Eugeniusz Kłopotek dla „Wprost”: Chciałbym, żeby prezydent chociaż raz wybił się na męża stanu

Eugeniusz Kłopotek dla „Wprost”: Chciałbym, żeby prezydent chociaż raz wybił się na męża stanu

Eugeniusz Kłopotek
Eugeniusz KłopotekŹródło:Newspix.pl / Damian Burzykowski
Przepracował pięć kadencji w Sejmie, niedawno objął stanowisko wójta w Warlubiu. Eugeniusz Kłopotek w wywiadzie dla „Wprost” opowiedział, jak historia jego działalności publicznej zatoczyła koło, a także komentował bieżące wydarzenia polityczne. – Chciałbym, żeby chociaż raz Andrzej Duda pokazał, że dorósł do prezydentury i postawił sprawę jasno – powiedział były poseł PSL. Eugeniusz Kłopotek skrytykował także Donalda Tuska, a w superlatywach wypowiadał się o Władysławie Kosiniaku-Kamyszu.

Magdalena Frindt, „Wprost”: Przedświąteczny czas to pracowity okres dla wójta?

Eugeniusz Kłopotek: W ciągu ostatnich dni złożyłem m.in. wizytę w klubie seniora, byłem też w starostwie, gdzie rozmawialiśmy o rozbudowie przedszkola. Odwiedziłem też pięć parafii i wspólnie kolędowaliśmy.

Znalazłam w sieci informację, że prawie 40 lat temu zaczynał pan swoją publiczną działalność jako naczelnik gminy Warlubie.

Dokładnie 39 lat temu. Wojewoda przywiózł mnie w teczce, obsadzając na stanowisku naczelnika gminy Warlubie. A później w 1988 roku, a więc 33 lata temu, opuściłem gminę, awansując na zastępcę dyrektora Wydziału Rolnictwa Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy. Po 33 latach wyborcy wybrali mnie na wójta. Wszedłem do tego samego gmachu, po tych samych drewnianych schodach, do tego samego gabinetu. Tyle tylko, że meble są inne (śmiech).

Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło. Zaczynał pan w Warlubiu, później pięć kadencji w Sejmie i teraz…

Jest to symboliczne. Można powiedzieć, że moja działalność publiczna zaczęła się w poprzednim systemie w Warlubiu i w tym Warlubiu się zakończy. To jest też takie piękne podziękowanie ze strony wyborców za moją działalność. Nie było łatwo wygrać.

A udało się w pierwszej turze.

Tak, w pierwszej turze. Pięciokrotnie przekładano termin wyborów, a więc miałem sporo czasu, żeby – powiem pospolicie – wydeptać ten mandat. Od domu do domu, od gospodarstwa do gospodarstwa. Oczywiście nie zawsze dochodziło do bezpośrednich spotkań z uwagi na epidemię COVID-19, ale docierałem i z moją deklaracją wyborczą, i z życzeniami świątecznymi.

A na dwa tygodnie przed terminem wyborów, który został wyznaczony na czerwiec, rozniosłem 1750 ulotek z prośbą o udział w głosowaniu. Podpisałem się, ale wcale nie prosiłem o głosy. Prosiłem o udział w wyborach, żeby przyszły wójt miał silny mandat poparcia. Przeprowadziłem taką akcję również z tego powodu, że ludzie w ogóle przestali wierzyć, że wybory się odbędą.

Wracając do początków pana działalności publicznej. Z jakimi oczekiwaniami wchodził pan wtedy do polityki? Bardzo je zweryfikowała rzeczywistość?