Uwaga! TVN: Podają się za żołnierzy, lekarzy lub biznesmenów i oszukują kobiety. „Straciłam wszystko”

Uwaga! TVN: Podają się za żołnierzy, lekarzy lub biznesmenów i oszukują kobiety. „Straciłam wszystko”

Żołnierz

Reporterki programu Uwaga! TVN wcieliły się w role pań szukających drugiej połówki, by dokładnie prześledzić, w jaki sposób scammerzy manipulują kobietami. W pewnym momencie scammer przestał pisać do jednej z dziennikarek, wcześniej zapowiadając, że wybiera się do niebezpiecznej bazy. Po dobie milczenia wysyłał dramatyczne zdjęcia i informację, że na bazę ONZ, w której rzekomo przebywa, napadli talibowie. Sprawdziliśmy fotografie. Okazało się, że są ściągnięte z sieci. Przedstawiają działania wojenne w Syrii, Iraku, a nawet ofiary zeszłorocznej eksplozji saletry w Bejrucie.

– W końcu napisał mi tak: „Kochanie, naprawdę nie wiem, co teraz zrobić, bo jestem zdezorientowany i przestraszony. Nie chce tu umrzeć”. A dalej: „Kochanie błagam o pomoc, skontaktuj się z moim generałem w sprawie zastępstwa za mnie tutaj” – przytacza reporterka Joanna Bukowska.

Scammer napisał też dziennikarce, co ma wysłać rzekomemu generałowi. – W tym wypadku jest taka sekwencja, która bardzo wzmaga uległość i doskonale działa. Chodzi o ułożenie komunikatów w taki sposób, że najpierw mamy zagrożenie, on mówi, że wyjeżdża do niebezpiecznej bazy, nie odzywa się, a później mamy przyczynę i wtedy wysyła zdjęcia, na których są ranni, urwane nogi, a on ledwo uszedł z życiem. A na końcu mamy rozwiązanie. I taka kolejność, czyli najpierw zagrożenie, a potem jak uniknąć takiej sytuacji, bardzo wpływa na uległość ofiar – tłumaczy Ada Maksim, psycholog społeczny.

Reporterka dostała też cennik od rzekomego generała:

  • doktor w Wielkiej Brytanii – 8200 euro,
  • lekarz z USA – 10000 euro,
  • lekarz z Hiszpanii 5120 euro,
  • niemiecki lekarz: 3900 euro.

Mężczyzna napisał, że trzeba wybrać jednego z powyższych lekarzy, wówczas poinformuje, jak przelać pieniądze. Maile napisane były naiwnie, w dziwny sposób. – Te ataki projektowane są tak, żeby trafić na osoby, które są łatwowierne, które mają niskie kompetencje techniczne. Chodzi o to, żeby na etapie czytania tej wiadomości odsiać osoby, które na pewno się na to nie nabiorą – tłumaczy Maciej Broniarz z Centrum Nauk Sądowych Uniwersytetu Warszawskiego. Oszust po ujawnieniu się dziennikarki, dalej szedł w zaparte, że jest osobą, za którą się podawał.