Robert Levinson w marcu 2007 roku poleciał z Dubaju na należącą do Iranu wyspę Kish. Tam spotkał się z Daoudem Salahuddinem, czyli mającym amerykańskie korzenie islamskim bojownikiem. Były agent FBI poszukiwał wówczas informacji o domniemanej korupcji z udziałem prezydenta kraju, Hashemiego Farsanjaniego. Wkrótce po spotkaniu zniknął, a amerykańscy urzędnicy przekazali, że przed zaginięciem utrzymywał „niekonwencjonalne stosunki umowne” z analitycznym oddziałem CIA – podaje agencja Reutera.
Rodzina potwierdza
Rząd irański nie odnosił się oficjalnie do informacji o zaginięciu Levinsona, a część amerykańskich śledczych stwierdziła, że mógł on umrzeć już kilka lat temu. Najnowsze doniesienia wskazują jednak na to, że były agent FBI zmarł niedawno, a jego zgon nastąpił w jednym z irańskich więzień. – Niedawno otrzymaliśmy informacje od amerykańskich urzędników, które doprowadziły ich i nas do wniosku, że nasz wspaniały mąż i ojciec zginął podczas pobytu w irańskim areszcie. Nie wiemy kiedy i jak umarł, wiadomo jednak, że przed epidemią koronawirusa – przekazali bliscy zaginionego. Dodali, że nie wiedzą, czy ciało Levinsona zostanie im zwrócone.
Donald Trump potwierdził wprawdzie, że otrzymał od swoich urzędników informacje o śmierci Levinsona, ale nie wyrokuje, czy są one prawdziwe. – Sytuacja nie wygląda dobrze, ale nie zaakceptuję tego, że on nie żyje. Nie powiedziano nam, że zmarł, ale wiele osób uważa, że tak właśnie jest – stwierdził amerykański prezydent mając zapewne na myśli milczenie strony irańskiej. Robert O’Brien, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego przekazał z kolei, że Levinson prawdopodobnie zmarł „jakiś czas temu”.
Czytaj też:
Ambasador USA w Polsce: LOT pomógł Amerykanom wrócić do domu