Hanna Lis wytyka władzy demoralizację. Ma pretensje o podwójne standardy

Hanna Lis wytyka władzy demoralizację. Ma pretensje o podwójne standardy

Hanna Lis
Hanna Lis Źródło:Newspix.pl / MICHAL PIESCIUK
Hanna Lis nie mogła pożegnać się z umierającą matką. Chwilę później poseł PiS Przemysław Czarnek bez przeszkód odwiedził w szpitalu swoją babcię. Dziennikarka w rozmowie z „Plejadą” ma pretensje do obecnej władzy. –To jest szalenie demoralizujące, bo pokazuje Polakom, że władzy nie obowiązuje ustanowione przez nią samą prawo – mówi.

Plejada przypomina, że mama Hanny Lis ciężko chorowała od wielu lat. W sierpniu jej stan znacząco się pogorszył. Jak informowała Lis na Twitterze, przez wzgląd na  wytyczne nie mogła się wówczas pojawić w szpitalu, by pożegnać swoją mamę. „Moja Mama umierała w szpitalu. Jako odpowiedzialny obywatel nie polemizowałam z zakazem odwiedzin. Cholernie bolało nie móc się z Nią pożegnać. Chwilę po Jej śmierci zaproszono mnie na ODDZIAŁ (!) po odbiór karty zgonu. Nie ma procedur, poza jedną: jesteś z PiS- wszystko wolno” – napisała oburza dziennikarka.

Odniosła się w ten sposób do Przemysława Czarnka, który chwilę później odwiedził w szpitalu swoją babcię. Jak wówczas informowała „Gazeta Wyborcza”, posłowi PiS udzielono specjalnego pozwolenia. U Czarnka, jak i u większości personelu i pacjentów oddziału, na jakim pojawił się poseł, wykryto następnie koronawirusa – relacjonowała „GW”.

"Demoralizacja"

Pytana o tę sytuację Hanna Lis powiedziała w rozmowie z Plejadą, że zgodnie z jej ustaleniami babcia Przemysława Czarnka nie była w stanie agonalnym, a jego wizyta nie kwalifikowała się do wydania specjalnej zgody. – Przyzwoitość wymagałaby przeprosin, ale nie mam większych złudzeń w tej materii. Tysiące Polaków od marca nie tylko nie mogą odwiedzać swoich bliskich w szpitalu, nie mogą także pożegnać się z tymi, którzy są umierający – mówiła.

- Niestety stało się już rzeczą powszechną, że rządzący łamią ustanowione przez siebie samych prawo. Mieliśmy okazję się przekonać, że ich głód jest większy, niż nasz, gdy Polacy musieli zachowywać w restauracjach odległość 1,5 metra a premier Morawiecki siedział w knajpie z kolegami dosłownie łokieć w łokieć. Ich kwarantanna jest krótsza, niż nasza, o czym świadczy skrócenie kwarantanny dla ministra Dworczyka – argumentowała.

Zdaniem dziennikarki w taki sposób władza demoralizuje społeczeństwo i daje zły przykład, który jest później wykorzystywany przez koronasceptyków. - Nie dziwię się tym ludziom, bo dostają zupełnie sprzeczne sygnały. To jest szalenie demoralizujące, bo pokazuje Polakom że władzy nie obowiązuje ustanowione przez nią samą prawo, że rządzący są ponad prawem – dodała.

Czytaj też:
Onet: Przemysław Czarnek i ekspresowy test na koronawirusa