EBC – rejs po morzu niepewności
Artykuł sponsorowany

EBC – rejs po morzu niepewności

EBC – rejs po morzu niepewności
EBC – rejs po morzu niepewności Źródło: Materiały prasowe
Powstanie strefy euro było i wciąż jest projektem bezprecedensowym. Jeszcze ściślej połączyło większość członków Wspólnoty, będąc jednym z kamieni milowych europejskiej integracji. Jednak unia monetarna nie byłaby możliwa bez władzy stojącej na jej straży. Dziś wybierzemy się w podróż z Europejskim Bankiem Centralnym.

Budowa okrętu

Wszystko tak naprawdę zaczęło się już w latach 50. XX wieku wraz z początkiem europejskiej integracji. Po Europejskiej Wspólnocie Węgla i Stali, Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej pod koniec lat 80. zapadła decyzja o utworzeniu unii gospodarczo-walutowej. Wprowadzanie w życie kolejnego ambitnego projektu na drodze do ściślejszej współpracy państw członkowskich zostało podzielone na 3 etapy. Proces zajął niemal dekadę i tak właśnie 1 stycznia 1999 r. na świecie pojawiło się euro. Jednak początkowo funkcjonowało ono wyłącznie jako pieniądz niematerialny, a banknoty zostały wprowadzone do obiegu dopiero 1 stycznia 2002 roku. Wiązało się to ze schyłkiem krajowych walut 12 państw założycieli strefy euro (wymiany dokonywano po ustalonym kursie). Od tego czasu do klubu EUR dołączyło kolejnych 7 członków UE, a kilka krajów używa wspólnej waluty, formalnie pozostając poza blokiem. Już ponad 300 milionów Europejczyków dokonuje codziennych płatności za pomocą euro.

Władza u steru

Istnienie strefy euro nie byłoby możliwe bez banku centralnego i władzy monetarnej tej unii gospodarczo-walutowej. Europejski Bank Centralny zainaugurował swoją działalność 1 czerwca 1998, gdy rozpoczęła się pierwsza kadencja Zarządu. W jego skład wszedł prezes (pierwszym był Holender Wim Duisenberg), wiceprezes i czterech członków. Kadencja została ustalona na 8 lat, co ma być oznaką niezależności i stabilności trzonu EBC. Obecnie prezeską jest Francuzka Christine Lagarde, a głównym organem decyzyjnym Rada Prezesów, w skład której wchodzi Zarząd i prezesi banków centralnych państw należących do eurozony. Na siedzibę EBC wybrano Frankfurt nad Menem.

Cel na horyzoncie?

Głównym zadaniem EBC jest kształtowanie polityki pieniężnej strefy euro, a najważniejszym drogowskazem na tej drodze powinno być utrzymywanie stabilnego poziomu cen. Oznacza to, że inflacja ma pozostawać na niskim poziomie, równocześnie cechując się przewidywalnością. W 2021 r. po raz pierwszy od kilkunastu lat bank dokonał przeglądu swojej strategii. Jedną z najważniejszych zmian było wyznaczenie celu inflacyjnego na równe 2% w średnim okresie. Chociaż w ostatnich latach długimi chwilami wiele państw wchodzących w skład unii monetarnej borykało się z zagrożeniem deflacji, to kolejny pandemiczny rok sprawił, że obecnie dynamika cen w większości krajów zdecydowanie przekracza cel banku centralnego.

Stopy pod powierzchnią

Głównym narzędziem władz monetarnych w celu wypełniania ich mandatu jest wyznaczanie poziomu stóp procentowych. W przypadku EBC mówimy o trzech kluczowych stopach procentowych: stopa podstawowych operacji refinansujących, stopa kredytu w banku centralnym i stopa depozytu w tymże. W 2021 roku (w trakcie pisania tego artykułu nie odbyło się jeszcze ostatnie posiedzenie) wynoszą one odpowiednio 0%, 0,25% oraz -0,5%. Co ciekawe takie poziomy nie pojawiły się w konsekwencji chaosu wywołanego przez pandemię, a który sprowadził stopy procentowe w wielu krajach w okolice zera. Eurozona mogła się do nich już dobrze przyzwyczaić, ponieważ ostatnie cięcie miało miejsce prawie 6 lat temu. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na stopę depozytową, która utrzymując się na poziomie -0,5% oznacza ni mniej, ni więcej, tylko że za przechowywanie środków w EBC trzeba temu bankowi płacić. Utrzymywanie takiej polityki monetarnej wiąże się z ograniczonymi możliwościami działania w trakcie słabej koniunktury.

Luzuj tę linę!

