Afera mailowa. „Dworczyk już dwa lata temu pisał o Mejzie, że jest mitomanem”

Afera mailowa. „Dworczyk już dwa lata temu pisał o Mejzie, że jest mitomanem”

Łukasz Mejza
Łukasz Mejza Źródło:Newspix.pl / Grzegorz Krzyzewski/Fotonews
Kolejne maile pochodzące rzekomo ze skrzynki Michała Dworczyka trafiły do sieci. Tym razem w korespondencji przewija się nazwisko byłego już wiceministra sportu Łukasza Mejzy.

Zaledwie dzień po dymisji Łukasza Mejzy do sieci trafiły kolejne maile pochodzące rzekomo ze skrzynki Michała Dworczyka. Tym razem w korespondencji przewija się nazwisko byłego już wiceministra sportu. Dotyczy ona szans na koalicje w sejmikach wojewódzkich.

Z treści ujawnionych maili wynika, że szef KPRM miał pisząc do Mateusza Morawieckiego określić Łukasza Mejzę mianem mitomana. „Mejza (choć powtarzam, że to mitoman) twierdzi, że z Hałaczkiewiczem przekonają Gwiazdowskiego do porozumienia z Kukizem” - miał napisać.

„Rozmawiałem z Mejzą dwukrotnie oraz dziś, kiedy spotkałem go przypadkowo w TVP po raz trzeci. Poza tym, że powtarza, iż chcą rozmawiać jako całość, o całym kraju i że chcą mieć od nich marszałka w lubuskim - nic konkretnego nie powiedział. Ma za to ewidentnie ambicje, by być jednym z rozgrywających” - miał dodać Michał Dworczyk w innej wiadomości

Rzekome maile ze skrzynki Dworczyka są zgodne z wersją przedstawioną przez dziennikarzy Wirtualnej Polski, że dwa lata temu były już wiceminister sportu brał udział w negocjacjach z premierem. W spotkaniu mieli brać także udział ówczesny wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka oraz Robert Gwiazdowski.

Sprawa Łukasza Mejzy

Niekwestionowanym politycznym bohaterem ostatniego miesiąca jest Łukasz Mejza. Niestety nie za sprawą wybitnych osiągnięć w Sejmie czy też w roli wiceministra sportu, a dzięki serii publikacji Wirtualnej Polski o co najmniej kontrowersyjnych interesach.

Dziennikarze ustalili, że należąca do ówczesnego wiceministra sportu firma Vinci NeoClinic oferowała chorym m.in. na raka, stwardnienie rozsiane, Parkinsona i Alzheimera, terapię „pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi”. Do terapii mieli być też namawiani, także osobiście przez Mejzę, rodzice nieuleczalnie chorych dzieci. Koszt leczenia na starcie wynosił 80 tys. dolarów. Taki sposób leczenia uznawany jest za niesprawdzony i niebezpieczny.

Ostatecznie 23 grudnia polityk podał się do dymisji. Cały czas odpiera jednak zarzuty twierdząc, że padł ofiarą największego ataku politycznego po '89 roku. Zapewnił, że odchodzi z podniesionym czołem i na swoich warunkach.

Czytaj też:
Łukasz Mejza podaje się do dymisji. „Odchodzę na swoich warunkach, z podniesionym czołem”

Źródło: Wirtualna Polska