Jak ocenić reprezentację Polski w Katarze? Wynik niby się zgadza, ale niesmak pozostał

Jak ocenić reprezentację Polski w Katarze? Wynik niby się zgadza, ale niesmak pozostał

Czesław Michniewicz
Czesław Michniewicz Źródło:PAP/EPA / Friedemann Vogel
Reprezentacja Polski wraca z mundialu i choć w teorii osiągnęła cel minimum, w praktyce entuzjazmu w narodzie nie ma. Co gorsza, drużyna jest podzielona w kwestii tego, jak kadra ma grać w przyszłości, a liderzy zespołu sugerują, iż nie po drodze im z defensywną filozofią Czesława Michniewicza. Różowo nie jest...

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że mundial w Katarze nie był występem na miarę naszych (kibicowskich) oczekiwań. I nie chodzi o sam wynik, bo przecież osiągnięcie 1/8 finału mistrzostw świata mogłoby być odbierane jako sukces, ale wyłącznie wówczas, gdybyśmy w grupie zobaczyli dobrą grę naszej reprezentacji. Gdyby odważnie grała z Meksykiem i Arabią Saudyjską, gdyby próbowała zremisować z Argentyną, zamiast liczyć, kto ma mniej kartek…

Odwagi natomiast nie było, bo taką decyzję podjął selekcjoner . Dla niego liczył się tylko wynik.

Zmarnowany potencjał

Wymagania kibiców mocno rozjechały się z koncepcją trenera. W meczu z Argentyną zagraliśmy taki antyfutbol, jakiego najstarsi fani nie pamiętają. Awans z grupy został osiągnięty we wstydliwym stylu. Przed meczem z Francją chcieliśmy już tylko tyle, żeby nasi znów się nie skompromitowali. Mniejsza o wynik.

Trudno więc dziwić się na przykład takim głosom jak ten Włodzimierza Lubańskiego. – Nie jestem zadowolony z występu Polaków w Katarze. Na mistrzostwach świata jest się po to, żeby wygrywać mecze i żeby osiągać ambitne cele. To, że rozegraliśmy poprawny mecz przeciw mistrzom świata, to jest za mało. Dziwię się ogólnej euforii po meczu z Francją. Dziwię się, słysząc, że wszyscy są zadowoleni po tym, jak zagraliśmy poprawny mecz i go przegraliśmy. Jeśli cieszymy się po przegranym meczu, to jest naprawdę źle – mówił w wywiadzie dla „Sport.pl” i trudno się z nim nie zgodzić.

Ten najodważniejszy mecz na mundialu reprezentacja Polski zagrała z Francją, czyli najtrudniejszym rywalem, aktualnym mistrzem świata i najpoważniejszym kandydatem do tytułu również na tegorocznym turnieju. Porażka 1:3 – po walce i z honorem, ale jednak porażka – tylko w minimalnym stopniu osłodziła naszym kibicom wstydliwe występy Biało-czerwonych w grupie.

Paradoksalnie to właśnie mecz z Francją pokazał, iż nasza kadra ma dużo większy potencjał niż ten zaprezentowany w grupie. Jakkolwiek spojrzeć, mamy w naszych szeregach piłkarzy Barcelony, Juventusu, Napoli, Romy, Wolfsburga czy Aston Villi i wszyscy w swoich klubach regularnie występują, odgrywają w nich znaczące role. Potencjał jest spory – to po prostu fakt.

Można więc było tych zawodników wykorzystać lepiej, niż zrobił to Czesław Michniewicz. Trudno nie odnieść wrażenia, że selekcjoner kompletnie zmarnował ofensywny potencjał drużyny. I to nie jest opinia wyłącznie dziennikarzy czy ekspertów. W samej reprezentacji też znajdziemy ważnych zawodników, którzy myślą podobnie. I to tych najważniejszych.

Czytaj też:
Apel Szczęsnego do polskich piłkarzy. Na tym powinni się skupić

Zbuntowani liderzy

Szeroko cytowane są pomeczowe wypowiedzi Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego, którzy już nie ukrywali, że z defensywną filozofią Michniewicza jest im nie po drodze. „Lewy” mówi wprost, że dla niego – nawet w tej najbliższej przyszłości – będzie się liczyło to, jakim stylem chce grać reprezentacja. Najpierw powiedział to przed kamerami TVP, a później powtarzał to polskim dziennikarzom w strefie wywiadów.

Kapitan Biało-Czerwonych zrobił to świadomie, ma to przemyślane. Żadnego przypadku tutaj nie ma. Można to odczytywać, że Lewandowskiemu szkoda czasu i energii na grę w reprezentacji, która chce grać tak defensywnie, bo on się czuje w tej taktyce wręcz zbędny.

Można też odczytać słowa kapitana jako ultimatum dla prezesa PZPN Cezarego Kuleszy: albo ja, albo Michniewicz.