Co dalej z wyrokiem TK ws. aborcji? Przedstawiamy możliwe scenariusze

Co dalej z wyrokiem TK ws. aborcji? Przedstawiamy możliwe scenariusze

Strajk Kobiet
Strajk Kobiet Źródło: Newspix.pl / MARCIN BANASZKIEWICZ/FOTONEWS
Nie publikować? Przeprowadzić referendum? Znowelizować ustawę z 1993 roku? Lista pomysłów, jak wybrnąć z prawnego impasu, jaki stworzył Trybunał Konstytucyjny, nie jest długa. A żadne rozwiązanie nie jest w pełni satysfakcjonujące dla każdej ze stron. Jak rozwinie się sytuacja? Oto możliwe scenariusze.

Klasyczna ścieżka jest oczywista – wyrok TK zostaje opublikowany w Dzienniku Ustaw, a zmieniona regulacja wchodzi w życie. Oznacza to, że z dniem opublikowania wyroku, lekarz nie może legalnie przeprowadzać aborcji w sytuacji ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu.

Od czwartku 22 października wyrok ten nie został jednak opublikowany, a najtęższe głowy w partii rządzącej zapewne myślą, jak wybrnąć z tej sytuacji. Protestujący wyszli na ulicę już w momencie ogłoszenia samej decyzji i od tego momentu demonstracje jedynie rosną w siłę. Oliwą wlaną do ognia, a jednocześnie działaniem zgodnym z literą polskiego prawa, byłaby publikacja wyroku TK – o czym rządzący zdają się wiedzieć.

Co więc dalej? Co zrobić, by wyrok TK nie był odbezpieczonym granatem, a ledwie groźnie wyglądającym niewybuchem? O możliwe scenariusze zapytaliśmy ekspertów.

Nie publikować wyroku TK?

Jednym z pomysłów na poradzenie sobie z sytuacją, głoszonym m.in. przez niektóre partie opozycyjne, jest niepublikowanie wyroku Trybunału. W praktyce bowiem – nieopublikowany wyrok to taki, którego nie można zastosować.

Były prezes TK prof. Andrzej Zoll przyznaje, że choć to kontrowersyjny pomysł, w obecnej sytuacji byłby mu przychylny.

– Odradzam niepublikowanie wyroku, bo to jedynie utwierdza w przekonaniu, że władza może sobie zrobić z Trybunałem, co tylko uważa za słuszne, a w państwie prawa taka sytuacja nie powinna mieć miejsca – mówi z kolei także były prezes TK prof. Jerzy Stępień.

Nowelizacja ustawy z 1993 roku?

Obaj konstytucjonaliści są jednak zgodni, że najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji byłoby znowelizowanie ustawy z 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. To właśnie w tym dokumencie widnieje zapis, w którym ustawodawca wskazuje trzy wyjątki, kiedy można dokonać w Polsce legalnej aborcji.

Jeden z tych wyjątków, zakwestionowany przez TK 22 października, mógłby, zdaniem ekspertów, przejść zmiany, które pozwoliłyby na przywrócenie akceptowalnego ładu prawnego. – To byłoby najbardziej praktyczne rozwiązanie. Inaczej z wyroku Trybunału nie można się wycofać, bo w tej strukturze nie istnieje procedura wznowienia postępowania – mówi nam prof. Stępień.

– Mamy wielki impas prawny. Najmądrzejsze byłoby znowelizowanie ustawy. Wtedy można doprecyzować przepis, zmienić jego brzmienie, a wyrok TK, odnoszący się do „starej wersji” straciłby wówczas znaczenie – dodaje prof. Zoll.

Do scenariusza nowelizacyjnego przychyla się także prof. UJ dr hab. Piotr Mikuli – specjalista w zakresie prawa konstytucyjnego. Jak tłumaczy, nowelizacja zakwestionowanego przepisu miałyby charakter domniemania konstytucyjności jego nowego brzmienia. Oznacza to, że dopóki i ten przepis nie byłby zgłoszony ponownie do rozpatrzenia przez TK, byłby obowiązujący.

Referendum?

Od kilku dni pobrzmiewa również pomysł ogłoszenia referendum, w którym Polacy wypowiedzą się, jakiego prawa aborcyjnego oczekują.

– To mogłoby być wyjście, ale obawiam się, że bardzo trudne w realizacji. Po pierwsze – problemem byłoby stworzenie odpowiednich pytań referendalnych do tak skomplikowanej materii. Po drugie – istnieje spora szansa, a tak wynika z wcześniejszych sondaży na ten temat, że wyniki pokazałyby, że Polacy są za obecnymi przepisami ustanowionymi w kompromisie aborcyjnym w 1993 roku. A powtórzenie prawa, które TK odrzucił w czwartek swoim wyrokiem, byłoby niedopuszczalne – analizuje prof. Stępień.

