Brexit, czyli krótka historia o tym, że nie ma czegoś takiego, jak ostateczny termin

Brexit, czyli krótka historia o tym, że nie ma czegoś takiego, jak ostateczny termin

Boris Johnson
Boris Johnson Źródło: Shutterstock / Michael Tubi
Niedzielny deadline na zakończenie negocjacji umowy handlowej brexitu kolejny raz zaprzeczył znaczeniu tego słowa i rozmowy zostały przedłużone. Funt zyskuje na usuwaniu z wyceny obaw o nieuchronność twardego brexitu po 31 grudnia – jedyny prawdziwy i nieprzesuwalny deadline. Prawie.

Na wczorajszym spotkaniu premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen ustalono jedynie kontynuację prac nad umową handlową. Jest to ważny zwrot wobec stanowisk sprzed weekendu, kiedy dla obu polityków scenariuszem bazowym był bezumowny brexit. Ale wczoraj nie poczyniono żadnych postępów w negocjacjach, choć też żadna ze stron nie chce ogłosić zerwania rozmów. Mimo to pozytywnie odbiera się sam fakt, że politycy zdecydowali się na wydanie wspólnego oświadczenia. Ale czy pozwala mieć to uzasadnione nadzieje, że do porozumienia dojdzie w najbliższych dniach?

W teorii decyzja musi zostać podjęta do 31 grudnia, kiedy kończy się okres przejściowy i w życie mają wchodzić nowe zasady dla relacji handlowych między Wielką Brytanią i UE. Bez wyznaczania pośredniego deadline’u strony dają sobie przestrzeń do spokojnych rozmów o idei umowy, niż zmuszone są ścigać się z czasem. Z drugiej strony jeśli przez ostatnie miesiące nic nie udało się ustalić w kluczowych kwestiach (rybołówstwo, pomoc publiczna dla firm), to co mogą zmienić kolejne dwa tygodnie?

Negocjacje brexitowe. Czego się spodziewać?

Możemy tylko zakładać, że przynajmniej dla premiera Johnsona zerwanie rozmów i ekonomiczny szok dla Wielkiej Brytanii nie są ryzykiem, które jest gotów podjąć. Ale jeśli żadna ze stron nie pójdzie na ustępstwa, możemy jedynie liczyć na odchudzoną wersją umowy handlowej z wieloma kwestiami przeciągniętymi do ustalenia w kolejnych miesiącach. Jakkolwiek odsunie to ryzyko bezumownego brexitu, dla wielu branż w Wielkiej Brytanii oznacza przedłużenie niepewności i dalsze zamrożenie planów inwestycyjnych.

Ponadto omawiana w negocjacjach umowa skupia się jedynie na wymianie dóbr, podczas gdy kwestia wymiany usług (w tym finansowych) pozostaje do rozwiązania na później. To nie jest korzystny układ ani dla brytyjskiej gospodarki, ani dla GBP. Wciąż jest dla mniej bardziej prawdopodobne, że szkielet porozumienia zostanie zatwierdzony do końca roku i z tego tytułu funta może czekać rajd ulgi. Ale będzie to tylko szkielet, nie zamknie całkowicie negocjacji w tym roku, a nierozstrzygnięte kwestie będą tworzyć ryzyka dla Wielkiej Brytanii w dłuższym horyzoncie. Ryzyka będące kotwicą dla funta, by ten mógł swobodnie korzystać z popytu na ryzykowne aktywa związanego z poprawą perspektyw globalnego ożywienia.

Brexit. Kursy walut reagują

Odreagowanie funta i wygaszenie ryzyk bezumownego brexitu pomaga w poprawie ogólnych nastrojów rynkowych. W USA drobnymi krokami zbliża się porozumienie w sprawie pakietu fiskalnego (decyzja ma być podjęta do 18 grudnia), jak również ruszają masowe szczepienia przeciw COVID-19 (do końca roku ma być zaszczepionych 20 mln Amerykanów). W tym otoczeniu złoty zyskuje na wartości i EUR/PLN zawraca pod 4,44. EUR/PLN stoi przed szansą dalszych spadków w kierunku 4,40, o ile apetyt na ryzyko znajdzie miejsce na jeszcze jeden zryw przed świąteczną przerwą.

Czytaj też:
Miał być ostateczny termin, są przeciągnięte negocjacje. Dalej bez porozumienia ws. umowy UE-Wielka Brytania

Źródło: TMS Brokers / Konrad Białas