Kwaśne pokrzepienie

Kwaśne pokrzepienie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jako naród zakompleksiony łakniemy światowej chwały. Pytanie tylko, czy zapewni ją nam Aleksander Kwaśniewski? Odpowiedź: nie.
Cała Polska wstrzymała oddech, kiedy były prezydent ruszył w misję negocjacyjną do Kijowa. Wypełniła nas duma. Oto Polacy, znający wszystko i wszystkich, doskonali kompani, negocjatorzy i rozjemcy znowu ratują świat z opałów. Ukraina na progu wojny, a gdzieś tam za kulisami my, w chirurgicznej misji rozjemczej. "Solidarność", "Okrągły stół", "pomarańczowa rewolucja". Oto nasze atuty.

Słuszna zatem wydała się krytyka rządzących Polską Kaczyńskich, że nie udostępnili Kwaśniewskiemu rządowego samolotu. Mali ci Kaczyńscy, że nie potrafią wznieść ponad linię politycznego podziału. Rzecz w tym, że to Kaczyńscy mają rację.

Po pierwsze Kwaśniewski nie skonsultował swego wyjazdu z rządem. Bądź co bądź jest on byłą głową państwa i jeśli chce uprawiać politykę międzynarodową, musi ją skonsultować. Zamiast tego prezydent poleciał prywatnie, do czego ma prawo. Zaprosił go tam zięć Kuczmy Wiktor Pinczuk i zapewnił "pełną obsługę". Tym samym Kwaśniewski stał się nie negocjatorem pokoju, a zakładnikiem jednej ze stron.
Rzecz druga. Misja Kwaśniewskiego jest na rękę Janukowyczowi. To on – niemal idealnie kopiując "pomarańczową rewolucję" – staje się tym, który wyciąga rękę po zgodę, choć wcale jej nie chce. Janukowycz jest silny i jedyne czego chce, to zwyciężyć, zdobywając przy tym rząd dusz na Zachodzie. Kwaśniewski ma mu w tym pomóc. Jego misja na Ukrainie staje się farsą, tak jak farsą jest obecna rewolucja, trwająca w godzinach od 11 do 16.