Sądy nie powinny stosować się do decyzji TK?

W rozmowie z redakcją Wprost.pl, prof. UJ. dr hab. Piotr Mikuli zwraca uwagę̨ na jeszcze jedną możliwość. – Jednym z rozwiązań jest niezastosowanie się do decyzji TK przez sądy powszechne – mówi.

– To oznacza, że sądy mogłyby nie stosować się do orzeczenia TK, uzasadniając to tym, że ma ono wady prawne – przede wszystkim ze względu na udział w jego wydaniu osób nieuprawnionych, niebędących sędziami – dodaje.

Zdaniem eksperta, Trybunał w nowym składzie w przyszłości mógłby zakwestionować czwartkową decyzję organu w tym sensie, że jeżeli przyjdzie mu kiedyś oceniać podobny przepis, mógłby odstąpić od tej dokonanej 22 października wykładni Konstytucji.

Wielki krok wstecz?

Prof. Zoll także zwraca uwagę na wadliwe powołanie TK, które od lat jest przedmiotem konstytucyjnych sporów. – Drogą do wybrnięcia z tej sytuacji może być przyznanie się klasy rządzącej do naruszenia Konstytucji już przy samym wyborze członków TK. Jest to jednak mało realne – przyznaje konstytucjonalista.

– TK mógł orzec zakresowo, co byłoby pewnym wybiegiem, ale nie zrobił tego i doprowadził do bardzo trudnej sytuacji. Czwartkowe orzeczenie było, mówiąc wprost, po prostu niemądre. Skandaliczne jest również to, że tyle lat trwa ten spór, a nie powołano biegłych, którzy mogliby pomóc w lepszym stanowieniu tego prawa – oburza się z kolei prof. Stępień.

Konsekwencje prawnego patu

Jeżeli żadne awaryjne rozwiązanie nie zostanie wprowadzone, w Polsce dojdzie do zaostrzenia prawa aborcyjnego. Co to oznacza w praktyce?

Lekarz, który zdecyduje się na przeprowadzenie zabiegu w myśl starych przepisów, może się spotkać z surową karą – pozbawienia wolności do lat trzech. Prawdopodobny będzie również chaos prawny, gdyż znajdą się sądy, które orzekną zarówno na korzyść jak i na niekorzyść lekarza.

Istnieje również ryzyko, że Polska będzie skarżona do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka – i to zarówno przez lekarzy, jak i kobiety, które znajdą się w dramatycznej sytuacji niemożności usunięcia uszkodzonego płodu.

Jeśli jednak PiS zdecyduje się na znowelizowanie ustawy z 1993 roku – i tu pojawi się cały szereg nowych konsekwencji. Partia rządząca może się bowiem zdecydować na doprecyzowanie przesłanki eugenicznej w taki sposób, by dopuszczać aborcję z powodu wad letalnych (takich, które skutkują śmiercią płodu). Zabronione mogą jednak zostać aborcje z powodu wykrycia u płodu np. zespołu Downa, co w obecnym prawie jest dopuszczalne.

Sytuacja na ostrzu noża

Czy protestujące kobiety przyjmą takie rozwiązanie? Czy zgoda w kwestii kompromisu aborcyjnego, jaki mieliśmy do tej pory, była jedynym gwarantem społecznego spokoju? Przed sprawującą władzę klasą polityczną stoją dziś najtrudniejsze pytania od pięciu lat sprawowania rządów. Trafność odpowiedzi będzie jednak nie tylko politycznym zmartwieniem PiS, ale i wyznacznikiem spokoju dla całego społeczeństwa.

Zdaje się jednak, wnosząc po wtorkowym wystąpieniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że na żaden krok wstecz nie będzie przestrzeni. Podczas przemówienia wicepremier Kaczyński nawoływał bowiem do obrony kościołów, a protestujących określił mianem nihilistów prezentujących „niebywałą wulgarność”.

Także Strajk Kobiet wyraził listę swoich postulatów dość jasno i bezkompromisowo – legalizacja przepisów aborcyjnych i dymisja rządu. Wszystko wskazuje na to, że drogi wyjścia z patu coraz bardziej się zwężają.

Czytaj też:
Polska idzie w ślady Irlandii? „Frustracja ludzi szybko i bezboleśnie nie minie”

Źródło: WPROST.pl