Makłowicz o terapii „stołowej”: Może być bezskuteczna

Makłowicz o terapii „stołowej”: Może być bezskuteczna

Robert Makłowicz
Robert Makłowicz Źródło: Newspix.pl / KONRAD KOCZYWAS / FOTONEWS
– Zawsze myślałem, że stół ma właściwości terapeutyczne, a zasiadanie przy nim jednoczy niemal automatycznie. Musimy jednak pamiętać, że dla niektórych stół, taki o okrągłych kształtach, to również synonim zdrady. Dla nich terapia stołowa wydaje się bezskuteczna – stwierdził Robert Makłowicz w rozmowie z „Wprost”.

Robert Makłowicz na pytanie o to, czy zastanawia się czasem nad tym, jak narodowiec może funkcjonować ze świadomością multikulti na polskim talerzu, odpowiedział, że „życie narodowca nie jest lekkie, gdyż zdrada i zaprzaństwo czają się na każdym kroku”. – Wiele świąt chrześcijańskich ustanawiano w miejsce świąt pogańskich. Nie wiemy dokładnie kiedy na świat przyszedł Jezus, więc na wigilię Jego narodzin wybrano pogańskie święto przesilenia, niejako zastępując jedną uroczystość drugą. Obowiązkowa do dziś obecność maku i grzybów na naszych stołach to pogańska zaszłość, dawni Słowianie używali opiatów i grzybów halucynogennych, by w ten dzień łączyć się z duchami zmarłych. Karp w galarecie to klasyka żydowskiej kuchni aszkenazyjskiej, przepis na karpia panierowanego znajdziemy w każdym kanonie kuchni austriackiej i czeskiej, choinka i kolędy są z Niemiec. A zakupowe szaleństwo z Ameryki… – wyjaśniał.

Makłowicz tradycjonalista

Sam przyznał, że z wigilijnego menu najbardziej lubi to, co jadało się u niego w domu, czyli potrawy pochodzące „z Małopolski lub Galicji, jak kto woli, z zahaczeniem o Galicję Wschodnią”. – A więc: domowo kiszony czerwony barszcz z uszkami z nadzieniem z prawdziwków, karp po żydowsku, czyli w galarecie na wywarze z głów z dużą ilością cebuli, rodzynkami, migdałami i świeżo zmielonym pieprzem, karp panierowany smażony na klarowanym maśle, podawany ze świeżo startym chrzanem. Strudel z jabłkami, kutia. Czasami również suszone główki prawdziwków, moczone w mleku, podgotowywane, panierowane i smażone na maśle i jakaś inna słodkowodna ryba, ostatnimi czasy pieczony jesiotr – wyliczał.

Na pytanie o to, jak daleko można się posunąć w sięganiu po nowoczesne kulinarne rozwiązania, w czasie przygotowań do świąt, odpowiedział: – Jestem otwarty na nowinki i eksperymenty, lecz niekoniecznie z bożonarodzeniowej okazji. Uważam, że nasze menu wówczas to rodzaj pomostu w przeszłość, to pokłon dla tych, którzy odeszli, myślę o nich wtedy, więc jadam to, co oni by jedli i czego jeść mnie nauczyli. Mama, babcia, zachowane do dziś zeszyty z przepisami prababek. Z drugiej strony rozumiem i nie osądzam tych, którzy chcieliby zjeść wtedy sushi albo golonkę. Człowiek jest istotą wolną i ma wybór. Golonkę wymieniłem nieprzypadkowo, proszę pamiętać, że wigilijny post to nie nakaz religijny lecz tradycja, która w dodatku obowiązuje tylko w niewielu chrześcijańskich krajach.

Artykuł został opublikowany w 51/2019 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.