Z danych przekazanych przez Centralną Komisję Wyborczą Białorusi wynika, że Alaksandr Łukaszenka zdobył około 80 proc. głosów w wyborach prezydenckich. Z taką interpretacją głosowania nie zgadza się wielu dziennikarzy, obserwatorów, a co najważniejsze mieszkańców kraju naszego sąsiada, którzy już w niedzielny wieczór wyszli na ulice białoruskich miast, by protestować przeciwko polityce prowadzonej przez głowę państwa. Podobnie jest w poniedziałek, a agencja TASS przekazała informację o pierwszych zatrzymaniach.
Z informacji podanych przez wspomniane medium wynika, że w Mińsku policjanci rozpoczęli selektywne zatrzymywanie przechodniów w okolicy Alei Zwycięzców. Korespondent agencji przekazał, że aresztowano co najmniej 30 osób. Jednocześnie funkcjonariusze apelują do mieszkańców o to, by ci nie gromadzili się w dużych grupach. Mimo ostrzeżeń dochodzi jednak do zgromadzeń, co widać na filmikach i zdjęciach publikowanych w mediach społecznościowych. TASS podaje również, że zamknięto sześć stacji metra w pobliżu centrum oraz wszystkie sklepy. Policjanci rozpoczęli blokowanie okolicznych ulic, odcinając m.in. Aleję Niepodległości.
Serwis Nasza Niwa przekazał z kolei, że w Mińsku członkowie oddziałów specjalnych strzelali do demonstrantów i przedstawicieli mediów. Do szpitala trafiła m.in. dziennikarka wspomnianego portalu, która została ranna w nogę. Nie wiadomo jednak, jakiej amunicji używali funkcjonariusze.
Relacja Poczobuta
Wydarzenia ze stolicy Białorusi relacjonuje na Twitterze Andrzej Poczobut, członek Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi i dziennikarz. „W Mińsku teraz trwają aresztowania. Protestujący przeciwko sfałszowaniu wyborów próbują dostać się do centrum miasta, ale jest on blokowany przez MSW” – pisał około godziny 19. Poczobut poinformował także, że aresztowano kilkanaście osób w Grodnie, a funkcjonariusze OMON są brutalni. „Areszty są pełne, ludzi wiozą do więzienia dla recydywistów” – dodał.
Dziennikarz opublikował także krótkie nagranie z Mozyrza położonego na południowym wschodzie Białorusi, gdzie protestujący są pałowani. Poczobut zauważył, że demonstracje organizowane w mniejszych ośrodkach są nowym zjawiskiem w kraju naszych sąsiadów, ponieważ do tej pory najczęściej protestowano tylko w stolicy. „Nie spodziewałem się po wczorajszym piekle, że tyle ludzi będzie miało odwagę wyjść dziś na ulice” – przyznał w jednym z kolejnych wpisów.
twitterCzytaj też:
Trzaskowski porównał sytuację w Mińsku do tej w Warszawie? „Dość już brutalności władzy”