Raczyńska: wychowałam się na pancernych

Raczyńska: wychowałam się na pancernych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. M. Stelmach/Wprost
Rozmowa z Małgorzatą Raczyńska, szefową TVP1
„Wprost": - Dlaczego zrezygnowano z tegorocznego Festiwalu Jedynki w Sopocie?
Małgorzata Raczyńska: - Chcemy odejść od sytuacji, w której w tym samym miejscu, w okresie letnim, trzy festiwale organizowane są przez trzy różne telewizje. Chcemy by widz nie musiał zastanawiać się, którą imprezę ogląda. Pragniemy zaproponować coś szczególnego, wybijającego się. Zorganizować imprezę niekoniecznie w tym samym miejscu i czasie. Zaprosiliśmy do współpracy nowych reżyserów. Chcemy stworzyć nowy wizerunek artystyczny anteny.
- Kiedy będziemy mogli poznać efekty?
- Z nową formułą wystartujemy w przyszłym roku.
- To nie jedyne zmiany. W tym roku, zamiast transmisji z gali rozdania Wiktorów, Jedynka pokaże jedynie 25-minutowy skrót. Dlaczego?
- Myślę, że ktoś odznaczany nagrodą Wiktora powinien prezentować nie tylko kompetencje dziennikarskie, ale być autorytetem dla środowiska. Jak będziemy potrafili takich dziennikarzy w mediach elektronicznych wskazywać, to wówczas warto będzie taką transmisję na antenie zaprezentować.
- Na antenę wracają programy zdjęte przez prezesa Wildsteina, m. in. „Czterej pancerni i pies".
- Takie są potrzeby i oczekiwania widzów. My powinniśmy reagować na to, co wskazują badania. Dlatego na antenę wrócą też inne bardzo dobre, niekiedy kultowe wręcz polskie produkcje.
- Bronisław Wildstein krytykuje tę decyzję. Przekonuje, że serial fałszuje historię.
- Telewizja publiczna musi odpowiadać na zapotrzebowanie społeczne i oczekiwania widzów. Muszę przyznać, że ja także wychowałam się na tej kinematografii i nie wyrosłam na komunistkę. Te seriale nie wypaczyły mojej historycznej optyki.
- Czym jeszcze TVP1 zaskoczy widzów?
- Wieloma nowymi propozycjami. Na antenę trafi m. in. satyryczny program Janusza Rewińskiego i Krzysztofa Piaseckiego pt. „Szkoda gadać". Postawimy na znane i cenione twarze, które zadebiutują u nas w nowych rolach.
- Jakie stawia pani sobie cele?
- Trzeba odbudować wizerunek TVP1. Chcę by była to antena, która wyznacza standardy w publicystyce. W tej chwili tak naprawdę publicystyki nie ma. A nasza publicystyka powinna właśnie wskazywać standardy, być absolutnie obiektywna i rzetelna. Powinna być interesująca dla widza, poruszać sprawy ważne dla ludzi, powinna rozszerzyć pole debaty publicznej. Taka debata w zasadzie zanika, bo stacje komercyjne ukierunkowane są bardziej na rozrywkę. Nie mam wątpliwości, że nam się uda, bo wiem, że dziennikarze, którzy z nami współpracują, swoim nazwiskiem i pracą zaświadczają o obiektywizmie i rzetelności.
- Od czego zaczniecie reformę?
- Zamierzam zaprezentować nowe audycje publicystyczne stricte polityczne. Twardą, dociekliwą publicystykę, dla której ważniejszy będzie sam ciekawy temat sporu i głęboka merytoryczna dyskusja, aniżeli kłótnia o doraźne interesy. Musi pomagać ludziom w zrozumieniu bieżących spraw. Moi dziennikarze nie są kandydatami na polityków ani też prowokatorami, dlatego podejmujemy się zadania niezwykle dziś ważnego dla zmiany języka i poziomu dyskursu publicznego. Gośćmi programów będą ludzie o bardzo różnych poglądach i sympatiach politycznych. Tu wszyscy muszą znaleźć dla siebie miejsce, bo taka jest też rola telewizji publicznej.
- Krytycy programu „Forum" uważają, że politycy nie są potrzebni w TVP.
- Nie znam sytuacji, w której politycy odwiedzaliby nas w telewizji ot tak. Składają wizytę na wyraźne nasze zaproszenie. To oni kreują rzeczywistość, to oni mają wpływ na bieg wydarzeń, to oni też decydują o naszej przyszłości. Polacy mają prawo i chcą wiedzieć o planach decydentów w stosunku do nas wszystkich. I wtedy muszą właśnie mówić oni, ci, którzy mają tytuł do dokonywania zmian.
