Marcinkiewicz znów może być premierem

Marcinkiewicz znów może być premierem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Będzie koalicja PO i PiS, a na czele rządu stanie Kazimierz Marcinkiewicz - tak brzmi jeden ze scenariuszy, przygotowywanych przez Prawo i Sprawiedliwość na wypadek nowych wyborów parlamentarnych. Jest też plan B - oddać władzę w ręce PO i LiD, i czekać, aż się pokłócą - pisze "Dziennik".

 

 

Dwie największe partie, PiS i PO, na dobre ruszyły do przygotowań do przyspieszonych wyborów. Jak ustalił "Dziennik", od zeszłego tygodnia w obydwu ugrupowaniach pracują sztaby przygotowujące zarówno doraźną strategię polityczną, jak i fachowcy od wyborczego marketingu. Kreślą szczegółowe przed- i powyborcze scenariusze. I po jednej, i po drugiej stronie po morderczej kampanii wyborczej pojawia się wariant współpracy.

PiS od dawna zamawia własne sondaże i analizy socjologów odnośnie scenariusza wyborczego. "Oczywiście ważne jest, jakie poparcie mają partie, ale ciekawsze są zestawienia poglądów politycznych potencjalnych wyborców czy oceny poszczególnych pomysłów i zdarzeń" - mówi nam osoba pracująca przy tych przedsięwzięciach.

Wszystko to koordynuje duet "spin doctors" czyli Adam Bielan i Michał Kamiński. PiS jest praktycznie pewne, że po najbliższych wyborach w Sejmie będą tylko PO, PiS oraz LiD. Niewielką szansę na przekroczenie progu miałaby Samoobrona. Nie wiadomo jeszcze, czy połączenie z LPR zwiększy te szanse, czy też nie.

Jak dowiaduje się "Dziennik", nad możliwymi rozwiązaniami zagmatwanej sytuacji politycznej ścisłe władze PiS rozmawiały w minionym tygodniu długie godziny. "Żaden scenariusz nie został przedstawiony jako pewny" - mówi nam członek Komitetu Politycznego PiS.

Ale już bardzo niedługo może okazać się, że wyborcza maszynka dostanie ostrego przyspieszenia. "Jesteśmy coraz bliżsi wyjściu z koalicji i w poniedziałek - jak myślę - będziemy zmuszeni podjąć taką decyzję" - powiedział w niedzielę przewodniczący Samoobrony Andrzej Lepper.

PiS jest gotowe na taką decyzję. "Jeden przypadek niesubordynacji i marszałek Dorn ma zarządzić głosowanie nad wnioskami o skrócenie kadencji" - zapewnia polityk PiS. Czy to nie ryzyko? Wyniki gorączkowych badań prowadzonych tak w PiS, jak w PO są zgodne: przewagę ma Platforma, ale niewielką, 2 - 3 proc. A taka strata, jak liczą politycy PiS, jest przy dobrej kampanii do nadrobienia.

I na takim przekonaniu opiera się plan A PiS. Ma w nim paść ze strony PiS propozycja koalicji dla PO, a rolę głównego rozgrywającego ma odegrać prezydent. "Być może do gry znów będzie mógł wrócić Kazik Marcinkiewicz jako premier" - zdradza współpracownik prezydenta.

A co, jeśli PiS przegra? To plan B, w którym partia braci Kaczyńskich zakłada przejście do opozycji, tak by PO weszła w koalicję z lewicą i - jak kalkulują - rozpadła się. "Jesteśmy wtedy jedyną partią opozycyjną, którą nagle zaczynają lubić media potrzebujące kontry do rządu" - snuje plany polityk PiS.

Platforma przestrzega: to nie takie proste. "Część elektoratu PiS, tak jak i samych członków tej partii, chce współpracy z PO" - mówi jeden ze strategów Platformy. I właśnie na wizję współrządzenia z tą częścią PiS, którą symbolizują nazwiska umiarkowanych polityków jak Paweł Zalewski czy Kazimierz Ujazdowski, liczą liberałowie.

Jeśli oczywiście, nie wyjdzie plan A Tuska, który zakłada uzyskanie takiego wyniku, który pozwoli na samodzielne rządy lub przy niewielkim wsparciu PSL. Premier Donald Tusk, wicepremier Jan Rokita, który przez ostatni czas był wyraźnie na aucie w Platformie, a z drugiej strony wicepremier Jarosław Kalinowski - to jeden ze scenariuszy powyborczych w PO.

dziennik, ss