Gdzie była agentka ABW, gdy padł strzał?

Gdzie była agentka ABW, gdy padł strzał?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Henryk Blida nie ma wątpliwości, że jego żona popełniła samobójstwo. Jednak jego wersja przebiegu zdarzeń i wersja podawana przez funkcjonariuszkę ABW różnią się. Prokuratorzy nie wiedzą jeszcze, komu dać wiarę. "Dziennik" dotarł do nowych szczegółów śledztwa.

Henryk Blida przyznaje, że jego żona Barbara, była minister budownictwa i polityk SLD, popełniła samobójstwo. To samo mówią oficerowie ABW, potwierdziła to także sekcja zwłok. Jednak dalej wersje się różnią. Mąż twierdzi, że funkcjonariuszki Agencji nie było w łazience, gdy doszło do tragedii. Siedziała na korytarzu, przy lekko uchylonych drzwiach do toalety. Zeznaje, że gdy padł strzał, to on pierwszy wbiegł do łazienki.

Agentka utrzymuje, że była w środku, ale stała w pewnej odległości, odwrócona bokiem do byłej minister - informuje gazeta.

Prokuratorzy nie wiedzą, kto mówi prawdę. Biorą pod uwagę, że Henryk Blida jest rozgoryczony po stracie żony i może celowo obciążać ABW. Z kolei funkcjonariuszka może walczyć o swoją skórę -  gdyby okazało się, że nie było jej przy Blidzie, to groziłyby jej poważne sankcje prokuratorskie.

Kolejnym kluczowym wątkiem postępowania jest sprawa broni. "Dziennik" dowiedział się, że oficerowie ABW, wchodząc do domu Blidów, nie zapytali o broń. Dlaczego? Blida od razu zażyczyła sobie obecności adwokata, czynności zostały do jego przyjazdu wstrzymane. W tym czasie była poseł poprosiła o możliwość skorzystania z toalety. Funkcjonariuszka, która ją odprowadzała, zeznaje, że zapytała byłą minister, czy ma broń lub inne niebezpieczne przedmioty.

"Nie, nie posiadam broni!" - miała usłyszeć w odpowiedzi. Mąż Blidy nie wyklucza, że tak było. Nie słyszał jednak rozmowy. Twierdzi tylko, że przy wejściu do domu nikt o broń nie pytał.

Zdobyte przez "Dziennik" informacje potwierdza mecenas Leszek Piotrowski, który reprezentuje Henryka Blidę: "Między zeznaniami funkcjonariuszki oraz Henryka Blidy są fundamentalne sprzeczności" - przyznaje. Piotrowski towarzyszył Blidzie w dwóch kilkugodzinnych konfrontacjach z funkcjonariuszami ABW.

"Funkcjonariuszka utrzymuje, że weszła do łazienki, a relacja Henryka Blidy jest inna. Usłyszał huk i pobiegł do łazienki, mijając funkcjonariuszkę siedzącą na poręczy fotela obok łazienki, przy drzwiach od strony zawiasów. Nie mogła więc ona widzieć, co dzieje się wewnątrz" - wyjaśnia mecenas.