- Czy są już jakieś projekty audycji?
- Jest kilka bardzo ciekawych propozycji. Obecnie trwają prace. Poważnie zastanawiam się nad realizacją kilku nowości w jesiennej ramówce. Wśród propozycji jest m.in. projekt zaproponowany przez Joannę Lichocką.
- Na kogo stawiacie?
- Na przyzwoitych dziennikarzy. Powtórzę to, co mówiłam już wielokrotnie. Chcę dać szansę młodym dziennikarzom, zainwestować w nich. Wypracować i wykreować osobowości medialne. W przyszłości prawdziwe autorytety. Chcę duży nacisk położyć na to, by czuli się bezpiecznie, by identyfikowali się z firmą. Chcę zakorzenić silne poczucie misji dziennikarza medium publicznego.
- Kto pani pomoże w przeprowadzeniu zmian? Wciąż nie ma pani zastępców?
- To zbyt poważna decyzja by podejmować ją indywidualnie. Zastanawiamy się wspólnie z prezesem Urbańskim. Prowadzę sporo rozmów z ludźmi, którzy pełnią ważną rolę na rynku medialnym.
- Na czym polega zasada kooperacji anten TVP wprowadzona przez prezesa Urbańskiego?
- Współpraca polega na silniejszej niż dotychczas koordynacji prac ramówkowych i wzajemnej promocji najważniejszych wydarzeń telewizyjnych.
- Jak rozumieć w takim razie sytuację, kiedy w tym samym czasie w Jedynce emitowana jest światowa premiera telewizyjna hitu „Herosi", a tymczasem w Dwójce puszczani są zawsze chętnie przez widzów oglądani „Sami swoi"?
- To był świadomy zabieg mający na celu umocnienie pozycji TVP w tym ważnym paśmie. Udało się. Widać to juz po ruchach programowych konkurencji.
- Z powodu kooperacji Teatr Telewizji został przeniesiony na późniejszą godzinę, by nie konkurować z „M jak Miłość". Podobno stracił na tym połowę widowni - z 1,5 mln do 700 tys. widzów.
- Wyniki oglądalności pokazują znacznie mniejszy spadek. Są jednak ciągle satysfakcjonujące dla TVP. Z badań ponadto wynika, że to jest najchętniej wskazywana przez widownię teatralną pora emisji. Coraz silniejsza oferta filmowa konkurencji i wzrost liczby kanałów tematycznych powodują, że przy teatrze TV pozostają tylko najwierniejsi widzowie. Teatr dawno już przestał być propozycją dla wszystkich. Ale do tych elit, na których nam bardzo zależy, będziemy adresowali nasz najlepszy repertuar. Uważam, że nasza dotychczasowa oferta była niezwykle ciekawa.
- Były już wicedyrektor Jedynki, odchodząc, zarzucił pani, że naraża pani TVP na straty i kompromitację?
- Paweł Nowacki odpowiadał za publicystykę oraz programy edukacyjne. Jako osoba odpowiedzialna za wdrożenie pasma „Nie ma przebacz", naraził spółkę na ostrą krytykę. To jego osobisty nadzór nad tymi programami spowodował oddanie pozycji lidera stacjom komercyjnym. To jemu nie udało się wprowadzić na antenę programu „K2" nie tylko dlatego, że panowie Karnowscy zrezygnowali, ale projekt po prostu nie był dopracowany.
- Dlaczego z anteny wycofano programy edukacyjne „Jarmark cudów" oraz „Możesz więcej" prowadzony przez Weronikę Pazurę?
- Telewizja publiczna musi dbać o czystość języka. A w programie premierowym „Możesz więcej" tej troski nie było. Uważałam, że ta audycja nawet po poprawkach nie powinna ukazać się w paśmie edukacyjnym Jedynki. Miała wiele uchybień. Podkreślali to inni recenzenci. Tę opinię podzielili też członkowie redakcji. „Jarmark Cudów" zaś to projekt, który jest trudnym przekazem i wizerunkowo do Jedynki nie przystawał. Skierowany został do emisji w TVP 3.
- Czy jest potrzebny audyt wewnętrzny zarządzony przez członka zarządu TVP Piotra Farfała po zarzutach dotyczącymi związków „Misji specjalnej" z działaniami ABW w sprawie Barbary Blidy?
- Zarząd spółki odciął się od tych zarzutów, ponieważ są nieprawdziwe. Sądzę, że prezes Farfał zdecydował o audycie dla potwierdzenia rzetelności TVP.