczorku pokłóciło się o śliwki. Nosiciel wirusa HIV usiłować zarazić kolegę, który zjadł jego porcję. Ta sprawa trafiła do sądu, inne najczęściej nie wychodzą na jaw.

Światowa plaga
Świadome zarażanie wirusem HIV nie jest tylko polskim problemem. Gazety włoskie ostrzegają, że podczas zapowiadanego na lipiec szczytu państw G-8 w Genui przeciwnicy globalizacji zamierzają obrzucić uczestników szczytu torebkami z krwią zarażoną wirusem HIV. Przed dziesięciu laty głośna była sprawa amerykańskiego dentysty Davida Acera. Po długim i kosztownym śledztwie ustalono, że chory na AIDS stomatolog zarażał pacjentów, wstrzykując im własną krew wraz z środkiem znieczulającym. Chciał zwrócić uwagę, że nosicielem wirusa HIV może być każdy, nie tylko homoseksualista. Trzy lata temu we Włoszech wybuchła panika, kiedy okazało się, że Giuseppina Barbieri, prostytutka z okolic Rawenny, mogła zarazić ponad 5 tys. osób. Kiedy dowiedziała się, że jest chora na AIDS, zaczęła pracować znacznie intensywniej niż poprzednio.
W Wielkiej Brytanii powtarzające się ataki z użyciem zakażonych strzykawek skłoniły rząd do nowelizacji kodeksu karnego. Za celowe zarażenie AIDS miało grozić dożywocie. Poprawki nie udało się wprowadzić. Taką karę wymierzono natomiast w 1999 r. amerykańskiemu sanitariuszowi Brianowi Stewartowi. Aby uniknąć alimentów, wyniósł on ze szpitala, w którym pracował, krew zakażoną wirusem HIV i wstrzyknął swojemu rocznemu dziecku.

Więcej możesz przeczytać w 23/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.