„Ciężka jest korona i nie zabezpiecza przed bólem głowy”. Dr Sibora komentuje wywiad Meghan i Harry'ego

„Ciężka jest korona i nie zabezpiecza przed bólem głowy”. Dr Sibora komentuje wywiad Meghan i Harry'ego

W wywiadzie był też poruszony i dość mocno rozwinięty wątek związany z ochroną.

Ochrona całej rodziny królewskiej kosztuje rocznie ponad sto milionów funtów i ona jest najdroższym wydatkiem, dlatego też Harry tak o nią zabiegał. Obecnie roczny koszt całodobowej ochrony jego rodziny szacowany jest na 4 mln $. Powiedział, że jemu należy się ochrona, bo jest księciem od urodzenia, a następnie dodał, że rodzina królewska ma zyski z klikalności, którą on i jego żona generują. Oni mają w mentalności to, że im się coś należy, że jednak są równi i równiejsi. To źle wybrzmiało.

Inna sprawa, że Harry wyraźnie przyznał się do tego, że przelicytował. On w wywiadzie odkrył swój plan. Mówił, że rozmawiał z ojcem i wyraźnie zaznaczył, że wraz z Meghan chcą inaczej funkcjonować – tak jak niektórzy członkowie rodziny królewskiej, którzy nie mają tylu obowiązków. Harry uważał, że jemu i jego żonie należy się ochrona, te wszystkie przywileje, ale nie chcą wykonywać tyle pracy. Oni chcieli wybierać rodzynki z tego ciasta. Zapewne mieli w planach pokazanie się w czerwcu na urodzinach królowej, złożenie wieńca na 11 listopada, a do tego przejazd odkrytym powozem na wyścigi konne. Ten wywiad oglądało 49 mln ludzi. Uszanujmy więc prywatność Meghan i Harry'ego – nie trzeba tego oglądać.

W czasie rozmowy, którą wyemitowała stacja CBS, Harry mówił o trudnej relacji z ojcem, ale pozytywnie wypowiadał się na temat kontaktów z babką. Jak królowa może odczytać ten wywiad?

Uważam, że dla królowej to, co zrobił Harry, to jest duży cios. Ona traktuje monarchię jako służbę, jako poświęcenie się, jako ofiarowanie się służbie państwu. Trzeba zwrócić uwagę, że Elżbieta II nadała Harry’emu tytuł personal aide-de-camp. To jest bardzo ważny, honorowy tytuł.

Wiliam dostał ten tytuł po ślubie, jako dowód zaufania, Harry również. Ten tytuł sprawia, że jest się osobistym, wojskowym reprezentantem królowej, który ma konkretne uprawnienia. Pozwala na to, aby np. towarzyszyć królowej w czasie najważniejszych uroczystości państwowych i aktów ceremonialnych, a także podnosi to rangę wydarzeń, na których pojawia się członek rodziny królewskiej z tytułem aide-de-camp. Ten tytuł posiada mąż królowej, syn, dwaj pozostali synowie, William, Harry i jeszcze kilka osób cywilnych. Ostatecznie królowa odebrała Harry’emu tytuł, patronaty i honorowe stopnie wojskowe.

Czy w tej rodzinnej rozgrywce można wskazać kogoś, kto stracił najwięcej?

Harry jest generalnie przybity. To on stracił najwięcej. Jego plan był inny, co zresztą powiedział w tym wywiadzie. On runął. Wydaje się, że Harry realizuje plan Meghan. Jakie to musi być bolesne dla królowej i dla ojca, jeśli następca tronu, członek rodziny królewskiej, mówi swojemu krajowi: nie, ja nie chcę żyć w Wielkiej Brytanii, w Zjednoczonym Królestwie, wyjeżdżam do Stanów Zjednoczonych. To jest też pytanie o tożsamość. Harry mógł być moim zdaniem szarą eminencją dyplomacji, mając przy boku żonę Amerykankę. On mógł w czasie brexitu i po brexicie wykonywać dyplomatyczną pracę, ale rozmienił to wszystko na drobne, stracił to. Wykopał przepaść między sobą a babcią, a ojcem.

Harry i Meghan dość długo przygotowywali się do opuszczenia rodziny królewskiej. Myśleli, że to będzie na ich zasadach, a ostatnie słowo – jak można przeczytać w biografiach królowej, należy do niej.

Pałac Buckingham wydał oświadczenie ws. głośnego wywiadu Harry'ego i Meghan. Jak ocenia go Pan od strony formalnej?

Jak odczytać tych 61 słów komunikatu? W pierwszym zdaniu, które dotyczy problemów psychicznych Meghan, jest użyte słowo „learn”. To słowo należy zinterpretować jako: myśmy tego nie wiedzieli, myśmy się tego dowiedzieli od was. To jest stwierdzenie pewnego faktu. Ciąg dalszy, czego oczywiście rodzinie królewskiej nie wypadało napisać, mógłby być taki: Harry, a dlaczego do mnie z tym nie przyszedłeś? Zabrakło komunikacji na poziomie ojciec-syn. Tutaj pewien żal do Harry’ego, który idzie do telewizji i mówi, że będzie musiał długo z ojcem coś przerabiać. Dalsza część oświadczenia kwestionuje jednostronną narrację i mówi o prawdzie drugiej strony.

A jak Pan ocenia odpowiedź na poważny zarzut dotyczący rasizmu?

Ten wątek jest najtrudniejszy nawet do komentowania, bo to jest najpoważniejszy zarzut. Mam swoją koncepcję, jak to mogło być. Moim zdaniem zapewne chodziło o niezręczny dowcip, luźną rozmowę w kręgu rodziny królewskiej. To tylko moje zdanie. Ten dowcip zabolał Meghan. Może było coś poważniejszego? Nie wiem. W komunikacie jest napisane, że sprawa zostanie wyjaśniona w gronie rodzinnym, prywatnie. To sygnał wysłany do mediów, że ten temat nie będzie roztrząsany publicznie.

Mamy bardzo ciekawy protokolarnie koniec, bo nie zostały użyte tytuły Harry’ego i Meghan. To z jednej strony bardzo sprytny wybieg, bo mamy ciepłą informację: pałac zwraca się do Harry’ego, Meghan i Archiego i mówi: my was nadal kochamy. To jest podwójnie dobrze zrobione, a przesłanie jest takie: jesteście zwykłymi członkami naszej rodziny i was kochamy. Moim zdaniem to jest precyzyjnie, dobrze napisany komunikat.

Co na tym wywiadzie „ugrali” Harry i Meghan?

Harry udzielił wraz z Meghan wywiadu jako element poszerzenia swojego portfolio. Oni żyli w Ameryce w zapomnieniu, jemu odebrano tytuły. Moim zdaniem ich występ w telewizji to był zamysł czysto biznesowy. Tutaj obwiniałbym Harry’ego za brak umiejętności rozwiązania problemów. Ciężka jest korona i nie zabezpiecza przed bólem głowy.

Czytaj też:
Pałac Buckingham przerywa milczenie. Jest odpowiedź na wywiad Meghan i Harry'ego