Odmówiono mu eutanazji, więc będzie transmitował własną śmierć. Relację udostępni na Facebooku

Odmówiono mu eutanazji, więc będzie transmitował własną śmierć. Relację udostępni na Facebooku

Alain Cocq
Alain Cocq Źródło:Facebook / Alain Cocq
Eutanazja wciąż jest zakazana we Francji, chociaż przypadek Vincenta Lamberta pokazał, że w niektórych przypadkach stosuje się zaprzestanie karmienia i nawodnienia, co kończy się zgonem pacjenta. Teraz o prawo do śmierci na własnych warunkach walczył Alain Cocq, który napisał list do Emmanuela Macrona.

Alain Cocq cierpi na rzadką i nieuleczalną chorobę polegającą na zwężaniu się ścian tętnic. Cytowany przez thelocal.fr 57-latek przyznał, że prawdopodobnie pozostaje mu tydzień życia. Mężczyzna chciał poddać się zabiegowi eutanazji, który wciąż jest w jego ojczyźnie nielegalny. Napisał więc list do , prosząc o przyznanie substancji, która „umożliwiłaby mu umrzeć w pokoju”. W odpowiedzi francuski prezydent odparł, że jest to zabronione przez krajowe prawo. „Ponieważ nie jestem ponad prawem, nie jestem w stanie spełnić pana prośby. Nie mogę też nikogo prosić o wyjście poza obecne ramy prawne. Pana życzeniem jest zwrócenie się o aktywną pomoc w umieraniu, co jest obecnie niedozwolone” – napisał Macron.

Cocq po odmownej odpowiedzi prezydenta ogłosił w rozmowie z AFP, że będzie transmitował własną śmierć na . Relacja ruszy w sobotę 5 września rano, a już w piątkowy wieczór 57-latek przestanie jeść, pić oraz przyjmować lekarstwa. Pokazując internautom swoją agonię chce zwrócić uwagę na ciężką sytuację pacjentów zmagających się z nieuleczalnymi i często sprawiającymi ogromny ból chorobami. Wyraził też nadzieję, że jego walka zostanie zapamiętana i w dłuższej perspektywie przyczyni się do zmiany przepisów.

Przypadek Vincenta Lamberta

Kwestia prawa do eutanazji już od dłuższego czasu budzi we Francji duże kontrowersje. Dyskusję publiczną na ten temat wznowiono po śmierci Vincenta Lamberta, który zmarł 11 lipca 2018 roku. Przypomnijmy, w 2008 roku Lambert uczestniczył w wypadku motocyklowym. Od tego czasu znajdował się w stanie wegetatywnym. Mężczyzna doznał nieodwracalnego uszkodzenia mózgu, ale był w stanie oddychać samodzielnie. Znajdował się pod ścisłą obserwacją lekarzy, a także członków swojej rodziny.

Od kilku lat toczyła się walka o to, czy zakończyć jego życie, czy pozwolić je podtrzymywać. W 2013 roku personel medyczny wraz z żoną 42-latka ustalili, że ponieważ nie ma postępów w leczeniu, przestaną „w sztuczny sposób podawać mężczyźnie pożywienie”. Decyzja ta nie została skonsultowana wówczas z resztą rodziny, co poskutkowało kilkuletnią batalią sądową.

Żona Vincenta przez cały ten czas zabiegała o to, by „zakończyć sztuczne karmienie mężczyzny”. Zapewniała, że „jej mąż nigdy nie chciałby być utrzymywany w takim stanie”. Innego zdania byli rodzice Vincenta, a ich protesty przynosiły skutek, co kończyło się zmienianiem decyzji przez sąd. Tym razem jednak tak się nie stało i Francuz zmarł po tym, jak lekarze ze szpitala w Reims podjęli ostateczną decyzję o zaprzestaniu jego „karmienia i nawadniania”.

Czytaj też:
Ponad 2,7 tys. zakażeń koronawirusem jednego dnia. Dobowy rekord na Ukrainie

Źródło: AFP, thelocal.fr