Wiceminister o protestach wyborczych: Sprawdzamy tam, gdzie mamy ochotę sprawdzać

Wiceminister o protestach wyborczych: Sprawdzamy tam, gdzie mamy ochotę sprawdzać

Jarosław Sellin
Jarosław Sellin Źródło:Newspix.pl / Grzegorz Krzyżewski
Wiceminister kultury Jarosław Sellin był gościem popołudniowej rozmowy w RMF FM. Jednym z poruszonych tematów były protesty wyborcze, które Prawo i Sprawiedliwość złożyło w kilku senackich okręgach.

Prowadzący rozmowę dziennikarz RMF FM dopytywał swojego gościa o kwestie ponownego przeliczenia głosów oddanych w  do  w sześciu okręgach, czego domaga się .

Początkowo Sellin nie chciał rozmawiać na ten temat. – Przypomnijmy słuchaczom fakty. Jest skarg ponad 70. 8 procent tych skarg to są skargi PiS – mówił wiceminister. – Nie wiem czemu skoncentrowana jest uwaga większości mediów na skargach PiS, a nie na skargach innych komitetów – dodał.

Jednak dziennikarz RMF nie odpuszczał i dopytywał, dlaczego PiS domaga się ponownego przeliczania głosów. – Myślę, że pan też byłby zainteresowany pewnością i wiedzą 100-procentową, że rzeczywiście wygrał ten senator, który powinien był wygrać – odpowiedział Sellin.

Polityk PiS został też zapytany, dlaczego w takim razie jego partia sprawdza to tylko tam, gdzie przegrali kandydaci PiS, a nie tam gdzie wygrali. – Sprawdzamy tam, gdzie mamy ochotę sprawdzać – stwierdził Sellin. – Jeżeli widzimy, że na przykład w okręgu nr 100 padło ponad 130 tysięcy głosów, różnica między zwycięskim senatorem a przegranym jest 300 głosów, a głosów nieważnych jest ponad 3300, czyli trzy razy więcej niż średnia w kraju, to możemy być troszkę zaniepokojeni i poprosić Sąd Najwyższy o sprawdzenie tego – dodał.

Pytany o to, jakie PiS widzi dowody na nieprawidłowości w wyborach do Senatu w okręgach, w których złożono protesty, Sellin odpowiedział, ze to „liczba głosów nieważnych”.

„Trzeba przestawić jakiś zarzut”

W sprawie protestów wyborczych wypowiadał się dziś rzecznik Sądu Najwyższego.

– W proteście wyborczym trzeba przestawić jakiś zarzut poparty okolicznościami, z których wynika, że doszło do błędu. Musi istnieć jakiś punkt zaczepienia. Trzeba przedstawić jakiś zarzut, poparty jakimiś okolicznościami - wskazać je - z których wynika, że doszło do jakiegoś błędu - powiedział rzecznik Sądu Najwyższego w rozmowie z TOK FM. Sędzia Laskowski zastrzegł, że podstawą do złożenia protestu nie powinna być ani ciekawość, ani chęć bycia pewnym.

W jego ocenie protesty złożone przez PiS „są tak na pierwszy rzut oka, są mało konkretne”. – To jest takie stwierdzenie: no, było sporo głosów nieważnych. Chociaż to sporo to jest też przesada, bo to była taka średnia polska – wyjaśnił. Rzecznik SN podkreślił, że „nie wie, jakie będą decyzje składów sędziowskich, rozpoznających te protesty, ale dotychczas wymagano konkretów, żeby przyjąć protest do rozpoznania”.

Pytany o to, „czy podstawą do sprawdzenia jest przypadek z Koszalina, gdzie o zdobyciu mandatu senatora przez Stanisława Gawłowskiego zadecydowała niewielka różnica głosów” rzecznik SN odparł, że „nie chce uprzedzać decyzji sądu, ale wydaje mu się, że nie”.

Czytaj też:
Sellin o słowach Schetyny: Bezczelne donoszenie na Polskę

Czytaj też:
PiS składa protest do SN. Chce ponownego przeliczenia głosów do Senatu

Czytaj też:
KO złożyła trzy protesty wyborcze. „W odróżnieniu od PiS-owskich oparte są o merytoryczne przesłanki”