Zwrot akcji ws. gróźb Łukaszenki, Kreml odcina się od Mińska. Gra gazociągiem jamalskim trwa w najlepsze

Zwrot akcji ws. gróźb Łukaszenki, Kreml odcina się od Mińska. Gra gazociągiem jamalskim trwa w najlepsze

Władimir Putin
Władimir Putin Źródło: Newspix.pl / ZUMA
Kreml odcina się od gróźb Alaksandra Łukaszenki, który zasugerował, że przykręci Europie kurek z gazem. Głos w sprawie zabrał Dmitrij Pieskow.

11 listopada, gdy obchodziliśmy Święto Niepodległości, na arenie międzynarodowej padło wiele zapowiedzi solidarności z Polską w związku z kryzysem na granicy. Unia Europejska zasygnalizowała, że jest gotowa nakładać kolejne sankcje na reżim Alaksandra Łukaszenki.

Groźby Łukaszenki ws. gazu. „A jeśli zamkniemy tranzyt?”

Gdy tylko padły zapowiedzi ze strony Komisji Europejskiej, do kontrataku przystąpił Mińsk. Łukaszenka obwieścił, że nie wyklucza zdecydowanej odpowiedzi na ewentualne działania UE. Dyktator zagroził, że mógłby wstrzymać tranzyt gazu przez gazociąg jamalski, który znajduje się także na terenie Białorusi.

– A jeśli my zamkniemy tranzyt gazu przez Białoruś? Przez Ukrainę nie pójdzie: tam rosyjska granica jest zamknięta. Przez kraje bałtyckie też nie ma tras. Jeśli my zamkniemy dla Polaków, dla Niemców, to co wówczas będzie? – sugerował Łukaszenka.

KE w odpowiedzi zapewniła, że nie da się szantażować Białorusi. Choć groźby Łukaszenki brzmią groźnie – zwłaszcza w świetle ostatnich działań Rosjan i Gazpromu w kwestiach manipulowania dostawami gazu – to pominął on ważny fakt. Gazociąg jamalski na Białorusi nie należy do Mińska. Łukaszenka sprzedał gazociąg Rosji, konkretnie – Gazpromowi w 2011 roku. Więc jeżeli ktoś może zakręcić kurek z gazem, to nie Białoruś, a Kreml.

Rzecznik Kremla odcina się od gróźb Łukaszenki. Pieskow dementuje

Dzień po tych pohukiwaniach Łukaszenki głos zabrali Rosjanie, a konkretnie rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Jak donosi Reuters, Moskwa odcięła się od gróźb Mińska, zaznaczając przy tym, że Białoruś nie konsultowała się z nią w tej sprawie. Pieskow zaznaczył przy tym, że Rosja nie chce nawet słyszeć o przerwach w dostawach gazu (Federacja Rosyjska czerpie spore zyski ze sprzedaży niebieskiego paliwa, jest jednym z jego największych eksporterów na świecie).

– To stanowisko prezydenta Białorusi. Chciałbym przypomnieć deklarację prezydenta , że Rosja zawsze dotrzymywała zapisów swoich zobowiązań z kontraktów. Białoruś to nasz sojusznik, ale to niezależne państwo – oznajmił Pieskow.

Rosjanie i gazowe szantaże

Całą tę sytuację należy traktować dwojako: Łukaszenka, zdając sobie sprawę z tego, że może tylko pogrozić ws. gazociągu jamalskiego (przecież nie może podejmować żadnych decyzji), mógł chcieć mocniej wciągnąć Rosję w całą wymianę ciosów na linii Białoruś-UE. Z drugiej strony dyktator z Mińska musiał zagrozić czymkolwiek po tym, jak padły zapowiedzi sankcji wobec jego kraju.

Rosjanie też w tej sprawie nie są czyści - Gazprom raz po raz potrafi zakręcać kurek z gazem, jeżeli potrzebuje tego Kreml. Niedawno zmniejszyli przesył przez gazociąg jamalski do Niemiec (chwilowo), z kolei w październiku Mołdawia boleśnie przekonała się o tym, jak Rosjanie grają gazem.

Czytaj też:
Mołdawia chce się uniezależnić od Rosji. Polska pomoże. Pierwsza taka umowa w historii