Afera mailowa. Dworczyk dyktował depeszę PAP? Wyciekło nagranie: Pies jej mordę lizał

Afera mailowa. Dworczyk dyktował depeszę PAP? Wyciekło nagranie: Pies jej mordę lizał

Michał Dworczyk
Michał Dworczyk Źródło:Newspix.pl / Damian Burzykowski
W sieci pojawiły się kolejne maile, które rzekomo pochodzą ze skrzynki pocztowej Michała Dworczyka. Do jednego z nich miało być dołączone nagranie przedstawiające rzekomą rozmowę szefa KPRM z pracownikiem PAP. Głos dyktuje treść cytatu do depeszy dotyczącej rezygnacji Sabiny Zalewskiej z kandydowania na stanowisko Rzecznika Praw Dziecka. Taka depesza rzeczywiście we wskazanym w mailu dniu pojawiła się na stronie PAP.

Jak informuje TVN24, w sieci ujawniono kolejną wiadomość, która ma rzekomo pochodzić ze skrzynki mailowej szefa KPRM Michała Dworczyka, która została zaatakowana przez hakerów. Tym razem do ujawnionego maila było dołączone nagranie audio.

Afera mailowa. Wyciekło nagranie z głosem Dworczyka?

Jak podaje TVN24, jednym z rozmówców ma rzekomo być sam , dane drugiego rozmówcy nie są znane, ale ma to być pracownik PAP. Obaj rozmówcy są na ty.

Oto zapis całego nagrania:

– No hej. Jesteś? [głos rzekomo należący do Michała Dworczyka]
– No. Jaka formuła? [jak wskazuje treść rozmowy, głos rzekomo osoby z PAP]
– Formuła jest następująca, otóż, mój drogi, tak: pani Anna Sabina Zalewska, czy jak tam jej pies mordę lizał...
– No, Zalewska, no.
– Wycofała dziś wieczorem... przesłała marszałkowi Sejmu pismo, w którym wycofuje swoją zgodę na kandydowanie na stanowisko Rzecznika Praw Dziecka.
– Wysłała pismo, w którym wycofuje...
– Do marszałka Kuchcińskiego. W którym wycofuje swoją zgodę z kandydowania na stanowisko Rzecznika Praw....
– I kto to poinformował? Musimy dać jakoś: „dowiedziała się PAP”? Coś musi być.
– Źródła zbliżone do kręgów. Żartuję, no ze źródeł w Prawie i Sprawiedliwości.
–Dobra, dobra, no bo to ważne. Bo mogą być na przykład w Kancelarii Sejmu. Czyli szerokie źródła, dobra. Będzie to.
– No to dzięki, na razie.

Rzekome nagranie głosu Dworczyka. Kim jest Sabina Zalewska?

Zgodnie z rzekomymi mailami, nagranie zostało przesłane w załączniku e-maila 12 września 2018 r. o godz. 21:21 na adres newsroomu Polskiej Agencji Prasowej. Mail został wysłany z prywatnego adresu, którego nazwa wskazuje na Tomasza Grodeckiego, zastępcę redaktora naczelnego PAP.

W trakcie rozmowy mowa jest o rezygnacji Sabiny Zalewskiej z ubiegania się o funkcję Rzecznika Praw Dziecka. Kandydatka początkowo popierana przez PiS podjęła decyzje o wycofaniu się z ubiegania się o tę funkcję po tekście w „Tygodniku Powszechnym”, w którym zarzucono jej plagiat.

Depesza PAP z fragmentem "Sabina Lucyna Zalewska przesłała wieczorem do marszałka Sejmu pismo, w którym wycofuje swoją zgodę na kandydowanie na stanowisko Rzecznik Praw Dziecka - przekazały PAP źródła w " została opublikowana już kilkadziesiąt minut po rzekomym mailu i przedrukowana przez inne portale.

Afera mailowa. Błąd pracownika PAP?

Sam tytuł maila, który pracownik PAP rzekomo przesłał na adres newsroomu, został zatytułowany „Nagranie ACR. Dworczyk (...)”, a w treści znalazł się też numer telefonu szefa KPRM. W podobny sposób są generowane maile udostępniane przez specjalną aplikację do nagrywania rozmów telefonicznych.

Dalsza korespondencja sugeruje, że ujawnienie takich informacji nie spodobało się prezesowi PAP Wojciechowi Surmaczowi, ponieważ rzekomo przesłał on kopię wiadomości między pracownikami do samego szefa KPRM Michała Dworczyka.

To już kolejna wiadomość, która rzekomo wyciekła ze skrzynki pocztowej Michała Dworczyka, w której jednym z rozmówców miał być szef PAP. Wojciech Surmacz złożył do prokuratury zawiadomienie w związku z tą sprawą.

Afera mailowa. Stanowisko Michała Dworczyka i Jarosława Kaczyńskiego

Przypomnijmy – na początku czerwca media obiegła informacja o włamaniu do prywatnej skrzynki e-mail Michała Dworczyka. Od tego czasu dyskusję podgrzewają kolejne wiadomości, które mają pochodzić ze wspomnianego źródła.

Szef KPRM już w czerwcu bardzo szybko wydał oświadczenie w sprawie. „Zważywszy na to, że informacje zostały opublikowane w rosyjskim serwisie społecznościowym Telegram oraz fakt, że przez 11 lat miałem zakaz wjazdu na teren Białorusi i Rosji jako osoba aktywnie wspierająca przemiany demokratyczne na terenie byłego ZSRR, traktuję ten atak jako jeden z elementów szeroko zakrojonych działań dezinformacyjnych zawierających sfałszowane i zmanipulowane informacje" – czytamy w komunikacie, który został opublikowany na .

Wicepremier i przewodniczący komitetu ds. bezpieczeństwa narodowego i spraw obronnych Jarosław Kaczyński w wydanym komunikacie poinformował, że „najważniejsi polscy urzędnicy, ministrowie, posłowie różnych opcji politycznych byli przedmiotem ataku cybernetycznego”. Polityk dodał, że z analizy polskich służb oraz służb specjalnych naszych sojuszników wynika, że „atak cybernetyczny został przeprowadzony z terenu Federacji Rosyjskiej”.

Czytaj też:
Najnowszy wyciek rzekomych maili ze skrzynki szefa KPRM. „Jest tak cyniczna czy po prostu głupia?”