Dwuznaczne milczenie

Dwuznaczne milczenie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Milczenie Kaczyńskiego może świadczyć o jego winie
Nowy minister sprawiedliwości i prokurator generalny Stanisław Iwanicki postawił swojemu poprzednikowi, Lechowi Kaczyńskiemu, bardzo poważne zarzuty. Ujawnił, że w ministerstwie funkcjonowała grupa prokuratorów, która poza oficjalną strukturą prowadziła czynności procesowe i quasi-operacyjne, także w sprawach mogących się przyczynić do pognębienia przeciwników politycznych ich szefa. Wyjaśnienie pełne było fachowych prawniczych określeń i dla zwykłego śmiertelnika brzmiało jak oskarżenie Kaczyńskiego o stworzenie w podległym mu resorcie systemu służącego realizacji własnych celów politycznych, a nie zadań konstytucyjnych.
Trudno o większą sensację. Do tej pory minister Kaczyński jawił się opinii publicznej jako szlachetny szeryf, bezwzględnie rozprawiający się z falą zalewającej nas przestępczości. Tymczasem, jeśli wierzyć w informacje ujawnione przez jego następcę, był to jedynie propagandowy kostium, maskujący działania, jakich mógłby pozazdrościć niejeden autokrata instrumentalnie traktujący prokuraturę i cały wymiar sprawiedliwości.
Należało więc oczekiwać natychmiastowej riposty Lecha Kaczyńskiego. W pierwszym odruchu zareagował on bardzo zdecydowanie, określając wypowiedzi mi-nistra Iwanickiego jako "bzdury i pomówienia". Zapowiedział też skierowanie sprawy do sądu w przewidzianym przez ordynację wyborczą nadzwyczajnym trybie, umożliwiającym kandydatom na parlamentarzystów błyskawiczne oczyszczenie z fałszywych oskarżeń i ukaranie oszczerców.
Mijają jednak kolejne dni i nic się nie dzieje. Lech Kaczyński nie korzysta z najbardziej naturalnej drogi napiętnowania oszczerstw. Zachowuje się tak, jakby nie uświadamiał sobie, że nie kierując sprawy do sądu, przyznaje rację ministrowi Iwanickiemu. Wolno byłoby mu tak czynić, gdyby finał owego incydentu był wyłącznie jego prywatną sprawą. Ale przecież tak nie jest. Ustaleniem prawdy jest żywotnie zainteresowana cała opinia publiczna. Chciałaby ona wiedzieć, który z ministrów sprawiedliwości - obecny czy poprzedni - próbuje nią manipulować. Najszybciej można to ustalić w nadzwyczajnym trybie sądowym przewidzianym w ordynacji wyborczej i właśnie dlatego Lech Kaczyński powinien z tej drogi niezwłocznie skorzystać. Jego milczenie może być bowiem odczytane jako przyznanie się do winy.
Więcej możesz przeczytać w 32/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.