Podczas środowej „Kropki nad i”, goście Moniki Olejnik zmierzyli się głównie z trzema tematami: zarzutami NIK w sprawie niedoszłych wyborów kopertowych, kolejną odsłoną afery mailowej i spekulacjami wokół polexitu. – Jak długo będziecie magazynować karty wyborcze? – zapytała na „dobry początek” rozmowy prowadząca. – Co to znaczy? To proszę się do Poczty Polskiej zgłosić – mówił wyraźnie zaskoczony wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń.
– Mówiliśmy, że wybory kopertowe to szwindel i kontrolerzy NIK pokazali, że te działania były bezprawne i niegospodarne i skierowali wnioski do prokuratury. Te wnioski po waszych rządach zostaną wyciągnięte z dolnej szuflady i winni zostaną osądzeni – mówił poseł Lewicy Tomasz Trela. – To już wiemy, jak będzie działała niezależna prokuratura – odciął się Soboń. Polityk PiS wskazywał, że moment ogłoszenia wyborów kopertowych pokrywał się z trudną sytuacją pandemiczną w Polsce. – Skoro mogliście zrobić stan wyjątkowy dla 22 imigrantów, to dlaczego nie dla wyborów w pandemii? – komentowała Olejnik.
Kłótnia na antenie. „Czy pan mnie słyszy?”
W pewnym momencie doszło do energicznej wymiany zdań na temat opinii prawnych, które premier dostał przed podjęciem decyzji o ogłoszeniu wyborów kopertowych. Wynikało z nich, jak później ustaliła NIK, że eksperci odradzali premierowi taką decyzję, uznając ją za niezgodną z prawem. – Jeśli eksperci wam doradzili, że te działania są niezgodne z prawem, a później zlecacie zewnętrzną opinię, to komu pan bajki opowiada? Chcieliście dopchnąć te wybory, żeby mierny Andrzej Duda został wybrany – grzmiał Trela.
Dalsza część rozmowy stanowiła spore wyzwanie dla słuchaczy. Troje uczestników dyskusji przekrzykiwało się między sobą, używając trudnych do wychwycenia argumentów. – Czy pan mnie słyszy? – zaczęła w końcu powtarzać Olejnik, rozczarowana, że Soboń nie odpowiada na jej pytania. – Możemy rozmawiać w dwóch pokojach, bo nie ma sensu taka dyskusja – uznała nagle.
W dyskusji na temat ewentualnego polexitu emocje były jeszcze większe. Poseł Trela dziwił się, że podczas udzielania odpowiedzi, wiceminister Soboń notorycznie się śmieje. – Czy pan jest poważny? Ludzie jak na pana patrzą, to sami się śmieją – skomentował. – Pan sobie kpi, a tu poważne sprawy są poruszane – wtórowała mu prowadząca.
„Bez przesady, żebyście nam mówili, czym się mamy posługiwać”
Na koniec Olejnik zapytała o najnowszy akcent afery mailowej. Jak podawał Onet, do sieci trafił kolejny rzekomy mail Dworczyka, w którym czytamy, że Morawiecki miał wpływać na obsadę stanowiska szefa jednej z izb SN. W całej „procedurze” miała także brać udział prezes TK Julia Przyłębska. – Szkoda, że te maile, o których wiemy, że częściowo są prawdziwe, a częściowo manipulowane, pojawiają się w mediach – uznał Soboń. – Jak wy komentowaliście nagrania z afery taśmowej to było dobrze – odgryzła się Olejnik.
– Dajcie spokój, czy nie pamiętacie jak sędziowie przyłapani na gorącym uczynku nie ponosili odpowiedzialności? – mówił Soboń, nie podając jednak nazwisk. – Co pan opowiada? – dopytywali prowadząca i poseł Trela. – Bulwersujące jest posługiwanie się takimi mailami – stwierdził w końcu Soboń. – Bez przesady, żebyście nam mówili, czym się mamy posługiwać – oburzała się prowadząca. – Wiecie to dzięki Rosjanom – odcinał się wiceminister. Choć program już dobiegał końca, a prowadząca żegnała się ze swoimi rozmówcami, w tle dalej słychać było sprzeczkę o autentyczność maili.