Skoro EBC ma w pewnym stopniu związane ręce z powodu utrzymywania niskich stóp procentowych, to był zmuszony wdrożyć inne narzędzia. Najważniejszymi są prowadzone już od kilku lat programy luzowania ilościowego (QE), do których w trakcie pandemii dodano PEPP (pandemic emergency purchase programme). Jego łączna pula ma się zamknąć w imponującej kwocie 1,85 biliona euro. W skrócie skup aktywów polega na tym, że EBC skupuje od banków obligacje (może to robić, ponieważ to on kreuje podaż pieniądza), dzięki czemu wzrastają ceny tych papierów dłużnych i w systemie bankowym przybywa pieniędzy. W następstwie powinno maleć oprocentowanie różnych instrumentów finansowych, np. kredytów. W ten sposób przedsiębiorstwa i osoby fizyczne mogą zaciągać więcej kredytów i wydawać mniej na ich spłatę, co przekłada się na większą ilość środków, które mogą być przeznaczone na inwestycje i konsumpcję. Zwiększone inwestycje i konsumpcja pobudzają wzrost gospodarczy, który wspomaga odbudowę zatrudnienia. Wszystko to miało pomóc w dojściu do celu inflacyjnego, który jednak jesienią 2021 roku jest już w strefie euro przekroczony dwukrotnie. To z kolei rozbudza dyskusję o konieczności rozpoczęcia przez EBC nowego cyklu zacieśniania monetarnego, jednak na razie decydenci nie chcą słyszeć o takiej możliwości.

Po dwóch stronach Atlantyku

Brak reakcji ze strony EBC na podwyższoną inflację coraz bardziej kontrastuje z działaniami innych banków centralnych. Najważniejszym odniesieniem dla europejskich decydentów pozostaje amerykańska Rezerwa Federalna. Chociaż za oceanem bankierzy także podchodzą ostrożnie do zacieśniania monetarnego, to wykonali już pierwszy krok w tym kierunku w postaci ogłoszenia tzw. taperingu, czyli ograniczania skupu aktywów. Dla rynków to jasny sygnał, że skoro tamtejszy program QE ma się zakończyć w połowie roku, to po nim należy spodziewać się podwyżki stóp procentowych. Jeśli dysonans po obu stronach Atlantyku będzie się powiększał, to wspólną walutę może czekać ciężki okres.

W pewnym uproszczeniu wyższe stopy to możliwość uzyskania wyższego zwrotu z inwestycji powiązanych z danym państwem i jego walutą. Dlatego można się spodziewać, że w sytuacji wyższych stóp w USA to właśnie tam chętniej będzie się kierował kapitał. Taki rozwój wydarzeń może oznaczać osłabienie euro, czyli kurs EUR/USD będzie spadał. Nie jest to pozytywna informacja dla wielu rynkowych aktorów, w tym dla polskiego złotego. Mocniejszy USD to z reguły słabszy PLN, co w pewnym stopniu wynika właśnie z odpływu kapitału za ocean. Przy takim obrocie spraw pary złotowe skierują się na północ, a razem z nimi także kurs euro, który możesz sprawdzić np. tutaj: https://www.walutomat.pl/kursy-walut/eur-pln/.

Kiedy do brzegu?

Słabsze euro nie jest jednak zmartwieniem dla wszystkich, a taki obrót spraw cieszy… EBC. Europejscy bankierzy centralni przekonują, że chociaż obserwują pozycję EUR na rynku walutowym, to w ogóle nie leży ona w orbicie ich zainteresowań. Trudno uznać to do końca za prawdę, skoro równocześnie zwraca się uwagę na fakt, że spadający kurs eurodolara wspomaga konkurencyjność gospodarki Starego Kontynentu.

Prowadzenie polityki przez bank centralny nigdy nie jest prostym zajęciem. Wyzwanie może być tym większe, gdy władza monetarna musi zarządzać sytuacją nie w pojedynczym państwie, ale w bloku składającym się z blisko 20 krajów o bardzo różnych specyfikach gospodarczych. Wszystko to w obliczu nawracających kryzysów (finansowy, zadłużeniowy, pandemiczny). Chociaż działania EBC można oceniać w różny sposób, to warto trzymać kciuki za racjonalność decydentów, którzy swoją optykę w tym momencie powinni zdecydowanie przekierować na rozpędzającą się wciąż inflację. Pozostałe czynniki, jak choćby kurs euro, powinny zejść na dalszy plan, aby wyjście z obecnych pandemicznych zawirowań nie przerodziło się w zupełnie nowy kryzys.

Autor: Adam Fuchs - Analityk walutowy Walutomat.pl