Wybory 10, 17 czy 23 maja, a może w sierpniu? Samorządy mogą zablokować datę

Wybory 10, 17 czy 23 maja, a może w sierpniu? Samorządy mogą zablokować datę

Wybory, zdj. ilustracyjne
Wybory, zdj. ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Daniel Jedzura
Samorządy, zazwyczaj te rządzone przez działaczy opozycji, nie chcą się zgodzić na wydanie Poczcie Polskiej spisu wyborców. To może przesunąć wybory o kilka tygodni, a nawet miesięcy.

Prawica krzyczy o bojkocie wyborów przez samorządy. Opozycja argumentuje, że nie ma podstawy prawnej, by wydać spisy wyborców, bo ustawa o korespondencyjnym głosowaniu jeszcze nie została uchwalona.

To najprawdziwsza prawda, ponieważ ustawa leży w Senacie rządzonym przez opozycję. Ta zaś zamierza procedować nad nią równe 30 dni, czyli maksymalnie tyle, ile ma prawo przetrzymać każdą ustawę.

Argument o jej braku przypomina mi starą historię z początków naszej demokracji, gdy prezydent Lech Wałęsa przetrzymywał niepodpisaną ustawę budżetową przez pół roku, a potem pod pretekstem nieuchwalenia budżetu (faktycznie nie był uchwalony, brakowało podpisu prezydenta) chciał rozwiązać parlament. Z całą pewnością rolą samorządów nie powinno być tak ostentacyjne włączanie się w walkę z obozem rządzącym. Ale w polityce - tak samo jak w miłości czy na wojnie - wszystkie chwyty są dozwolone. Zatem obóz rządzący pragnie za wszelką cenę przeprowadzić wybory prezydenckie w maju, a opozycja za wszelką cenę stara się do tego nie dopuścić.

Czytaj też:
Trzaskowski nie przekaże spisu wyborców Poczcie Polskiej . „Nie ma żadnej podstawy prawnej”

Z całą pewnością przetrzymywanie ustawy o wyborach korespondencyjnych do ostatniej minuty konstytucyjnego terminu utrudni ich organizację 10 maja, a być może w ogóle ją uniemożliwi. Ale we wspomnianej ustawie jest pewien wytrych, a mianowicie możliwość przesunięcia wyborów na 17 a nawet 23 maja. To może dać obozowi rządzącemu dość czasu na pozyskanie spisów wyborców, przygotowanie pakietów wyborczych i dostarczenie ich wyborcom, choć opozycja z całą pewnością zakrzyknie, że to manipulacja, że zostały złamane zasady itd., zamykając oczy na własną rolę w tym spektaklu.

Ale jest też możliwy inny wariant, że partia Jarosława Gowina przyłączy się do opozycji i zagłosuje za odrzuceniem ustawy o wyborach korespondencyjnych. Wtedy rządzącym nie pozostanie nic innego, jak wprowadzenie stanu klęski żywiołowej (a może stanu wyjątkowego?) i przeniesienie wyborów np. na sierpień. To rzecz jasna niewiele zmieni, bo nadal wybory przy urnach nie będą możliwe, a zacznie się od nowa cała szopka z uchwalaniem ustawy o wyborach korespondencyjnych. Do tego dojdą spory o to, czy wybory należy rozpisać na nowo, czy też kontynuować te już rozpoczęte. Zatem będziemy mieli jeszcze więcej tego samego, z niepewnym rezultatem końcowym.

Źródło: Wprost